Następnego dnia rano, Thomas oraz Alby po krótkiej rozmowie, ale jakże znaczącej, udali się do skały, na której wypisane były wszystkie imiona członków Labiryntu. Niektóre z nich zostały skreślone, ze względu na to, że dany Strefer musiał umrzeć. Teraz Thomas jest w kolejce, by ostrym nożem, wpisać swoje imię na skałę.
Chłopak chwycił nóż mocniej w swoją dłoń, po czym skierował ostrze w kierunku tablicy. Obejrzał ją jeszcze raz, tym razem dokładniej, bo był bliżej niej i zauważył, że Heather przy swoim imieniu (które wpisane było obok imienia Newta i Chucka) miała narysowane małe serduszko. Thomas zaśmiał się na ten widok i zaczął nakreślać pierwszą literę swojego imienia. Kolejne literki poszły mu bardzo szybko. Po skończeniu swojego działa, oddał nóż Alby'emu, który to skierował Thomasa do jego pierwszej pracy w Strefie.
Za to Heather dzisiejszy dzień rozpoczęła od ataku zmęczenia. Nie wsypała się w nocy i, jak myślała, było to spowodowane dużymi emocjami z poprzedniego dnia. Leniwie wyczołgała się ze swojego hamaka, po czym wzięła (nawet nie patrząc jakie) jedzenie na śniadanie i skierowała się po łuk i strzały, by iść z rana na swoją strzelnicę. Z niewyspania nawet nie zorientowała się, że na kogoś prawie wpadła.
- Cześć Heather - przywitał się Winston przechodząc obok nastolatki.
- Hej - mruknęła cicho.
- Wyglądasz fatalnie - odparł mierząc ją wzrokiem. Od krótkiej drzemki dziewczyna dostała worków pod oczami i totalnie zapomniała związać sobie włosy, przez co każdy jeden kosmyk ustawił się w inną stronę.
- Czuję się jakbym wczoraj umarła, a dzisiaj ktoś mnie z grobu wyjął i kazał żyć. - Winston zaśmiał się na jej tekst.
- Oj tam, dasz radę - dodał jej nieco wsparcia kładąc dłoń na ramieniu.
- Dzięki za słowa otuchy, Winston - powiedziała z sarkazmem. - Dobra, lecę. Nie chce ci zabierać zbyt dużo czasu, bo pewnie jak zwykle masz dużo do roboty - pospieszyła go.
- Nie przesadzaj. Mam jeszcze cały dzień. Wyrobię się.
- A ja wiem? Zresztą... - Tu Heather urwała, bo nagle usłyszała coś. Jakby wołanie o pomoc, ale z bardzo daleka.
- Heather, co...? - Chciał zapytać Winston, lecz dziewczyna uciszyła go ruchem ręki nasłuchując. Chłopak po chwili również wyostrzył swój słuch.
Wołanie nasilało się. Pozostali chłopacy również zaczęli to słyszeć. Wszyscy przestali robić to co chwilę wcześniej i też nasłuchiwali. Heather szybko odbiegła od Winstona i pobiegła do drzewa, o które oparta była jej broń. Szczęście, że miała do niego niedaleko, bo gdy ona chwyciła łuk z lasu wybiegł Thomas, a za nim, widocznie wściekły Ben - blond włosy i wysportowany chłopak, który przez cały czas krzyczał do niego: "Zabiję cię!". Oboje upadli na ziemię, a zdenerwowany nastolatek rzucił się na nowego. Streferzy bardzo szybko zaczęli do nich biec, by odciągnąć ich od siebie. Heather znalazła się obok nich najprędzej i bez wahania strzeliła strzałą w Bena widząc, że zaraz chłopak udusi Thomasa. Przez ich szarpaninę, ostrze musnęło blondyna w ramię nacinając mu tym samym skórę. Chłopaka, jakby kompletnie to nie obchodziło i dalej próbował go udusić. Na szczęście Newt w porę do nich przybiegł i gdy tylko nastolatka się nieco cofnęła, on z zamachem uderzył Bena w głowę łopatą.
- Trzymajcie Bena! - zawołał ktoś z tłumu, który zebrał się wokół chłopaków.
Ben zaczął się szarpać czując silny uścisk na jego ciele przez kilku nastolatków.
- Cholera, uspokój się! - krzyknął Newt do niego. Heather niepewna zamiarów wściekłego blondyna, celowała do niego z łuku, ale nie strzelała.
- Co się stało?! - zapytała nastolatka.
- On rzucił się na mnie! - wysapał Thomas opierając się ze zmęczenia o swoje kolana.
- Podwińcie mu koszulę! - rozkazał Alby wychodząc z tłumu i przyglądając się twarzy Bena, która była pokryta czarnymi, widocznymi żyłami.
- Nie, nie! - protestował.
Newt wykonał jego rozkaz. Wszyscy w jednej chwili z przerażenia odsunęli się od Bena widząc, że ma na brzuchu ukłucie po Bóldożercy.
- Dziabnął go - podsumował Alby patrząc znacząco na Newta i Gally'ego.
- Ale, że w dzień? - zapytała Heather. - Zawsze Bóldożercy grasowali w nocy - przeraziła się.
- Podnieście go. Idzie do Jamy - nakazał Alby ignorując jej pytanie i pokazując dziewczynie głową, że w razie czego ma iść z nimi. Nastolatka kiwnęła głową na znak, że rozumie jego polecenie i kiedy paru chłopaków wzięło go za nogi i ręce (co było trudne, bo Ben w proteście strasznie się szarpał) Heather poszła za nimi wciąż trzymając napięty łuk w pogotowiu.
- Nie! Proszę nie! - wołał żałośnie blondyn. Wszyscy ze współczuciem i smutkiem na twarzy patrzyli na ową sytuację.
Chwilę później Heather oraz kilku chłopaków niosących Bena, znaleźli się przed Jamą. Postawili blondyna na równe nogi, wciąż mocno trzymając, by im się nie wyrwał i zaczęli otwierać bramę do środka okropnego pomieszczenia.
- Możesz już iść, poradzimy sobie - powiedział Newt do uzbrojonej Heather.
- Zostanę, jestem tu po to, żeby w razie co was obronić - odparła nadal celując łukiem do Bena i nie spuszczając z niego wzorku.
Newt kiwnął do niej głową na znak zrozumienia i po kolejnej szarpaninie, dziabnięty chłopak został zamknięty w Jamie. Dziewczyna opuściła broń i schowała strzałę do torby przewieszonej przez szyję oraz ramię. Ze środka Jamy dało się słyszeć nawoływania Bena, lecz wszyscy je zignorowali. Z przykrością na twarzach wrócili do swoich zajęć, które robili przed atakiem. Heather westchnęła głośno wpatrując się w wejście do Jamy.
- Wszystko będzie dobrze - pocieszył ją Newt, który stał kilka metrów od niej.
Dziewczyna odgarnęła włosy z twarzy i spojrzała ze smutkiem na Newta. Zaczęła iść w jego stronę, a kiedy stali obok siebie mruknęła cicho: "Mam nadzieję." i poszła dalej.
***
- Co z nim będzie? - zapytał Thomas Alby'ego siedząc z nim w Bazie na jednej z drewnianych ławek. Nieco za nimi stała oparta o drewniany słup dziewczyna, która strugała coś nożem w małym kawałeczku drewna i podsłuchiwała ich rozmowę
- Ben teraz przechodzi Przemianę - zaczął. - Tak jest zawsze po użądleniu - zasmucił się. - Cały czas gada od rzeczy, bredzi bezsensownie... - przerwała mu Heather, która w tej chwili postanowiła się ujawnić.
- Będzie coraz gorzej. Ta głupia choroba rozwija się. Wszyscy po użądleniu stają się niebezpieczni - zaczęła wymieniać zdenerwowana. W którymś momencie swojego monologu oparła jedną nogę o ławkę, na której siedzieli chłopacy, a kawałek drewna z wściekłości rzuciła o podłogę. Zdenerwowana była, ponieważ Ben został drugą osobą, która była zaatakowana przez Bóldożercę podczas jej pobytu tutaj. I blondyn, i pierwszy użądlony chłopak byli jej przyjaciółmi, a ona nie może się pogodzić z utratą ich. - Mówił ci coś? Cokolwiek? - zapytała Thomasa.
- Mówił, że mnie widział, i że to wszystko przeze mnie. Jakim cudem? - odparł patrząc to na Heather to na Alby'ego. Dziewczyna przyglądała mu się podejrzliwie przez chwilę również zastanawiając się, co te słowa mogłyby znaczyć.
- Idź odpocząć - powiedział stanowczo Alby kończąc temat. Poklepał Thomasa po ramieniu i sam poszedł sobie.
Heather odepchnęła się nogą od ławki i również odeszła oddychając ciężko ze wściekłości.
CZYTASZ
Brave as a Bear || Newt
FanficPokolenie nastolatków, odpornych na chorobę panującą na świecie, zostaje uwięzione w Labiryntach. W jednym z nich są sami chłopcy. Pewnego dnia, kiedy to Pudło powinno przywieźć kolejnego osobnika płci męskiej, dostarcza dziewczynę. Pewnie to pomyłk...