43.

1.5K 77 3
                                    

Dni mijały każdemu na ciężkiej pracy. Jorge i Brenda zajęli się naprawianiem aut, Vince oraz paru innych chłopaków podjęli się odnowienia statku, by wszyscy razem, po uratowaniu osób porwanych przez DRESZCZ, mogli na nim uciec. Harriet z paroma dziewczynami zajęły się stworzeniem małego ogródka z jedzeniem oraz polowaniu na zwierzynę (choć rzadko, aby coś potężnego przebiegało przez pustynię). Jack postanowił przerobić jedno z parterowych pomieszczeń na mały szpital, by w razie czego być przygotowanym w nagłym wypadku. Natomiast nasza pozostała czwórka przyjaciół zajęła się urządzaniem pozostałych pokoi. Ten blisko garażu przerobili na "pokój obrad" to znaczy pochowane tam mieli różne bronie (które o dziwo naładowane krzątały się gdzieś po budynkach) oraz właśnie tam przy okrągłym stole, na którym była mapa i kilka ołówków, zbierały się ważne osoby, by wciąż myśleć nad planem uratowania ludzi z DRESZCZu. Póki co nie zaszli z nim zbyt daleko, przez ograniczenia. Otóż do czasu, gdy auta nie zostaną w pełni naprawione, nie mogą nic zrobić.

Był wieczór, a co za tym idzie, kolejny dzień, kiedy to Thomas i Vince musieli się zacząć kłócić przy zebraniu. Dzisiaj poszło o to, że Thomas zaproponował ciut niewyobrażalny plan jak uratować Minho i pozostałych.

- Nawet nie wiemy, gdzie DRESZCZ ma swoją siedzibę, więc jak możemy im ukraść górolot?! - krzyczał w zdenerwowaniu Vince.

- Ja tylko zaproponowałem ten pomysł! Nie mówię, że od razu mamy go wykonać! - bronił się Thomas.

Heather siedziała w kącie pokoju i znużonym wzrokiem patrzyła na kłócących się, jedną ręką podpierając swój podbródek. Miała już po dziurki w nosie wybuchowego charakteru Vince'a. Zawsze, kiedy próbowali coś wymyślić, on po czasie się denerwował twierdząc, że dany pomysł jest do bani. Głównie przez niego tkwili w kropce.

Ale dzisiaj jej nerwy przestały być trzymane na wodzy, a cierpliwość się skończyła.

Wstała ze swojego miejsca i szybkim krokiem wyszła z pomieszczenia, agresywnie odsuwając zasłonę będącą drzwiami pokoju. Przez nabuzowane emocje, nawet chłód do niej nie docierał. Schodami w górę udała się do swojego pokoju, a następnie do łazienki.

W międzyczasie Thomas i Vince wciąż się kłócili, nawet nie zauważając, kiedy to Heather wyszła. Brenda od razu poszła za nią, wyprzedzając tym samym Newta, który chciał zrobić to samo. Chłopak również zirytowany zachowaniem kłócących się, postanowił jakoś zainterweniować, lecz gdy tylko otworzył usta, by coś powiedzieć, Vince wydarł się na niego, że ma się nie odzywać.

Gdy Brenda weszła do łazienki, gdzie znajdowała się Heather, stanęła niedaleko za nią. Szatynka wpatrywała się w rozbite lustro przed nią, próbując się uspokoić.

- Wszystko okej? - zapytała Brenda, odgarniając włosy z twarzy, które przez długi czas nie ścinania ich, zdążyły urosnąć jej do ramion. Oparła się o ścianę i założyła ramiona na piersi.

- Cierpliwość mi się kończy - zdeklarowała.

- Tak, mnie też irytują tym zachowaniem, ale na szczęście auta powinny być jutro gotowe.

- Serio? - Humor dziewczyny poprawił się delikatnie. Jeśli to, co mówi Brenda się sprawdzi, za kilka dni będą mogli już zacząć się przygotowywać do misji.

-Ano! - Klasnęła w dłonie. - Musimy tylko dokręcić kilka części i wszystko będzie cacy!

- To świetnie, Brenda! - Podeszła do niej i chwyciła za ramiona, lekko nimi potrząsając wyraźnie szczęśliwa. - Za niedługo możemy uratować Minho! I resztę oczywiście.

- Tak, tylko ucisz się trochę, bo obudzisz innych - zaśmiała się.

Oderwała się od Brendy, by opanować swoje emocje. Dziewczyna przyglądała jej się z lekkim rozbawieniem. Heather zgarnęła kilka kosmyków włosów za ucho, bo spadły na jej twarz.

- Myślałaś nad ścięciem tych włosów? - zapytała znikąd Brenda.

- Kiedyś, tak - odparła, biorąc ich garść do ręki i przyglądając się im.

- I czemu tego nie zrobiłaś?

- Nie miałam niczego ostrego przy sobie i pewnie zrobiłabym to strasznie nierówno, jak za  pierwszym razem - zaśmiała się.

- Pomóc ci je ściąć? - zaproponowała. - W napadzie na DRESZCZ nie będą ci aż tak przeszkadzać.

Heather odwróciła się z powrotem do lustra, zastanawiając się dokąd by je ściąć. Oczami wyobraźni starała się zobaczyć siebie w nowej fryzurze.

- Czemu nie? - odparła po chwili. - Ścinaj do ramion.

- Jak sobie życzysz - zaśmiała się. Brenda podeszła do lustra i ostrożnie chwyciła wystający jego kawałek. Oderwała go od reszty i chwyciła garść długich włosów swojej przyjaciółki do drugiej ręki. Ostrożnie, by wszystko wyszło jej równo, zaczęła je ścinać.

Jedna garść włosów spadła na ziemię, a za nią kolejne. Heather przypomniało się, jak jeszcze kilka miesięcy temu, gdy razem z pozostałymi byli uwięzieni w siedzibie DRESZCZu, tę czuprynę czesała Teresa, zaplatając ją w warkocz. Na samą myśl o jej byłej najlepszej przyjaciółce, złapał ją smutek, a w sercu poczuła delikatną pustkę. Brakowało jej towarzystwa Teresy, ale po tym co zrobiła, według Heather, nie zasługuje na jakiekolwiek przebaczenie. Choć tak naprawdę bardzo chciała znowu z nią porozmawiać.

Kilka minut później Heather pozostała z włosami ściętymi do ramion. Dziewczyna potrząsnęła głową, by odrzucić od siebie myśli o Teresie i z uśmiechem na twarzy odwróciła się przodem do Brendy.

- Dobrze wyglądam? - zapytała.

- Prześlicznie - zdeklarowała.

Heather zaczęła dotykać swoje nowo ścięte włosy. Były delikatnie miękkie na końcach, równe, jak od linijki i wciąż proste.

- Podoba mi się - rzekła, odwracając się znów do lustra.

Brenda w tym czasie pozbierała włosy leżące na ziemi i wyrzuciła je przez dziurę w ścianie powodując, że spadły na ziemię po drugiej stronie budynku. Kawałek szkła odłożyła na umywalkę. W międzyczasie do pokoju przyszedł Newt nie w humorze po kłótni Vince'a i Thomasa, która na szczęście właśnie się skończyła, a cała reszta zgromadzonych poszła do swoich pokoi spać.

- Brenda? Co ty tutaj robisz? - zapytał, napotykając ją wzrokiem.

- O, hej. Właśnie wychodzę - odparła, tak jak mówiła, zbierając się do wyjścia. - Do jutra! - powiedziała na odchodne, znikając za materiałem będącym drzwiami.

Heather krzyknęła żegnając się z nią i z uśmiechem wyszła z łazienki. Newt zaczął przyglądać jej się badawczo, mierząc wzrokiem od góry do dołu.

- Ścięłaś włosy? - zapytał po chwili.

- Miło, że zauważyłeś - zaśmiała się cicho.

- Czemu miałbym nie?

- Podobno faceci ślepi są - odparła, ponownie się śmiejąc.

- Wypraszam sobie! - krzyknął, teatralne się denerwując, przez co jeszcze bardziej ją rozbawił. - Jestem bardzo spostrzegawczy!

- Ta, a kto dopiero po dwóch tygodniach zorientował się, że mam zielony kolor oczu? - powiedziała, nawiązując do sytuacji, która była jeszcze w Labiryncie.

- Nie lubiliśmy się jeszcze wtedy! - bronił się.

- To nie jest argument! - parsknęła śmiechem.

Ich wymiana zdań jeszcze trwała, ale skutecznie przerwała ją Heather, która to chcąc iść spać uciszyła chłopaka szybkim pocałunkiem w usta i wyminęła kładąc się do łóżka. Chłopak uczynił to zaraz po niej, lecz tym razem odwrócił się do dziewczyny plecami. "Obraził" się na nią za to, że wygrała w kłótni, i że pocałunek sprzed chwili był wyraźnie za krótki.

Brave as a Bear || NewtOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz