- Mam cię! - powiedział Newt, trzymając Heather za wiszące ręce. Przyciągnął ją do siebie, a następnie z całej siły pchnął ku Thomasowi.
- Minho, teraz ty! - zwrócił się do niego brunet i skierował ku niemu Heather.
Azjata złapał ją. Teraz wystarczy ją tylko pchnąć ku dźwigni i wydostaną się stąd.
- Dobra! Na trzy! Raz, dwa, trzy! - Całą siłę włożył w odepchnięcie dziewczyny.
Heather wyciągnęła ręce ku dźwigni, by ją złapać. Była już tak blisko. Prawie jej sięgała, ale nie udało się. Jęknęła naburmuszona, bo była to już któraś próba z kolei.
- Szlag! - zdenerwował się Minho.
- Jeszcze raz! - nakazał Thomas, łapiąc Heather za biodra i odpychając ją do Minho.
- Popchnij ją mocniej! - powiedział Newt, gestykulując w złości rękoma.
- Raz, dwa, trzy! - Odepchnięcie było jeszcze mocniejsze. Heather w locie obróciła się parę razy. Milimetry dzieliły ją od zetknięcia palców u dłoni z metalowym prętem wystającym ze słupa obok.
- Cholera! - krzyknęła w złości, łapiąc za rękę jednego z chłopaków.
- Uda się! Raz, dwa trzy! - Jak powiedział Minho, tak się stało. Heather złapała rękoma pręt i przyciągnęła się do niego.
Wszyscy wydali z siebie okrzyk radości.
Heather odwróciła ciałem tak, by nie patrzeć na dźwignię do góry nogami. Z każdym ruchem jęknęła cicho, bo ból w kostce nie ustępował. Wręcz się nasilał.
- Heather, prędzej! - polecił Thomas.
Dziewczyna złapała prawą dłonią za dźwignię, ciągnąc ją w dół, przez co opuściła nieco w dół przepaści chłopaków i Teresę, natomiast ona sama mogła usiąść na ziemi. Szybkim ruchem rozplątała swoje kostki ze sznurów je oplatających. Odsapnęła czując mniejszy ból kostki. Na czworakach skierowała się po pierwszą osobę z brzegu, czyli Thomasa. Wyciągnęła do niego rękę, a on swoją do niej i z całej siły przyciągnęła do siebie. Thomas usiadł na zimnej posadzce i zajął się rozplątaniem swoich kostek. Później pomógł dziewczynie z resztą osób i już po chwili wszyscy nie wisieli nad przepaścią.
Newt podbiegł do czołgającej się Heather i pomógł jej wstać, a następnie przewiesił sobie jej rękę przez głowę, by mogła chodzić.
- Zmywamy się! - zawołał Thomas, kierując się ku wyjściu. Za nim poszła reszta.
Nie zdążyli nawet podbiec do klamki, bo tuż za rogiem czekał na nich łysy mężczyzna z wycelowaną bronią w nich i chytrym uśmieszkiem. Zaczął się do nich powoli zbliżać.
- Nie chcemy kłopotów - powiedział Thomas, kierując ręce ku górze w geście poddania się. - Chcemy tylko stąd wyjść.
- Czyżby? - Mężczyzna uśmiechnął się szerzej, przez co było widać jego dziury w dziąsłach po wybitych przednich zębach. Facet wyjął z kieszeni krótkofalówkę. - Janson! Mam ich. Już idziemy. Nie strzelajcie. - Po wypowiedzeniu tych słów schował urządzenie z powrotem do kieszeni. - Jazda! Idziemy! - zwrócił się do grupy. - Ruszcie się! - ponowił, gdy nie drgnęli.
Thomas w odpowiedzi złapał za jego broń, kierując ją ku górze. Wystrzeliło z niej parę pocisków. Następnie uderzył mężczyznę swoją głową w czoło, przez co oprawca upadł do tyłu. Szybkim krokiem Thomas zbliżył się do niego, by odebrać broń, lecz facet zdążył wstać i znowu do nich wymierzał. Grupa cofnęła się.
- Ty padalcu!
Mężczyzna już miał zamiar strzelać, ale nagle w pomieszczeniu rozległ się dźwięk wypuszczanego pocisku nie z jego broni. Facet upadł na posadzkę ujawniając obecność czarnowłosej kobiety za nim, która chwilę temu go postrzeliła.
Grupa najpierw wzrokiem obadała ciało martwego, a następnie skierowała zdziwione spojrzenia na kobietę.
- Chodźcie! Szybko! - nakazała i sama zaczęła kierować się ku wyjściu.
Bez zbędnych pytań, grupa ruszyła za nią. Z leżącej już na ziemi krótkofalówki, dało się usłyszeć spanikowany głos Jansona.
Streferzy podążali biegiem za kobietą, która kierowała ich po schodach na górę do biura Jorge. W całym budynku grała z głośników muzyka.
- Brenda, szybko! - zawołał do kobiety Jorge. - Nie ma czasu! Pospieszcie się!
Heather w tym momencie zdała sobie sprawę, że przecież czarnowłosa im się wcześniej nie przedstawiła. Prawdę powiedziawszy spodobało jej się imię kobiety. Jednak Heather nie mogła zastanawiać się nad tym ani chwili dłużej, bo Jorge zaprowadził ich do szklanych drzwi, które z impetem otworzył. Jej oczom ukazała się tyrolka przewieszona przez przepaść. Lina prowadziła od budynku, w jakim się znajdowali, do tego naprzeciwko nich.
- Tędy! - zawołał Jorge, wskazując na tyrolkę.
- Wolne żarty - skomentował Patelniak, patrząc z przerażeniem na przepaść pod nim.
- Plan B! Szukacie Prawego Ramienia? Zaprowadzę was, ale nie za darmo - zarządził Jorge. Swoją rękę skierował ku górze, a następnie mocno szarpnął za materiał nad sobą. - Za mną! - krzyknął i dzięki materiałowi zjechał po tyrolce w dół.
- No to jazda! - Brenda szarpała za kolejno to materiały.
Minho, Patelniak, Aris, Teresa, Newt zjechali po line w dół. Teraz była kolej Heather. Spięła się cała. Właśnie odkryła, że ma lęk wysokości. Thomas podał jej do rąk materiał pospieszając ją.
- Cholera, co ja robię? - szepnęła do siebie, mocniej ściskając dłonie na materiale. - Dobra, spokojnie. Wdech, wydech. - Przesunęła się do tyłu, a następnie pokuśtykała najszybciej jak umiała i zdrową nogą odepchnęła się od podłogi lecąc w dół. - JABADABADU! - wrzasnęła najgłośniej, jak potrafiła.
Serce jej stanęło, kiedy ręka nieco osunęła się z materiału, ale starała się nie panikować. Sekundy później znalazła się w drugim budynku. Puściła materiał czując, jak jedną nogą dotyka podłogi, a następnie, przez siłę wyrzutu, wpadła na Newta, który to czekał za nią, by ją złapać. Przewróciliby się, gdyby nie silne ramiona chłopaka, które przytrzymały dziewczynę. Policzki Heather zarumieniły się, gdy podniosła wzrok wyżej i ujrzała, że jest milimetry od twarzy chłopaka. Newt złapał ją w pasie i zaczęli biec za Jorge i resztą.
CZYTASZ
Brave as a Bear || Newt
FanfikcePokolenie nastolatków, odpornych na chorobę panującą na świecie, zostaje uwięzione w Labiryntach. W jednym z nich są sami chłopcy. Pewnego dnia, kiedy to Pudło powinno przywieźć kolejnego osobnika płci męskiej, dostarcza dziewczynę. Pewnie to pomyłk...