6.

3.2K 124 10
                                    

- O Boże, udało im się... - odparła Heather w szoku wpatrując się wielkimi oczami w zbliżających się do wyjścia chłopaków. Alby niestety wciąż jest nieprzytomny, ale tym razem sprawnie udaje im się go udźwignąć.

Kiedy Thomas oraz Minho dotarli do Streferów, od razu podali im Alby'ego w ich ręce, ponieważ sami byli już bardzo zmęczeni nocą w Labiryncie.

- Trzymam go! - powiedział jeden z chłopaków łapiąc wraz z innymi Alby'ego. Położyli go delikatnie na ziemi, po czym zaczęli mu się uważnie przyglądać.

Heather podeszła do Thomasa i z radości, że on żyje przytuliła go mocno, co chłopak w szoku odwzajemnił. Następnie to samo uczyniła z Minho czując, jakby wielki kamień spadł jej z serca.

- Ale, jak wam się udało przeżyć? - zapytała kończąc przytulać Minho.

- Nie mam pojęcia - odpowiedział Thomas.

- Widziałeś Bóldożercę? - zapytał z lekkim przerażeniem Chuck patrząc wyczekująco na Thomasa.

- Tak - odparł zdyszany.

- Nie tylko widział. On go zabił - powiedział z podziwem Minho.

W tej chwili nastała cisza. Wszyscy ze zdziwieniem, ale również z podziwem, patrzyli na Thomasa. Niektórzy nie dowierzali, inni zastanawiali się jak.

- Trzeba zabrać go do Bazy - odezwał się pierwszy Newt wskazując głową na Alby'ego.

- Uda nam się go wyleczyć? - zapytała Heather.

- Spróbujemy - westchnął chłopak. - Dobra. Na trzy podnosimy Alby'ego! - zwrócił się do czterech Streferów stojących najbliżej nieprzytomnego. Dwójka z nich chwyciła go za nogi, a pozostali za ramiona. - Raz, dwa, trzy! - Tak jak nakazał, chłopacy podnieśli dowódcę i przetransportowali go do Bazy. Za nimi poszła cała reszta nastolatków.

Heather wyszła przed nich, by najszybciej być w Bazie i przygotować dla Alby'ego łóżko, aby mógł odpocząć i może wyzdrowieć. Ułożyła prześcieradło na drewnianym łożu, kilka poduszek oraz koc. Gdy skończyła wszystko przygotowywać, do środka weszli chłopacy niosący Alby'ego, a chwilę później pozostali. Położyli rannego na danym łóżku, bardzo delikatnie i ostrożnie, żeby nie zrobić mu krzywdy, po czym każdy wpatrywał się w czarnoskórego chwilę.

- Za pięć minut robimy spotkanie w Sali Obrad - odezwał się pierwszy Gally informując pozostałych o podjętej przez niego decyzji. - Musimy omówić parę spraw dotyczących tego - wskazał ręką na leżącego Alby'ego - i tego - dokończył spoglądając podejrzliwie na Thomasa, który przez cały czas wnoszenia rannego, stał obok drzwi. Wyglądał strasznie po nocy w Labiryncie. Kilka zadrapań na twarzy oraz poranione ręce, brudna koszula, spodnie i zmierzwione od biegu włosy. Jego wzrok był nieobecny. Chłopak zastanawiał się wciąż, jakie duże szczęście musiał mieć on, Minho oraz Alby przeżywając tę noc.

Gally oddalił się od Bazy razem z dwoma swoimi kolegami, kierując się do Sali Obrad. Heather odprowadziła ich wzrokiem, po czym znowu skierowała go na Alby'ego. Była wręcz pewna, że chłopak nie przeżyje kilku dni, ale nie dopuszczała do siebie tej wiadomości. Od przybycia Thomasa coraz więcej jej przyjaciół umiera w bardzo krótkim odstępie czasu od każdej śmierci.

Po chwili każdy kolejny Strefer opuszczał Bazę. Ostatnimi osobami jakie zostały jeszcze przez moment przy Alby'm to Heather i Thomas. Dziewczyna spojrzała na twarz chłopaka uważnie, po czym zaczęła rozmowę.

- Opatrzyć ci te rany później? - zapytała znając się trochę na pielęgnowaniu okaleczeń. Do Thomasa dopiero po chwili dotarły jej słowa. Spojrzał się również na nastolatkę i lekko dotknął jednej ze swoich ran na czole. Na palcu widniała krew.

Brave as a Bear || NewtOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz