- Pójdę z nim pogadać - odezwała się pierwsza Heather, powoli ruszając ku schodom. W pewnym momencie zatrzymał ją Thomas, łapiąc za ramię.
- Nie. Ja to zrobię. To przeze mnie się tak wkurzył - odparł i czym prędzej ruszył na dach, by Heather nie mogła zaprzeczyć. Została na dole oczekując chłopaków.
Gdy Thomas znalazł się na dachu, zauważył Newta siedzącego na jego skraju. Nogi miał wystawione w przepaść między jednym budynkiem a drugim. Gdyby teraz spadł, z pewnością by się zabił.
Ale Newt nie wyglądał, jakby chciał to zrobić. Zagubiony patrzył się przed siebie, marszcząc oczy przez mocne promienie słońca. Bawił się swoimi palcami i oddychał głęboko myśląc nad sytuacją sprzed chwili.
Thomas podszedł do niego powoli i kucnął nieco za nim. Bał się zacząć rozmowę, bo może powiedziałby coś nieodpowiedniego. Pozwolił, by niezręczna cisza opanowała klimat wokół nich.
Newt pomimo, że nawet nie odwrócił się w jego stronę i nie mógł być pewien, kto do niego przyszedł, to i tak dobrze wiedział, że to Thomas.
- Cholera, przepraszam za tamto. - Blondyn odezwał się jako pierwszy, pierwszy raz obdarzając go wzrokiem.
Na twarzy miał wymalowane zmartwienie. Ewidentnie bardzo dotknęła go jego reakcja i było mu żal. Chłopak główkował nad czymś energicznie i w końcu po kolejnej długiej ciszy, odezwał się ponownie:
- Nie ma sensu dłużej tego ukrywać. - Newt podwinął rękaw kurtki, odsłaniając prawy nadgarstek.
Oczy Thomasa rozszerzył się do nienaturalnych rozmiarów. Całe przedramię jego przyjaciela pokryte było licznymi, czarnymi żyłami świadczącymi o Pożodze.
- Nic nie mówiłeś... - odezwał się Thomas, nie wiedząc kompletnie, jak na to odpowiedzieć.
- Nic by to nie zmieniło. Nie bez powodu wsadzili mnie do tego cholernego Labiryntu. Może tylko po to, żeby łatwiej było odróżnić Odpornych od takich jak ja - powiedział zrezygnowanym głosem. Dobrze wiedział, że jego dalszy czas na Ziemi, za niedługo dobiegnie końca.
- Jeszcze możemy to odkręcić. Naprawdę. Wyleczymy cię. - Thomas był gotowy uratować swojego przyjaciela. Nie pozwoli mu umrzeć, nie teraz.
- Nie przejmuj się mną. Teraz liczy się Minho. On nas potrzebuje. Jeśli jest choć cień szansy, że zdołamy go uratować, nie możemy przepuścić takiej okazji. Za wszelką cenę. - Newt mówił to tak stanowczo, że z pewnością przekonałby do swojej racji wiele osób, ale nie Thomasa. Brunet dobrze wie, że Minho też trzeba uratować, ale przy okazji mogą też pomóc Newtowi.
- Okej - szepnął, nie chcąc przypadkiem wpaść z nim w kolejną kłótnię.
Między nimi znowu nastała długa cisza. Oboje wpatrywali się w wielki kompleks DRESZCZu daleko przed nimi. Newt osunął kurtkę z powrotem na nadgarstek i westchnął głośno.
- Wiesz, że musisz o tym jej powiedzieć? - odezwał się Thomas, mówiąc o Heather. - Ona ma prawo to usłyszeć i ty też dobrze o tym wiesz.
- Tak, ale... Nie chcę jej niepokoić - mruknął cicho. Szczerze to bał się mówić o tym Heather. Obawiał się jej reakcji. Nie chciał jej zranić.
- Jak już powiedziałeś mi, to powiedz to też dziewczynie, z którą jesteś jeszcze bliżej niż z kimkolwiek innym - namawiał go.
- A jeśli mnie odrzuci? Jeśli się mnie przestraszy? - Newt wydawał się tak załamany i niepewny siebie, jak jeszcze nigdy w życiu. To było do niego niepodobne.
- Newt, mówisz tak, jakbyś jej nie znał. Już w Labiryncie zauważyłem, że ma strasznie dobre i wielkie serce. Zrozumie to.
- Będzie chciała mi pomóc, a tu już nie ma czego ratować. Thomas, jestem na skraju cholernej śmierci. - Mimo że rozmawiał o tak przykrych rzeczach, to nie wydawał się zbytnio przerażony tym, że za niedługo umrze. Bardziej bał się, że może tym zranić dziewczynę.
- Jeśli nie ty, to ja jej powiem. Choć pewnie chciałaby się dowiedzieć od ciebie.
Newt zaczął się nad tym gorączkowo zastanawiać. Powinien jej powiedzieć i dobrze o tym wie, ale przerażenie pokrywało całą jego osobę. Nastała chwila zanim się odezwał:
- Przyprowadź ją tutaj.
Thomas przytaknął i ruszył na dół. Heather już tam na niego czekała.
- I co? Mówił coś? - zapytała zmartwiona.
- Chciał żebyś do niego przyszła. - Thomas omiótł ją zmartwionym wzrokiem, a Heather dobrze wiedziała o co chodzi. Jej podejrzenia się potwierdziły. Jest tego pewna.
Przytuliła szybko Thomasa, dziękując mu za wiadomość i wcześniejszą jego rozmowę z chłopakiem. Dziewczyna zacisnęła oczy i przygryzła dolną wargę, by powstrzymać nadmiar emocji. Szybko ruszyła na górę z gigantyczną obawą.
Newt tym razem już nie siedział, tylko stał i niecierpliwie jej oczekiwał w głowie powtarzając to, co zaraz miał jej powiedzieć.
- Hej... - szepnął smutno, prostując się.
Heather nie czekała na to, co miał jej do powiedzenia. Ruszyła szybko ku niemu i objęła szczelnie. Newt prędko to odwzajemnił.
- Wiem wszystko - szepnęła w jego ramię. - Nie umiesz się z tym kryć - zaśmiała się cierpko, mimo że kompletnie nie było jej do śmiechu.
Cały stres uleciał z Newta. Na szczęście nie musiał się przezwyciężać z tym, by jej powiedzieć. Heather odsunęła się od niego i pochwyciła w swoje dłonie jego prawy nadgarstek bardzo delikatnie. Spojrzała na niego niepewnie, czy może to zrobić. Chłopak przytaknął głową, na co dziewczyna podciągnęła lekko w górę jego rękaw kurtki. Teraz już bardzo dokładnie mogła przyjrzeć się objawom choroby.
Przejechała delikatnie palcami po jego przedramieniu bojąc się, że jakoś zrobi mu krzywdę. Newt nic nie zrobił, co nastolatka odebrała, że go to nie bolało lub po prostu udawał. Heather z powrotem wzrok skierowała na jego twarz. Uśmiechała się pomimo, że po jej policzkach spływały łzy smutku.
- Ciszę się, że przynajmniej chciałeś mi powiedzieć - szepnęła. Naciągnęła z powrotem rękaw kurtki na nadgarstek i czule złapała go za tą dłoń. - Wyleczymy cię i nie chcę słyszeć sprzeciwów. Dołączymy do planu wykradnięcie leku. Na pewno go mają. Muszą - mówiła zdeterminowana, by jej idea się spełniła.
- Heather, nie chce żebyście narażali się dla mnie. To już i tak cholerny koniec - powiedział stanowczo.
- Zamknij się - syknęła. - Wszystko będzie dobrze. Ja to wiem. - Choć próbowała być twarda, to i tak dużo łez zaczęło spływać jej po policzkach.
Newt przyciągnął ją do siebie i mocno przytulił, głaszcząc po głowie.
- Daj sobie pomóc, proszę - szepnęła błagalnie, łkając delikatnie.
Newt powoli odsunął ją od siebie i spojrzał na jej zapłakaną twarz. Przetarł delikatnie kilka łez na niej spływających i uśmiechnął się delikatnie, starając się ją uspokoić. Następnie ujął jej twarz i powoli zbliżył ku swojej całując czule jej usta. Nie chciał jej stracić, a ona jego, więc jedynym wyjściem było znalezienie leku, by nikt psychicznie nie ucierpiał. Choć obie strony widziały w innych barwach cały ten plan.
- Dobrze.
CZYTASZ
Brave as a Bear || Newt
FanfictionPokolenie nastolatków, odpornych na chorobę panującą na świecie, zostaje uwięzione w Labiryntach. W jednym z nich są sami chłopcy. Pewnego dnia, kiedy to Pudło powinno przywieźć kolejnego osobnika płci męskiej, dostarcza dziewczynę. Pewnie to pomyłk...