16.

2.4K 92 6
                                    

- Wysiadać! Wysiadać! - zaczął wołać jeden z zakapturzonych facetów wskazując prawą ręką ku wyjściu z helikoptera.

- Heather, obudź się! - Newt zaczął szturchać dziewczynę, która chwilę wcześniej smacznie spała na jego ramieniu. Od płaczu była strasznie zmęczona i nawet nie zorientowała się, kiedy zasnęła w trakcie lotu.

Dziewczyna wyprostowała się i natychmiast oprzytomniała. Newt zaczął pchać ją lekko, by wstała i zaczęła kierować się ku wyjściu. On podążał za nią. Reszta grupy również zaczęła opuszczać helikopter. Na zewnątrz stało kilku kolejnych mężczyzn z broniami, którzy wskazywali drogę gdzie mają biec oraz strzelali do atakujących ich ludzi, jacy biegli ku nim potykając się o piasek. Mimo, że byli daleko, Heather kątem oka zauważyła, że nie zachowują się jak normalne osoby. Również tak nie wyglądają. W ciemności spostrzegła, że mieli poszarpane ubrania na sobie, a niektórzy nie posiadali kilku kończyn. Między strzałami usłyszała, jak wydają z siebie dziwne jęki i krzyki. Nie przypominały one ludzkiego głosu.

- Biegnij! - Z transu wyrwał ją jeden ze strzelających. Dziewczyna zorientowała się, że zaczęła przyglądać się całej tej sytuacji za długo. - To Poparzeńcy! - dodał ponaglając ją.

Poparzeńcy

To słowo zostało jej w pamięci. Kim są ci ludzie? Czemu ich atakują? I dlaczego wyglądają i zachowują się tak dziwnie? Te pytania krążyły jej w głowie.

Newt złapał za dłoń Heather, bo nastolatka nie ruszyła się z ówczesnego miejsca i zaczął biec ciągnąc ją za sobą. Wtedy dziewczyna odwróciła wreszcie wzrok od tych osób i spojrzała na to, co stało przed nią.

Wielki budynek wyglądający jak potężne schronisko z kilkoma piętrami. Większość ścian pokryta była tylko oknami a nad nimi były światła emitujące bardzo dobre wrażenie. Budynek opierał się na ogromnych kolumnach. Wyglądał potężnie.

Strzelający prowadzili grupę do wejścia do budynku. Nie było ono normalne. Wejściem były wielkie metalowe wrota otwierane i zamykane za pomocą prądu. Kiedy tylko wszyscy znaleźli się w środku, jeden z facetów poinformował przez krótkofalówkę pilota helikoptera, że może odlatywać. Brama za nimi zamknęła się pozostawiając na zewnątrz kilka osób broniących schroniska.

- Łał - szepnęła Heather widząc wnętrze budynku.

Pomieszczenie, w jakim się znajdowali, wyglądało jak potężna hurtownia. W kątach zapalały się i gasły czerwone lampki informujące o zagrożeniu. Również po całej budowli rozchodził się alarm. Ludzie biegali z jednej strony na drugą. Kilka wózków widłowych z kartonami przejeżdżało obok nich.

- Ej wy! - zawołał jakiś mężczyzna z krótko ściętymi czarnymi włosami i lekką brodą z bronią w ręku podchodząc do nich. Grupa spojrzała się na niego. Facet był dosyć niski, ale mimo to wyglądał groźnie. - Chodźcie za mną - nakazał i zaczął iść w drugą stronę, a za nim podążała reszta.

Mężczyzna zaczął prowadzić ich po różnych zawiłych korytarzach. Nikt podczas drogi się nie odzywał. Po kilku minutach facet zatrzymał się przed metalowymi drzwiami otwierając je na oścież.

- Właźcie tam - nakazał z grobowym wyrazem twarzy. Jego mina i aktualne przerażenie jakie czuli spowodowało, że nie sprzeciwili się mu i po prostu w szybkim tempie weszli do środka.

Mężczyzna bez żadnego ostrzeżenia zamknął drzwi za ostatnią osobą jaka weszła. Zakluczył je, przez co teraz nie mogli wyjść z pokoju w jakim się znaleźli.

Pomieszczenie wyglądało na jakiś składzik. Na środku stała drabina, po lewej stronie mopy i różne specyfiki do czyszczenia oraz mały stolik z krzesełkami. Po prawej kilka łóżek piętrowych w opłakanym stanie. Z tyłu umieszczona była szara kanapa oraz kolejny (tym razem większy) stół bez krzeseł. Na ziemi porozrzucane były jakieś śmieci. Jedna duża lampa na suficie oświetlała cały pokój.

- Z chęcią chciałabym wiedzieć, co tu się dzieje, ale jak widzę to odpowiedzi za szybko się nie doczekam - powiedziała Heather komentując całą sytuację.

Thomas ruszył przed nich rozglądając się po pomieszczeniu w celu znalezienia czegoś, co wyjaśniłoby tę całą akcję. Przyglądał się uważnie każdej napotkanej rzeczy, czy to była pusta paczka po chrupkach, czy zapisana kartka papieru.

Reszta grupy również zaczęła rozchodzić się po pokoju. Minho oparł się o duży stół z tyłu, Patelniak, Winston oraz Teresa usiedli na ziemi pokrytej jakąś starą płachtą, natomiast Newt i Heather zajęli kanapę. Dziewczyna rozłożyła się na niej tak, że głowę miała położoną na oparciu, a nogi wygodnie leżały na kolanach Newta. Chłopakowi najwidoczniej to nie przeszkadzało, bo sam zaczął bawić się sznurówkami nastolatki. Thomas po zbadaniu całego pomieszczenia położył się na stole, o który oparty był Minho.

Wszyscy zaczęli rozmyślać o tym, co może się stać za chwilę i o tym, co stało się niedawno. Byli w szoku, że udało im się uciec z Labiryntu. Heather wciąż było strasznie smutno z powodu śmierci Chucka, ale starała się o tym nie myśleć, bo łzy mimowolnie zaczęłyby jej spływać po policzkach. Wie również, że jeśli chłopiec jest gdzieś tam na górze i patrzy na nią to nie chciałby, aby ona była smutna. Nie uda jej się niestety cofnąć czasu, by Chuck znowu żył, ale każdy dobry, czy zły wybór będzie dokonywać z myślą o nim.

Drzwi pomieszczenia otworzyły się i przez zgrzyt, jaki przy tym wydały zwróciły uwagę grupy. Każdy obrócił głowę w ich stronę. Heather musiała przewrócić całe swoje ciało, by zobaczyć kto w nich stał, bo wcześniej leżała na plecach tyłem do drzwi. Po drugiej stronie stał ten mężczyzna, jaki ich tu wprowadził, lecz już nie sam. Obok niego pojawił się facet o blond włosach, niewidocznym zaroście, ubrany w czarną, skórzaną kurtkę i niebieski sweter z golfem. Na jego widok wszyscy wstali ze swoich ówczesnych miejsc i podeszli do niego.

- Co u was słychać? - zapytał jak gdyby przed chwilą nic dziwnego się nie stało.

Brave as a Bear || NewtOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz