39.

1.7K 70 7
                                    

Jechali już przez ponad miesiąc. Rutyna powtarzała się codziennie. Wstanie rano, jechanie dalej, kilka krótkich przerw, gdy się ściemnia, szukanie miejsca na przespanie nocy i w kimę.

Większość osób już nawet ze sobą nie rozmawiała, bo wszystkie tematy, o których mogli pogadać, skończyły się w pierwszych dniach.

Samopoczucie Heather poprawiło się. Co prawda wciąż wracała myślami do tamtej koszmarnej nocy, ale szybko zgarniała je w otchłań umysłu. Musiała skupić się głownie na przeżyciu własnym i pozostałych oraz o odratowaniu Minho. Wizjo-sny od czasu do czasu ją nawiedzały, ale głównie powtarzały się tyle, że teraz przez "oglądanie" ich kilkukrotnie dostrzegła więcej szczegółów. Na przykład ci ludzie, którzy zabrali ją i jej tatę, mieli wyszyty na kurtkach napis "DRESZCZ". Przez to dziewczyna znienawidziła ich jeszcze bardziej. DRESZCZ za wszelką cenę chciał zmienić ich nastawienie do siebie, by nastolatkowie im zaufali, a sami przyczynili się do okropnych rzeczy byleby znaleźć lek, który pewnie nawet nie istnieje.

Przynajmniej tak uważała Heather.

Kilka tygodni temu Vince w jednym ze starych budynków, na który się po drodze natknęli, znalazł mapę, jakiej aktualnie używał, by doprowadzić wszystkich do celu. Jak on to określał: "Do końca drogi zostało kilka tygodni".

Aktualnie słońce dopiero co wschodziło, a wszyscy spali na pustynnym piasku. No, prawie wszyscy.

Heather jak zwykle obudziła się pierwsza analizując wizję sprzed chwili. Nie powiedziała o nich jeszcze nikomu, choć powinna. Usprawiedliwiała się tym, że nie ma jeszcze dobrej chwili na to.

W pewnym momencie usłyszała głośny stukot. Jakby coś się do nich zbliżało.

Podniosła głowę z ziemi i przymrużyła oczy, próbując dostrzec skąd dobiega hałas. Kilka innych osób obudziło się, przez coraz to głośniejszy dźwięk.

- Co do...? - mruknął Newt, dopiero co się wybudzając. Popatrzył na Heather doszukując się w jej twarzy odpowiedzi na hałas. - Co się dzieje, do cholery?

- Nie wiem - odparła. W końcu wzrokiem wyhaczyła coś. Coś dużego. - Pociąg? - zapytała samą siebie, dziwiąc się przy tym. W nocy nikt nie zauważył w pobliżu torów.

Maszyna jechała po ich prawej wzdłuż trasy, jaką pokazywały jej tory. Gdyby chcieli to i tak nie mieliby się gdzie schować. Byli na pustyni, a wysokie góry oddalone były od nich o kilkanaście metrów. W ciszy każda wybudzona osoba przypatrywała się pociągowi.

Miał kilka lub nawet kilkanaście doczepionych wagonów, każdy w innym kolorze. Na jednym z nich namalowane były litery. Heather szybko je rozczytała.

DRESZCZ.

- O kurde - szepnęła. - To DRESZCZ - dodała już głośniej, by każdy ją usłyszał.

Ale pociąg się nie zatrzymał, by na przykład zgarnąć ich ze sobą. Jechał dalej. Nikt z jego środka się nie wyłonił lub nie zaczął strzelać. Maszyna minęła ich, jak gdyby nigdy nic.

- Pośpieszmy się może - zaproponował Vince. Bał się, że pociąg zaraz po nich wróci.

Pozostali bez słów wykonali jego polecenie. Szybko zjedli śniadanie i wskoczyli do wozów, by następnie z piskiem opon się oddalić.

- Czemu po nas nie zawrócili? - zaczęła Heather, siedząc w tym samym aucie z tą samą grupą ludzi.

- Może nas nie zauważyli - powiedział Patelniak.

- A co mogli wieźć w tym wagonach? - pytała dalej.

- Jedzenie, bronie, maszyny do zabijania nas...? - wymieniał kolejno to chłopak, licząc każdą rzecz na palcach.

Brave as a Bear || NewtOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz