- Hej, Newt! Łap! - zawołała Heather rzucając chłopakowi, oddalonemu od niej o jakieś dwa metry, długi i ostry nóż.
- Dzięki! - odpowiedział jej łapiąc narzędzie za rękojeść i kierując się do pnia drzewa, które wraz z innymi chłopakami mieli wyciąć na przygotowanie ogniska.
Heather natomiast skierowała się do lasu, w którym od trzech tygodni dzięki swoim nowo odkrytym umiejętnościom, ćwiczyła strzelanie z łuku do tarcz, które sama zrobiła. Podniosła i zawiesiła sobie przez ramię torbę ze strzałami, która leżała obok niej oraz wzięła w dłoń broń, kierując się w głąb lasu. Za każdym razem, gdy wchodziła do środka czuła lekki niepokój. Jest tu dopiero od miesiąca, więc nie zdążyła przyzwyczaić się do warunków tu panujących. Starając się ominąć pajęczyny powstałe między drzewami, przedostała się do docelowego miejsca. Wyjęła z torby jedną strzałę, przyłożyła do łuku, napięła ją i strzeliła w sam środek jednej z tarcz. Z kilkoma następnymi zrobiła to samo.
Po kilkunastu minutach, słysząc głośne śmiechy chłopaków, skierowała się w stronę wydobywającego głosu. Chwila katorgi z przedostaniem przez gałęzie i już znalazła się poza lasem. Zauważyła liczną grupę chłopaków, którzy podążają wzrokiem za nowym członkiem Labiryntu. Dzisiaj minął dokładnie miesiąc od przywiezienia Heather tutaj, co oznaczało, że powinna pamiętać, iż tego dnia zostanie dostarczony nowy osobnik, ale kompletnie wyparowało jej to z głowy. Dopiero teraz, widząc uciekającego chłopaka, sobie o tym przypomniała. Podeszła bliżej, lecz gdy tylko postawiła jeden krok w ich kierunku, nowy więzień się wywrócił, na co wszyscy wybuchli śmiechem (w tym cicho parsknęła Heather).
- Kto to jest, Gally? - zapytała, gdy dotarła do wciąż rozbawionych chłopaków.
- Nie mam pojęcia. Na razie widać, że z niego niezła łamaga - parsknął. - Idźcie po niego chłopaki - zwrócił się do dwóch stojących obok niego nastolatków, którzy na jego polecenie ruszyli w kierunku oszołomionego świeżego.
Szarpnęli nim i doprowadzili do jednej z klatek przeznaczonych dla nowych osób. Wtargnęli go tam, po czym zamknęli, by nie mógł się wydostać. Heather przyglądała się ich ruchom z uwagą, ponieważ pierwszy raz (oprócz swojego przybycia tutaj) oglądała "przywitanie" nowych. Po upewnieniu się, że nastolatek nie ma możliwości ucieczki, odeszli. Dziewczyna jeszcze przez chwilę patrzyła na świeżego z zainteresowaniem, a on na nią z szokiem na twarzy, po czym poszła odnieść łuk i torbę ze strzałami pod jedno z drzew.
Schylając się, odłożyła rzeczy na swoje miejsce, przez co kilka kosmyków jej włosów wypadło z luźnego koka, którego jeszcze rano sobie zrobiła. Zdjęła gumki z włosów i na nowo próbowała zrobić sobie ówczesną fryzurę. Na złość, kiedy już skończyła, kolejne kosmyki opadły na jej oczy, które już zignorowała, dmuchając na nie z irytacją. Kątem oka zobaczyła jak Alby - ich dowódca - uwalnia świeżego i zaczyna go oprowadzać, po kolei wyjaśniając co, gdzie i jak.
Będąc w obozowisku wyjęła z jednej ze skrzynek jabłko ze względu na głód, który zaczął jej doskwierać. Nadgryzając kawałek owocu, usłyszała głos Alby'ego.
- Tu śpimy - przerwał pokazując świeżemu hamaki rozstawione w różnych miejscach. - O, a to jest Heather - powiedział zauważając nastolatkę.
- Cześć - wybełkotała z pełną buzią podchodząc do nich. Na przywitanie podała rękę nowemu, którą on przyjął.
- Ona zajmuje się obroną. Żadna inna praca nie pasowała jej tutaj, więc wymyśliliśmy nową robotę - wyjaśnił i zaśmiał się. Nowy kręcił głową przyjmując jego słowa do wiadomości. - Dobra lecimy dalej - odparł, kierując nowego w przeciwną stronę.
CZYTASZ
Brave as a Bear || Newt
FanfictionPokolenie nastolatków, odpornych na chorobę panującą na świecie, zostaje uwięzione w Labiryntach. W jednym z nich są sami chłopcy. Pewnego dnia, kiedy to Pudło powinno przywieźć kolejnego osobnika płci męskiej, dostarcza dziewczynę. Pewnie to pomyłk...