Słońce swoimi promieniami atakowało wszystkie osoby znajdujące się na dużej wyspie oddalonej o kilkaset kilometrów od wcześniejszego miejsca zamieszkania. Ludzie albo siedzieli przy ognisku, bo zaraz miał być wieczór, albo przechadzali się po nowej bazie. Dzień wcześniej wszyscy podjęli decyzję, by wyryć na kamieniu (jak to było za czasów Strefy) imiona wszystkich poległych w walce z DRESZCZem, który w stu procentach został pokonany. Chuck, Winston, Alby, Teresa... Między innymi oni znaleźli się na skale. Codziennie kilka osób podchodziło do niej i nie raz płakało. Przypominali sobie wspólnie spędzone chwile z nimi czy to, jak dzielnie walczyli. Ale tutaj już nic nikomu nie grozi. Tutaj wszyscy są bezpieczni na dobre i mogą żyć do naturalnej śmierci.
Tymczasem Newt i Heather przechadzali się po piaszczystej plaży, trzymając się za dłonie. Oboje uśmiechali się jak głupi i wciąż nie mogli uwierzyć w to, że już po wszystkim, i że są szczęśliwi oraz cali. Po tylu latach walki wreszcie los im się odpłacił.
Zatrzymali się w momencie, kiedy słońce powoli zaczęło zachodzić za horyzont. Szum wody i lekki podmuch wiatru bardzo pomagał im w całkowitym odstresowaniu się i zapomnieniu o rzeczywistości. Heather w pewnym momencie wyciągnęła dłoń do swojej kieszeni i wyjęła z niej naszyjnik. Ten sam, co dał jej Newt, kiedy był pewny, że umrze. Dziewczyna przyjrzała się mu z bliska bardziej dokładnie.
- Przeczytałaś go? - zapytał Newt.
- Co? - odparła zbita z tropu.
- W środku jest list, który napisałem dla ciebie. Inny ma Thomas - wyjaśnił.
- Jeszcze nawet tego nie otwierałam i nie mam zamiaru. Pisałeś to pod wpływem chwili, kiedy byłeś pewny, że umrzesz. Nie chcę tego czytać, póki jesteś ze mną cały.
- Więc go wyrzucisz?
- Nie! Skąd ten pomysł? - zaprzeczyła. - Noszę go ze sobą codziennie. Jest dla mnie tak samo ważny, jak mała figurka, którą dał Chuck Thomasowi i mnie.
Newt ścisnął mocniej jej dłoń, ciesząc się na jej reakcję. Sam nie chciał, żeby to czytała, ale miłe było to, że wciąż go trzyma. Pisząc ten list był zbyt pewny swojej śmierci, a los obrócił jego tok myślenia o sto osiemdziesiąt stopni.
- Wciąż wspominasz ich? - odezwał się ponownie Newt. - No wiesz, Chucka, Teresę, Winstona?
- Oczywiście - mruknęła trochę smutno na myśl o śmierciach ich wszystkich. Z pewnością byłoby jej łatwiej, gdyby nie widziała śmierci każdej z tych osób. - Chucka kochałam jak brata. Był dla mnie pierwszym przyjacielem w Strefie. Teresa była jak siostra przed zdradą, ale dopiero po jej śmierci zrozumiałam to, że naprawdę była dobrą osobą. Chciała tylko pomóc i to już nie jej wina, że znaczenie tego słowa źle wpoił jej DRESZCZ. Winston i reszta... Dobrzy przyjaciele, którzy nie raz mi pomogli czy uratowali życie. To dzięki nim wszystkim teraz tutaj jesteśmy. Zasłużyliśmy, żeby być szczęśliwi, tak ja reszta - uśmiechnęła się delikatnie.
Newt skierował głowę Heather w swoją stronę i czule pocałował jej usta. Oboje byli szczęśliwi swoją obecnością. Wiele przeżyli, a teraz należało im się szczęście.
I jak to się mówi na zakończenie historii?
Żyli długo i szczęśliwie (choć nie przesadzajmy, że aż tak).

CZYTASZ
Brave as a Bear || Newt
FanficPokolenie nastolatków, odpornych na chorobę panującą na świecie, zostaje uwięzione w Labiryntach. W jednym z nich są sami chłopcy. Pewnego dnia, kiedy to Pudło powinno przywieźć kolejnego osobnika płci męskiej, dostarcza dziewczynę. Pewnie to pomyłk...