40.

1.6K 73 31
                                    

Szli na wprost siebie. Kilka osób ze sobą rozmawiało, a reszta podążała w ciszy. Żar słońca jedynie utrudniał wędrówkę, bo co chwila ktoś musiał napić się wody, a nie zostało jej zbyt wiele. Po przejściu przez góry, natknęli się na kolejną pustynię. Wędrowali już kilka godzin. Słońce powoli zachodziło. Kilka minut temu uchwycili wzrokiem małe bajorko wody, ale niezbyt się im spieszyło, by do niego dotrzeć. Po prostu nikt nie miał siły.

Heather szła na przodzie. Oczy miała lekko przymknięte, a na głowę zarzuciła sobie kurtkę, by nie dostać udaru. Chorą kostkę ciągnęła za sobą, ale gdy tylko ktoś proponował jej pomoc - odmawiała. Dobrze wiedziała, że wszyscy są tak zmęczeni, jak ona i tylko by zmęczyła ich jeszcze bardziej. Ciężki plecak nie ułatwiał jej chodzenia, ale motywowała ją myśl, że im wcześniej będą na miejscu, tym szybciej uratują Minho... i resztę, oczywiście.

- Cześć, Heather - odezwał się Jack, który to przed chwilą przyśpieszył kroku, by ją dogonić i z nią porozmawiać. - Jak się trzymasz?

- Czemu każdy zadaje mi to pytanie? - powiedziała nieco za głośno i trochę agresywnie. Jack nieco podskoczył na jej ton głosu. Nie spodziewał się takiej reakcji, ale jest ona uzasadniona. Od czasu, gdy wyruszyli dosłownie każda osoba, z jaką ona rozmawiała, zadawała jej to pytanie i oczywiście każdej wtedy chodziło o porwanie Minho. Mimo, że wiedziała, iż pytają z troski to i tak po czasie było to strasznie denerwujące.

Jednak Heather szybko zrozumiała, jak to mogło zabrzmieć, a z racji, że Jacka trochę polubiła to nie chciała go do siebie zrażać.

- Przepraszam - odparła już delikatniejszym głosem. - Jest okej.

- A co z kostką? - zapytał, wskazując prawą ręką na ciągniętą przez dziewczynę kończynę.

- Jest na pewno lepiej, ale przez wcześniejszy bieg trochę boli.

- Ważne, że dajesz radę chodzić. - Po jego wypowiedzi, rozmowa między nimi urwała się na kilka cichych minut. Dla chłopaka była to niezręczna cisza, choć dla Heather nie. Nawet nie miała siły z nim rozmawiać, ale dobrze wiedziała, że skupianie się nad odpowiedzią na jego pytania, powstrzymuję ją od zaśnięcia na stojąco. - Tak w ogóle... Kim był dla ciebie Minho? - zapytał ostrożnie bojąc się jej reakcji.

Heather napięła się. Nie chciała o nim rozmawiać, bo strasznie bolała ją jego strata. Motywowała się tym, że uda im się go odbić od DRESZCZu.

- Nie był, tylko jest przyjacielem - zaznaczyła. Nie spodobało jej się, jak Jack mówi o nim tak, jakby nie żył.

- Aha, a Thomas? - Jack wydawał się zaciekawiony jej relacjami z innymi.

- Też przyjaciel.

- A Patelniak i Newt? - pytał dalej.

- To jest jakieś przesłuchanie, czy co? - uniosła głos. Heather nieco wściekła się jego wścibskością lub to po prostu wina zmęczenia.

- Nie, przepraszam. Jestem ciekaw i tyle - sprostował, zrozumiawszy swój błąd.

Dziewczyna westchnęła głośno, starając uspokoić siebie.

- Patelniak też przyjaciel, a Newt... Łączy nas bliższa relacja - mruknęła tak cicho, że ledwo ją było słychać.

Podczas, gdy oni dalej ze sobą rozmawiali, Newt, który był kilka metrów za nimi, mierzył Jacka wrogim spojrzeniem. Nie był pewien jego zamiarów, ale nie wyglądały one za dobrze. Przynajmniej według niego.

- Newt - zagaił Patelniak, idący obok niego. - Jesteś podejrzanie cicho - dodał, spoglądając na osoby, jakim przyglądał się blondyn.

- Nikt głośno nie planuje morderstwa - odparł, jakby to co powiedział, było najnormalniejszą rzeczą na świecie.

Patelniak zaśmiał się cicho i jednocześnie przestraszył, ale przyznał mu rację. Newt w głowie naprawdę coś planował. Nie było to morderstwo oczywiście, aczkolwiek taka opcja przeleciała mu przez umysł. Stwierdził, że musi pokazać Jackowi, że Heather jest zajęta i nie jest zainteresowana innymi chłopakami, prócz samego siebie. Stwierdził, że do niej podejdzie i obejmie, czy pocałuje w policzek, ale nawet z daleka widać było, że dziewczyna jest strasznie zmęczona, więc jej reakcja na to mogłaby być nadpobudliwa. Zrezygnował z tego pomysłu i szedł dalej w nadziei, że wreszcie Jack sobie pójdzie lub trafi go szlag.

Gdy pod zbliżającą się noc, dotarli do bajorka, od razu napełnili butelki z wodą i rozsiedli się wokół niego. Temperatura nie była zimna, ale też nie gorąca, więc stwierdzili, że nie będą wzniecać ogniska. Okryli się kocami, które wzięli jeszcze z bazy i zajadali kolację. Prowiant powoli się kończył, więc musieli się przygotować na polowanie rano. Dla tak dużej grupy trzeba, by było złapać jedno duże lub dwa średnie zwierzęta, o ile jakieś jeszcze żyły.

W nocy Heather nie zasnęła, mimo to że była zmęczona za dnia. Dręczyło ją dziwne przeczucie, że zaraz może stać się coś złego. Miała nadzieje, że to tylko przeczucie.

Siedziała oparta o swój plecak przykryta kocem. Obok leżał plecami do niej Newt okryty tym samym materiałem, a z drugiej strony, trochę dalej, Thomas. Brunet spał jak zabity.

- Nie śpisz? - szepnął Newt, by nie obudzić pozostałych. Ziewnął i odwrócił się do niej przodem, zagłębiając wzrok w jej profilu.

- Jak widać - odparła równie cicho i nieco smutnym głosem, miętoląc w dłoni jedną z bransoletek.

- Coś się stało? Jack ci coś zrobił? - Newt od razu wychwycił jej ton głosu. Wstał do pozycji siedzącej gotów, by w razie potrzeby szybko zareagować.

- Co? Nie! - Oderwała się od bransoletki, zakładając ją z powrotem na rękę. Spojrzała przelotnie na twarz chłopaka, a następnie powędrowała nim na bajorko przed nimi. - Mam złe przeczucie, że zaraz może się coś stać i... - zatrzymała się na chwilę. Przez kilka sekund zastanawiała się, czy powiedzieć mu o wizjo-snach. Z jednej strony powinna, ale bała się, że Newt jej nie uwierzy. Choć przy pierwszej wizji jej wysłuchał.

- I? - Starał się zachęcić ją do dokończenia wypowiedzi. - Coś cię jeszcze trapi? - Złapał jej dłoń, próbując pokazać, żeby mu bardziej zaufała.

Heather spojrzała na ich splecione palce. Powinna mu powiedzieć o wszystkim, ale czuje jakby miała jakąś blokadę. Westchnęła głośno i spoważniała.

- Ta rozmowa nie powinna odbyć się tutaj - powiedziała. - Ktoś może nie spać, a nie chcę, żeby nas usłyszał. Oddalmy się trochę od reszty to wszystko ci powiem.

- Jasne. - Newt zgodził się od razu. Wstał zaraz za dziewczyną i powędrował za nią parę metrów od pozostałych. Był gotów dowiedzieć się wszystkiego od niej. Musiał jej pomóc. Chciał jej pomóc.

Chciałby zrobić wszystko, by jej zmartwienia odeszły w niepamięć. By, pomimo przykrych zdarzeń, była szczęśliwa. Ostatni raz jej szczery uśmiech widział kilka godzin przed atakiem DRESZCZu. Chciałby go zobaczyć znowu i najlepiej, by to on był jego sprawcą.

Brave as a Bear || NewtOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz