55.

1.3K 64 11
                                    

Pod osłoną nocy prawie każdy był już na swoim miejscu. Brenda i Heather dostały się do parkingu z autobusami, Patelniak wspinał się na dźwig, Jorge już dawno był w bazie, a Newt, Thomas, Gally i Teresa w jednym z wielkich wieżowców.

- Brenda, Heather? Jak u was wygląda sytuacja? My już odłączamy zasilanie - poinformował Thomas przez krótkofalówkę.

Dziewczyny właśnie ukrywały się za jednym z autobusów, bo (jak na dosyć spory parking) był tu jeden strażnik, którego trzeba było unieszkodliwić i odebrać klucze do pojazdu.

- Tak, że nie przeszkadzaj - odpowiedziała mu Brenda.

- Bądźcie gotowe na znak.

- O nas się nie martw - powiedziała Heather, przejmując krótkofalówkę. - Jak się trzyma Newt?

Zapadła chwila milczenia, podczas której dziewczyny zdążyły przemknąć obok strażnika będącego blisko nich. Heather nieco zaczęła się martwić. Czemu Thomas się tak długo nie odzywa?

- Jest cały - odpowiedział Thomas, powodując u niej ulgę.

Nastolatka schowała krótkofalówkę do kieszeni i pobiegła za Brendą, która właśnie przymierzała się do zaatakowania tego strażnika. Widocznie nie potrzebowała pomocy, bo sprawnym ruchem znokautowała go powodując, że mężczyzna zemdlał.

- Niezła jesteś - odparła Heather, patrząc na jej dalsze poczynania.

Brenda wyjęła z jego kieszeni klucze, broń, krótkofalówkę i kajdanki. Ostatnią rzeczą przyczepiła jego rękę do wysokiego słupa obok, tak by nie mógł się łatwo uwolnić. Krótkofalówkę rzuciła z całej siły o ziemię rozpadając ją na małe kawałeczki, a broń i klucze z chęcią wzięła dla siebie.

- Bierzemy auto, udajemy się w ustalone miejsce spotkania i czekamy - poinstruowała Brenda z wielkim, zwycięskim uśmiechem na twarzy, choć Heather bardzo dobrze znała ten plan.

Wzięły pierwszy lepszy niebieski autobus, dobrały do niego kluczyki i odpaliły. Brenda poprowadziła pojazd w wyznaczone miejsce. Teraz pozostało im tylko czekać w niecierpliwości.

A po kilku godzinach włączył się głośny alarm.

- Co jest? - zapytała przestraszona Heather.

- Włączyli alarm. Połapali się, że nasi są w środku - odpowiedziała opanowanym głosem Brenda, choć była tak samo przestraszona jak jej przyjaciółka. - Chłopaki, szybciej.

- Brenda? Heather, halo! Jesteście tam? - Z krótkofalówki dało się słyszeć głos Gally'ego.

Heather jak oparzona wyjęła urządzenie z kieszeni.

- Tak! Gdzie jesteście?! - odpowiedziała od razu.

- Widzę ich! - poinformowała Brenda. Wychwyciła wzrokiem Gally'ego prowadzącego mnóstwo dzieci za sobą. Odpaliła autobus i podjechała do nich bliżej.

Dziewczyny szybko wyszły z auta, tym samym karząc dzieciom wchodzić do środka.

- Gdzie jest Newt i Thomas? - zapytała przerażona Heather, zauważając, że nie ma ich z Gally'm. Momentalnie serce jej stanęło. Już mieli uciekać.

- Nie ma ich z wami? - zapytał zbity z tropu.

To wystarczyło, żeby Heather spanikowała jeszcze bardziej. Nie potrwało długo, aż postanowiła postawić wszystko na jedną kartkę:

- Masz lek prawda? - Gally pokiwał głową. - Świetnie. Lece po chłopaków.

- Heather, nie! - zawołał do biegnącej już dziewczyny, ale ta go zignorowała.

Nie wiedziała kompletnie jak wygląda cały kompleks DRESZCZu i gdzie mogą być chłopacy. Polegała tylko na własnej intuicji. Nie była pewna czy robi dobrze, chcąc ich poszukać. Z pewnością znienawidziłaby się, gdyby przez nią chłopacy zginęli, a teraz skoro plan już i tak się sypał, nie pozostało jej nic innego jak rozsypać go jeszcze bardziej. Mogła zostać w aucie - to fakt - ale dręczyłoby ją to, co dzieje się z jej bliskimi.

Przebiegła przez najbliższe drzwi, a następnie schodami w górę.

- Czy ona jest normalna?! Nie tak miał wyglądać plan! - Gally nieco się zdenerwował. Brenda była za to spanikowana. Thomas i Newt z pewnością poradzą sobie z wyjściem, ale teraz jak Heather poszła ich szukać to miała obawy, czy to dziewczyna się nie zgubi.

- Leć za nią! Może jeszcze ją znajdziesz! Znasz lepiej ten kompleks niż ktokolwiek inny! - nakazała. - Zajmę się dzieciakami. Zostanę tutaj.

Gally nie potrzebował powtórzenia. Natychmiast założył z powrotem maskę, którą chwilę wcześniej zdjął i pobiegł tą samą drogą, co jego przyjaciółka.

Heather tym czasem już zdążyła przebiec setki białych i wypełnionych ludźmi korytarzy, zwracając tym samym na siebie dużą uwagę. Minęła dziesiątki strażników, choć ci nie wydawali się przejęci jej pobytem tutaj. W pewnym momencie nawet przez wzrok przemknęła jej Teresa, ale szybko zrzuciła ją na bok umysłu. Poczuła się ponownie zdradzona, ale teraz najważniejsze było znalezienie chłopaków.

Biegnąc już tak kolejny korytarz, zatrzymała się, bo prawie swoim ciałem przewróciła postać przed nią stojącą. Podniosła głowę w górę i wytrzeszczyła oczy.

Blond włosa kobieta wyglądająca tak samo jak... Ava Paige.

Kobieta wydawała się tak samo zdziwiona widokiem Heather, jak ona jej.

- Heather? - zapytała niepewnie Ava. - Bieganie po korytarzach DRESZCZu chyba nie jest twoim zadaniem w całym planie, prawda?

- Skąd ty...? - zatrzymała się. Nie mogła tracić na nią czasu. Musiała znaleźć Newta.

- Wciąż nosisz te bransoletki? - zapytała znikąd, przykuwając swój wzrok do jej nadgarstka. - Pamiętam jak ci je dałam. Wiesz, że każde z nich ma osobne znaczenie?

- C-Co? Ty mi je dałaś? - Miała nie zwracać na nią uwagi, ale jej sposób mówienia i to o czym mówiła był zbyt przyciągający.

- Owszem. Spójrz. - Pochwyciła jej dłoń w swoje i uniosła wyżej. Skierowała palec wskazujący na pierwszą bransoletką ze strzałą. - Ta symbolizuje twoje zamiłowanie do strzelania. Wiem, że jako dziecko, ale też w Labiryncie kochałaś to robić. Ta - pokazała na tę z twarzą niedźwiedzia - ukazuje twoją odwagę i waleczność. Nigdy się nie poddajesz i zawsze stawiasz na swoim. Dokładnie tak, jak za pierwszym razem kiedy tutaj trafiłaś. A ta - skierowała palec na ostatnią z piórkiem - mówi o twojej delikatności. O dobrym sercu.

Heather patrzyła się na te bransoletki z wielką uwagą. Teraz wszystko zlepiało się w całość. Ta wizja z Avą... To ona dała jej te bransoletki i jeszcze dopasowała do charakteru.

Ale równie szybko opanowała się.

- Ona tylko ciebie zwodzi - pomyślała. - Idź szukać Newta.

- Próbujesz mnie omamić, co? - powiedziała już na głos. Ava posłała jej niezrozumiałe spojrzenie. - Nie dam się znowu wciągnąć w te wasze gierki. Nie po tym, co zrobiliście mi, Newtowi, wszystkim w Labiryncie, mojemu tacie - posmutniała na myśl o ostatniej osobie. Nie wiedziała, co się z nim stało i czy w ogóle żył.

Nie dając powiedzieć kobiecie nic więcej, rzuciła się z powrotem do biegu, zostawiając ją z tyłu z małym uśmiechem na twarzy.

Brave as a Bear || NewtOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz