Jorge prowadził samochód. Pokonali już kilkadziesiąt kilometrów. Aktualnie jechali drogą umieszczoną w górach. Byli już coraz bliżej celu. Auto było dosyć duże. Obok Jorge na miejscu pasażera siedziała Brenda. Za nimi miejsca zajęli Teresa, Heather i Newt, a jeszcze dalej Patelniak, Thomas, Minho i Aris. Jorge obejrzał się za siebie i posłał zwycięski uśmiech pasażerom z tyłu. Wszyscy odpowiedzieli mu tym samym.
W pewnym momencie Jorge zatrzymał pojazd. Wszyscy wysiedli z niego, rozglądając się dookoła siebie. Nie mogli dalej jechać autem. Droga pod górkę była zablokowana przez inne, już stare, auta.
- Dalej idziemy pieszo - skwitował Jorge.
Heather rozejrzała się szybko po otaczającym ją terenie. Wszędzie były góry. Małe lub większe. Przepaść nad nimi otoczona była metalowym płotem, by ktoś kto prowadzi auto, tak łatwo nie spadł.
Newt, który wysiadł z samochodu od razu po niej, już chciał jej pomóc w chodzeniu, lecz dziewczyna się sprzeciwiła:
- Nie, nie pomagaj mi. Z kostką już coraz lepiej. Muszę ją trochę rozruszać.
- No dobra, ale jak coś to wołaj. - Chłopak uśmiechnął się lekko, co dziewczyna odwzajemniła.
Zaczęli przemierzać labirynt aut. Tam, gdzie szyby były wybite lub bagażniki otwarte szukali dobra w postaci jedzenia, picia czy czegokolwiek innego.
Nagle ktoś z gór zaczął strzelać.
- Padnij! - krzyknął Jorge i wraz z Thomasem ukryli się za jednym z aut. Reszta postąpiła podobnie.
Heather schowała się za samochodem terenowym razem z Arisem, Teresą, Brendą i Patelniakiem. Niestety szczęście widocznie jej nie sprzyja, bo kiedy kucała, by się ukryć to zahaczyła o ostrą część auta i rozdarła sobie skórę od łokcia do połowy przedramienia na lewej ręce. Nie było to lekkie zadrapanie.
- Cholera! - mruknęła.
Szybkim ruchem rozdarła sobie połowę bluzki i jej materiał owinęła wzdłuż rany.
- Aris, pomóż mi! - zwróciła się do chłopaka obok niej. Nastolatek odwrócił w jej stronę głowę i natychmiastowo zrobił supeł, by materiał się nie odwiązał.
- Wszyscy cali?! - zawołał Jorge, będąc na samym końcu.
- Prawie! - odkrzyknęła Teresa, wlepiając niepokojący wzrok w ranę Heather.
- Widzieliście skąd te cholery strzelały?! - zapytał Newt, kryjąc się za autem z Minho.
- Nie! - odparła Heather, po czym syknęła cicho, bo rana zaczęła ją piec.
- To ta gnida Marcus wysłał nas w zasadzkę - powiedział Jorge do Thomasa i zaczął szukać czegoś w torbie. Thomas wychylił głowę zza auta i zaczął się rozglądać. Nie potrwało to długo, bo znowu ktoś zaczął strzelać.
- Co teraz? - zapytał, patrząc na Jorge.
- Masz. Trzymaj. - Jorge podał mu, z tego co wywnioskował Thomas, bombę. - Odwrócimy ich uwagę. Będziesz rzucał. - Wyjął z plecaka coś, co po naciśnięciu na tym guzikam miało uruchomić bombę. - Uwaga! Na mój znak biegiem do wozu i zatkać uszy! - krzyknął do wszystkich. - Gotów? - szepnął do Thomasa, na co ten mu przytaknął. - Raz, dwa... - I już miał mówić trzy, ale usłyszał, jak ktoś tuż za nim przeładowuje broń.
- Rzuć to! - Po głosie wywnioskował, że musiała to być dziewczyna. - Już!
Thomas i Jorge odwrócili głowy w ich kierunku i ujrzeli dwie nastolatki. Jedna z nich ma ciemniejszą karnację, a jej włosy są ciemne i długie. Skóra drugiej dziewczyny jest strasznie blada. Włosy w kolorze trochę rudego i trochę blondu. Obie miały na twarzach chusty i wymierzały w nich bronią.
- Powiedziałam: rzuć to! - ponowiła brunetka, kiedy chłopacy nie spełnili jej polecenia. Pozostali wychylili głowy, by zobaczyć, co tam się dzieje. Jorge i Thomas wyrzucili przedmioty trzymane w rękach. Byli nieco przestraszeni, ale nie pokazywali tego po sobie. - Wstawać! Idziemy! - Wstali z rękami uniesionymi ku górze. - Szybciej!
- Spokojnie - uspokajał je Jorge.
- Wy też! - powiedziała brunetka, wskazując bronią na pozostałych.
Heather podniosła się z ziemi powoli i również uniosła ręce do góry. Poczuła, że z jej łokcia spływa krew.
- Bez wygłupów!
- Powoli! - odezwała się ta druga dziewczyna.
Nagle na twarzy ciemnoskórej nastolatki pojawiło się lekkie zawahanie. Przyglądała się ona uważnie twarzy Arisa. Po chwili opuściła broń.
- Aris? - zapytała w szoku.
Wszyscy obejrzeli się w stronę chłopaka. Obie dziewczyny opuściły chusty z twarzy.
- Boże! Harriet?! - Aris ruszył na przód, wymijając wszystkich po drodze i przytulił dziewczynę.
- Co ty tu robisz? - zapytała nie wierząc, że widzi go żywego na własne oczy.
- Sonya! - zwrócił się do drugiej dziewczyny i również ją przytulił.
- Mogłyśmy cię rozwalić! - powiedziała ściskając go mocno.
-Skąd...? - zaczął Patelniak, posyłając im zdziwione spojrzenie.
- Co jest? - dokończył za niego Minho.
- Byliśmy w Labiryncie - wyjaśnił z uśmiechem Aris.
Harriet przybliżyła palce do ust i zagwizdała.
- Możecie wyjść! - krzyknęła na cały głos.
Z gór zaczęli wyłaniać się kolejni ludzie.
- Chodźcie z nami - zwróciła się do wszystkich Harriet i zaczęła ich prowadzić wzdłuż labiryntu aut.
Heather posłała Newtowi niepewne spojrzenie. Nie była pewna, czy zaufać tym dziewczynom, ale i tak podążyła za nimi.
- Co ci się stało w rękę? - szepnął do niej Newt, idąc wraz z nią na tyłach.
- Nic takiego. Zadrapanie - odparła, nieznacznie chowając rękę za swoi ciałem.
- Nie wygląda jak zadrapanie - zauważył.
- Niech odjedzie! - krzyknęła Sonya do jakichś ludzi przed nimi, tym samym kończąc rozmowę Newta i Heather.
Po labiryncie aut przed nimi ukazało się ich o wiele więcej, ale już sprawnych. Przy każdym z pojazdów stało po kilka ludzi widocznie zajętych. Każdy z nich był uzbrojony w broń.
- Zabieramy ich do Bazy. - Harriet zwróciła się do jednej z obcych osób najbliżej niej.
- Jak tu dotarłyście? - zapytał Aris, idąc wraz z dziewczynami na przodzie.
- Odbiło nas Prawe Ramię.
- Co? - zapytał Thomas, wyprzedzając wszystkich, by dojść do Harriet. - Prawe Ramię? Wiecie gdzie są?
Harriet uśmiechnęła się i otworzyła im drzwi auta przed nimi.
- Wskakujcie.
CZYTASZ
Brave as a Bear || Newt
FanfictionPokolenie nastolatków, odpornych na chorobę panującą na świecie, zostaje uwięzione w Labiryntach. W jednym z nich są sami chłopcy. Pewnego dnia, kiedy to Pudło powinno przywieźć kolejnego osobnika płci męskiej, dostarcza dziewczynę. Pewnie to pomyłk...