Chwilę po ich rozmowie, Streferzy zebrali się przed wejściem do Labiryntu, którego zamknięcie się dzieliło kilka minut. Niektórzy z nich trzymali w rękach długie kije, jakie służą do wpędzania zarażonych do środka. Minho, jako jeden z odważniejszych Streferów, prowadził przed Bramę Bena, który ręce uwiązane miał za głową.
- Proszę, wypuście mnie - błagał zdając sobie sprawę, że zaraz zostanie posłany na pewną śmierć. Minho starał się ignorować jego prośby, choć na sercu było mu bardzo ciężko.
Ben został rzucony przed Bramę. Chłopacy z palami otoczyli go, a ci bez stali z tyłu. Blondyn nie miał już możliwości ucieczki. Minho nożem przeciął jego uwiązane ręce, po czym rzucił torbę z przydatnymi rzeczami w głąb Labiryntu. Ben zaczął ciężko oddychać. Z trudem wydobywał z siebie kolejne błagalne o litość słowa. Brama Labiryntu zaczęła się powoli zamykać.
- Kije! - krzyknął Alby. Na jego znak chłopacy, którzy je trzymali, skierowali je w stronę Bena pchając go do środka Labiryntu.
- Nie, proszę! - blondyn prawie płakał.
Heather, która stała kilka metrów od nich i na to wszystko patrzyła, miętoliła w prawej ręce jedną ze swoich bransoletek, by się odstresować i aby jej myśli odbiegły chociaż trochę od tego przykrego zdarzenia.
Ben został wtrącony do Labiryntu bez możliwości ucieczki.
Jeszcze przez chwilę dało się zauważyć jego przerażoną i smutną twarz, po czym Brama zamknęła się, a otworzy się dopiero następnego dnia rano.
Heather z powrotem założyła swoją bransoletkę z zarysem niedźwiedzia na rękę i odbiegła w stronę Bazy. Wzrokiem za nią podążył Thomas.
- Ben należy teraz do Labiryntu - oznajmił Alby z grobową miną. - A wy możecie się już rozejść.
Pod wieczór nieliczni zebrali się pod ścianą z imionami, by uczestniczyć w wykreślaniu Bena z niej. Dzięki światłu stworzonemu przez pochodnie trzymane przez kilku Streferów, Gally mógł wyrzeźbić cienką kreskę symbolizującą utratę kolejnego członka Labiryntu.
- Heather, jak się czujesz? - zapytał ją Newt podchodząc do nastolatki, która siedziała na swoim hamaku. Dziewczyna ze spuszczoną głową w dół wpatrywała się w swoje buty. Włosy, które dziś zostawiła rozpuszczone, zakryłyby jej twarz, gdyby nie to, że co chwilę zakładała je za uszy.
- A jak się mam czuć? - odparła w złości trochę podnosząc swój głos.
- Przepraszam - mruknął, bo zdał sobie sprawę, że jego pytanie w tej chwili nie było trafne. - Wszystko się ułoży - powiedział po chwili spoglądając a jej twarz. - Idź już spać. Za dużo się dzisiaj wydarzyło. Musisz odpocząć przed jutrem.
- Yhm - mruknęła cicho.
- Dobranoc - odparł i odszedł w stronę swojego hamaka nie czekając na odpowiedź, której raczej w takiej chwili, by się nie doczekał.
Chwilę po jego odejściu Heather ułożyła się na hamaku gotowa do spania. Dosyć długo jej to zajęło, a kiedy się udało, przyśnił jej się krótki, ale jakże przerażający sen.
Pokój, biały pokój. Ludzie, których ona zna, ale nie ma możliwości zobaczenia ich twarzy. Poczuła ukłucie. Ktoś wbił jej strzykawkę w rękę. Chwilowy ból, a po nim uczucie lekkości. Zaczęła widzieć jak we mgle. Została wtrącona do kapsuły pełnej wody. Panika, to jedyne uczucie jakiego w tej chwili doznała. Próbowała się uwolnić - uderzała pięściami w szybę. To na nic. Dziewczyna myślała, że zaraz się udusi, aż nagle oślepiło ją białe światło i znalazła się w Pudle.
CZYTASZ
Brave as a Bear || Newt
FanfictionPokolenie nastolatków, odpornych na chorobę panującą na świecie, zostaje uwięzione w Labiryntach. W jednym z nich są sami chłopcy. Pewnego dnia, kiedy to Pudło powinno przywieźć kolejnego osobnika płci męskiej, dostarcza dziewczynę. Pewnie to pomyłk...