Jak powiedział Rogers tak zrobiliśmy. Wyszliśmy z odrzutowca i rozdzieliliśmy się na wcześniej ustalone składy. Ja i Banner ( wtedy już Hulk) próbowaliśmy się wdrzeć do budynku od głównego wejścia, a Clint nas osłaniał z góry.
Hulk był wkurzony przez co niebezpieczny i bezwzględny, ale o to nam chodziło. Taranował wszystkich i wszystko na swojej drodze. Ja natomiast starałam się dobijać tych, których jemu się nie udało, a Clint strzelał z łuku a raczej starał się na coś przydać ale na próżno bo dawaliśmy sobie świetnie rade więc gdy już weszliśmy do budynku a na korytarzach było tylko 2 ochroniarzy postanowiłam, że innym przyda się pomoc ze strony naszego łucznika.
Jednak ludzi Hydry zaczęło z czasem przybywać my nadal dawaliśmy sobie radę. Powaliłam już 3 strażnika więc mogłam się odezwać do słuchawki.
- Clint idź pomóc tym, którzy próbują wejść od tyłu. My dajemy sobie radę. - powiedziałam do słuchawki przez, którą się porozumiewaliśmy na tyle głośno żeby mnie usłyszał ponieważ przez natłok ,,ochroniarzy" w budynku było dosyć głośno.
-Jesteś pewna?
-Nie ma opcji!- usłyszałam w słuchawce podniesiony głos taty. Gdy nagle zobaczyłam może z 15 ludzi, którzy chcieli odeprzeć nasz atak, jednakże marnie im to szło. Hulk już staranował 13. Teraz 2 z nich obrało mnie za swój cel więc zaczęli do mnie strzelać.
- Czekajcie moment.- po tych słowach schowałam się za rogiem ściany. Po chwili wychyliłam się i postrzeliłam ich ze specjalnej ,,bezpieczniejszej" broni zrobionych przez tatę. Pociski z tej broni paraliżowały mięśnie i osoba postrzelona nie miała możliwości ruchu.
-Dobra jestem. Tak idź do nich u nas jest czysto będę szukać berła.
- Nie!- tata nadal się upierał.
-tak!
-nie!
-nie.
-tak! Cholera. - jak zwykle to ja wygrałam. Miałam swoje ,,sztuczki".
- Idź tam Clint. -uśmiechnęłam się pod nosem.
- Już idę. Jak coś się będzie działo to krzycz.
- Uważaj na siebie jasne? - tata wiedząc, że już mnie nie przekona chyba się poddał. Nie dziwie mu się jestem bardzo uparta, i zawsze stawiam na swoim.
- Tak pewnie. - w tym momencie wyjęłam panel sterowania dronem i szukałam berła Lokiego.
2 minuty potem 5 jeszcze później 10. Jest!
- Thor mam berło. - powiedziałam do reszty przez słuchawkę szczęśliwa, że mi się udało.
- Gdzie jest?
-Zachodnie skrzydło. Są tam takie pancerne drzwi. Ale sam ich nie otworzysz.
- Jestem bogiem, synem Odyna. W moim słowniku nie ma słowa nie. - słyszałam jak siłuje się z drzwiami ale po tym ile to trwało wywnioskowałam, że na marne.
Chwile potem przypomniałam sobie, że zanim wyruszyliśmy tata dał mi ładunek wybuchowy jak to on stwierdził ,, na wszelki wypadek".
- Thor nie otworzysz ich. Poczekaj zaraz przyjdę, mam pomysł.
-Co ty kombinujesz Morgan?
- Jak zwykle ratuje wam tyłki.
Już chwile potem byłam obok Thora i Bannera. Wyjęłam mój pomysł w postaci swojego rodzaju ,, bomby", którą potem przymocowałam do drzwi. Spojrzałam w stronę Thora i Bannera oni tylko kiwnęli porozumiewawczo głową na znak, że rozumieją. Odpaliłam ładunek czas do wybuchu wskazywał 15 sekund. Uciekliśmy i schowaliśmy się w trójkę za rogiem ściany. 3..2..1 i ładunek wybuchł rozwalając drzwi, a tym samym naszą przepustkę do powrotu i zakończenia poszukiwań tego magicznego kijka brata Thora. Weszliśmy do pomieszczenia po czym Thor dla upewnienia się otworzył srebrną walizkę, w której jak po chwili ujrzeliśmy znajdowało się berło.