Rozdział #32

209 6 0
                                    

Tony pov. (przed wyjazdem)

Nie miałem zamiaru do laboratorium ale dla zachowania pozorów tam poszedłem. Gdy już zamknąłem za sobą drzwi wyjąłem telefon. Ross dał mi półtorej doby na znalezienie Rogersa, Barnes'a i Sama. Mam plan i teraz właśnie po niego jadę...

Jadę samochodem do Queens. Skoro oni mają więcej ludzi mi tez przyda się wsparcie. Gdy wróciliśmy znalazłem Vision'a, powiedział mi, że Barton zabrał Wandę do ich ,,zasobów". Jadę po Parkera, mam jeszcze po swojej stronie Natashe, Vision'a, Rhodey'a i ten nowy też był z nami, ta cała czarna pantera mógł się przydać a napędza go gniew za śmierć ojca więc będzie więc działo. 

Dojechałem pod kamienicę Parkera, wszedłem do budynku i stanąłem pod drzwiami jego mieszkania. Skąd wiem gdzie mieszka? Chyba odpowiedź, że mam na imię Tony Stark wystarczy. Drzwi otworzyła jakaś brązowowłosa kobieta. Pewnie jego ciocia.

- Dzień dobry...- przerwała gdy mnie zobaczyła.- Pan Stark? W czym mogę pomóc i co pan tutaj robi?- Zapytała lekko zdezorientowana ale uśmiechnięta.

- Przyszedłem do Petera, jest w domu?

- Jest w szkole ale zaraz powinien przyjść. Może poczeka pan w środku?- odeszła od drzwi i lekko je uchyliła dając mi znak żebym wszedł.

- Oczywiście, dziękuje.

Kobieta zaproponowała cisto więc się zgodziłem, nie dało się go przełknąć ale zjadłem całą porcje aż przez drzwi wejściowe wszedł Parker. Dopiero gdy stanął przede mną zdał sobie sprawę z tego, że w ogóle tutaj jestem.

-C-co pan tutaj robi?- Był lekko zaskoczony, zmieszany i nie wiem co jeszcze.

- Przyszedłem pogadać w sprawie tego stypendium, główna nagroda. Chciałem cię poznać.- Wymyśliłem na szybko. Musiałem udawać, że się nie znamy bo jego ciocia nie wiedziała o spider-manie. 

- Nic nie wspominałeś o konkursie.- spojrzała na niego wymownie.

- N-no wiesz chciałem zrobić ci niespodziankę.

- Możemy porozmawiać w cztery oczy?- zapytałem bo zależało mi na czasie miałem tylko 36 godzin na znalezienie ich a każda minuta była cenna.

Weszliśmy do pokoju Petera, musiałem poinformować go, że jedzie ze mną i resztą do Berlina złapać Bernes'a. Na początku nie chciał się zgodzić ale i tak pojechał.

Maya pov.

Obudziłam się tym razem w łóżku co ostatnio dość rzadko mi się zdarzało, zwykle budziłam się w pracowni. Miałam całą siedzibę dla siebie, zeszłam na dół po śniadanie, wybrałam tosty. Gdy się zrobiły poszłam z nimi na kanapę w salonie i włączyłam telewizor. Skakałam między kanałami jakiś czas aż natrafiłam na wiadomości, to co zobaczyłam... nie wiedziała czy przypadkiem ciągle nie śpię. 

W dniu dzisiejszym na lotnisku w Lipsku doszło do absurdalnego zdarzenia, które nie powinno mieć miejsca.- zaczęła prezenterka.- Niniejszym poróżnienie grupy avengers wywołane porozumieniem z Sokovii zaskutkowało wojną pomiędzy członkami owej grupy. Iron man miał za cel schwytanie Zimowego Żołnierza oraz Kapitana Ameryki i jego sojuszników, którzy teraz stali się poszukiwani za zdradę kraju. Kapitan Ameryka znany także jako Steven Rogers uciekł razem z Zimowym Żołnierzem w niewiadomym dla nas kierunku a ich sojusznicy czyli między innymi: Falcon,  Hawkeye, Ant-man a także Scarlet Witch zostali przetransportowani do więzienia za pomoc w ucieczce James'a Barnes'a i Steven'a Rogersa. To wszystko co na razie wiemy. Dziękujemy za uwagę a teraz zapraszamy na prognozę pogody.- Nie wiedziałam co robić pobiegłam do swojego pokoju po telefon i zaczęłam wybierać numer taty. Pierwszy sygnał, nic. Drugi, w ciąż nic. Za trzecim usłyszałam glos mojego ojca. 

- Coś się stało?- zapytał niezwykle spokojnie ale czułam w jego głosie trochę smutku i złości.

- Czy coś się stało? To ja pytam czy nic się wam nie stało.

- Nie wszyscy...

- Co nie wszyscy? Co się stało?

-Rhodey... On spadł z wysoka w zbroi, będzie sparaliżowany od pasa w dół.- Powiedział, czułam, że jest zagubiony. Nie musiałam nawet widzieć jego twarzy a i tak to wiedziałam.

- Jak się czuje?- Nawet nie wiedziałam co powiedzieć.

- Jest przybity. Mówi, że nie żałuje ale widzę, że przeraża go wizja jeżdżenia na wózku. Przegraliśmy, a to wszystko przeze mnie. Gdybym nie podpisywał tego cholernego protokołu może tego wszystkiego by nie było...

- Nawe nie próbuj mówić, że to przez ciebie. Gdyby ci wszyscy idioci nam ufali a nie mieli nas za wrogów to nawet nie byłoby żadnego protokołu. 

- Dzięki.- chciał coś powiedzieć ale przerwał, słyszałam w słuchawce jak coś piknęło, jakby powiadomienie.- Pogadamy w domu okej?

- Jasne.- już miałam się rozłączyć ale poczułam, że muszę coś dopowiedzieć.- Uważaj na siebie. 

- Ty też.

- Pa.

- Pa.

No i się rozłączyłam, próbowałam się nie przejmować, ale nie umiałam. Coś się szykowało, nie wiedziałam co ale cos się szykowało. Nie zwracałam na to uwagi i wróciłam do swoich zajęć, zaczęłam dalej pracować nad lekiem, muszę powiedzieć, że ostatnio nastąpił lekki przełom bo wykombinowałam już jak lek będzie tworzył nowe tkanki a usuwał martwe, przyznam się, że lekko zainspirowałam się badaniami Helen Cho ale tylko trochę żeby nie było. Pracowałam znowu cały dzień i wyszłam z pracowni tylko dwa razy po coś do jedzenia i picia. 

Małymi kroczkami ale jednak zbliżamy się do końca pierwszej części książki, jakoś szybko zleciało.

Jedna z nas || Maya StarkOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz