Wstałam i od razu spojrzałam na zegar. Była 9:40. Wstałam i nawet nie przebrałam się, chciałam iść coś zjeść bo wczoraj nic nie zdążyłam. Spałam w bluzie bo bałam się, że tata wejdzie i zobaczy rękę.
- F.R.I.D.A.Y czy ktoś jest w salonie albo w kuchni?
- Nie nie ma nikogo.
- Dzięki.- Wyszłam z pokoju rozglądając się po korytarzu żeby przypadkiem nie natknąć się na nikogo. Poszłam do windy i na palcach weszłam do kuchni. Wzięłam z szafki miskę a z lodówki mleko. Wsypałam do miski płatki i już miałam wychodzić ale do kuchni wszedł nie kto inny jak mój tata. Chciałam go wyminąć a on zagrodził mi drogę ręką. Jak na moje szczęście dotknął tej złamanej ale chyba nie wyczuł bandaża, a ja starałam się nie skrzywić się z bólu.
- Chyba musimy porozmawiać młoda damo. Co ty sobie wyobrażasz?! Nie możesz tak po prostu sobie wychodzić kiedy chcesz!- no super zaczęło się a tata trzymał mnie za chorą rękę ale na szczęście przez bluzę nie czuł bandaża. Ale mnie to bolało jak nigdy. Starałam się nie ruszać żeby nie bolało bardziej a jednocześnie nie dawać po sobie poznać, że coś mnie boli.
- Mógłbyś puścić moją rękę? Było by miło.- powiedziałam wskazując na rękę, którą puścił. - Wyobrażam sobie, że teraz pójdę do mojego pokoju i zjem śniadanie.- powiedziałam i wyminęłam go.
- W końcu będziemy musieli porozmawiać!- krzyczał za mną ale ja nie zwróciłam na to zbytniej uwagi tylko weszłam do windy i pojechałam do swojego pokoju.
Pościeliłam łóżko i usiadłam do śniadania. Zjadłam je dość szybko ale żeby znowu nie natknąć się na tatę zostawiłam miskę na biurku i uznałam, że potem ją odniosę. Poszłam do pracowni, chciałam zająć się robieniem czegoś nowego. Co jak co byłam zła na tatę ale nie chce żeby coś mu się stało więc uznałam, że spróbuje stworzyć lek, który będzie szybko regenerował organizm. Narządy, skórę w przypadku oparzenia i inne takie. Kiedyś może się przydać ale oby jednak nie okazało się to konieczne. Na początek rozpisałam sobie z pomocą F.R.I.D.A.Y co miałby robić ten cały lek a potem zaczęłam coś robić.
Siedziałam już nad tym chyba z dwie godziny ale wiedziałam, że to nawet nie jest początek, Miną miesiące może nawet lata zanim będzie on w pełni gotowy, ale czemu nie spróbować i tak nie mam już co robić. Uważałam na złamaną rękę chociaż co jakiś czas zdarzało się, że o niej zapominałam i jej użyłam a wtedy to poczułam. Usłyszałam jak ktoś wali do drzwi.
- Maya Stark! Masz natychmiast otworzyć drzwi!- nie kto inny jak kochany tatuś.
-Po co? Jak chcesz się na mnie drzeć to możesz zrobić to za drzwiami.- powiedziałam spokojnym głosem nawet nie odrywając się od pracy. Jednak usłyszałam jak drzwi się otwierają a po chwili zobaczyłam ojca. - No proszę wtargnięcie.- Był wkurzony jak nigdy.
- Możesz mi łaskawie powiedzieć co to jest?!- powiedział i rzucił na ścianę obraz z dzisiejszych wiadomości. Było tam nagranie z wczorajszej akcji Morgan i spider-mana. Wiedziałam, że tata prędzej czy później się dowie ale myślałam, że może za dwa lub trzy dni a nie teraz.
- Z tego co widzę to widomości. Czekaj, czekaj... Od kiedy ty oglądasz widomości?- powiedziałam sarkastycznie bo wiedziałam, że będę miała konkretny ochrzan a tak mogę się trochę rozerwać.
- To nie jest śmieszne Maya!- Zdjął ekran i spojrzał na mnie z wkurzonym wyrazem twarzy.
- Racja to nie jest śmieszne. Wiesz co jest? To że krzyczysz na mnie bo nie umiesz ze mną normalnie porozmawiać, ale dobra nie zależy mi na tym.- chyba właśnie zrozumiał to co mówię bo trochę się uspokoił i przetarł twarz dłońmi.- Jeżeli masz ze mną takie problemy to może oddaj mnie do matki będziesz miał święty spokój! - Łzy napłynęły mi do oczu ale nie obchodziło mnie czy płaczę czy nie. - A nie przepraszam nawet własna matka mnie nie chce bo jestem beznadziejna.- Tata po moich słowach spojrzał na mnie jakby nie zrozumiał co powiedziałam. Z łzami w oczach przestałam zwracać na niego uwagę i wróciłam do pracy ale ręce mi się trzęsły więc rzuciłam na ziemie drewniane patyczki, których teraz używałam i schowałam twarz w dłoniach.
- Nie jesteś beznadziejna. - powiedział i próbował mnie przytulić ale się odsunęłam.- Nigdy cię nie oddam. Jesteś moją córką nie ważne co zrobisz, zawsze nią będziesz jasne?
- Może powinieneś.- spytałam łamiącym się głosem odrywając się od taty.- Po prostu wyjdź. Chcę być sama.
- Ale wcale nie musisz.
- Proszę wyjdź.- Powiedziałam nawet na niego nie patrząc. Bolało mnie to, że zamiast porozmawiać od razu krzyczał, nigdy tak nie robił, nigdy nie był na mnie tak wkurzony. Nie miałam nawet z kim o tym pogadać. Gdy już tak było to szłam na grób mamy się wyżalić, ale nawet ona mnie okłamała. Chociaż nie miała wpływu na to gdzie ją zabiorą a przecież nie mogła mi o tym powiedzieć. Nie rozmyślałam już dłużej tylko powróciłam do dalszej pracy.
Była już 16, siedziałam nad tym sześć godzin a dalej nic. Wiem, że muszę uzbroić się w cierpliwość ale myślałam, że chociaż coś się ruszy w tym kierunku. No nic, byłam już zmęczona i nadal nie wiedziałam co zrobić z tatą. Ufałam mu jak nikomu innemu a po prostu przez trzy lata mnie okłamywał. Chciałam z kimś porozmawiać, z kimkolwiek. Brakowało mi też mamy, może powinnam z nią porozmawiać. W sumie co mi szkodzi? Włożyłam strój i maskę i zaczęłam biec do siedziby...
Witam witam. Komu się podoba, że Pepper ,,wróciła do żywych"?