Rozdział #33

210 6 1
                                    

- F.R.I.D.A.Y odhacz na naszej liście produkcje tkanki i usuwanie martwej.- Była już 4:00 nie wiem kiedy to zleciało ale nastąpił w końcu jakiś przełom. To coś małego jeżeli chodzi o wszystko co będzie robił lek ale dla mnie to było coś naprawdę wielkiego, byłam z siebie dumna.

- Oczywiście.

- To mów co teraz. 

- Polecam zacząć pracę nad współczynnikiem usuwającym nieznane i niebezpieczne dla organizmu substancje.- Właśnie miałam pomysł, że gdy np. dojdzie do zakażenia współczynnik zawarty z leku wyprze takową opcje.

- Dobra czyli bawimy się dalej może zacznijmy od...- zaczęłam rozmyślać ale ktoś przewał mi ją.

- Wooooow co to jest?- Nie mam pojęcia skąd Parker się tutaj wziął, ani czemu o takiej później godzinie. Zaczął podchodzić do probówek stojących na biurku, w których była substancja, która produkuje nowe tkanki. Dotknął jej palcem ale na szczęście spadła tylko pusta SZKLANA kolba z okrągłym dnem ( kulista).- Przepraszam.- powiedział i podniósł to co zrzucił. Niestety była pęknięta więc musiałam ją wyrzucić.

- PARKER. Nie dotykaj niczego jasne?

- Już nie dotknę niczego, nic a nic nie wpadnie mi do rąk.- Odszedł krok od biurka unosząc ręce w geście obronnym.

- I dobrze.

- A do czego to?- nie chciałam mu mówić co to, w ogóle nie chciałam żeby ktokolwiek o tym wiedział bo nie wiedziałam czy się uda.

- Do niczego. Nie ważne. 

- No poooowieeeedz. 

- Po pierwsze, wiesz, że jesteś upierdliwy?  A po drugie to nie powiem bo będziesz się śmiał więc nie.

- Co do pierwszego to wiem, a do drugiego to nie będę. No powieeeeeeeeedz...

- Ja nie mogę powiem psuje?- przerwałam jego przeciąganie bo już mnie wkurzał, ja nie śpię po nocach a ten tylko mnie irytuje.

- Pasuje.- powiedział i z triumfalnym uśmiechem usiadł na krześle obok mnie.- Mów. 

- Widzisz tą probówkę?- wskazałam na probówkę, w której była substancja, która tworzyła nowe tkanki.

- No widzę. Ale co jest w środku?

- No właśnie chce powiedzieć.- Podparłam dłońmi czoło ze zmęczenia, nie spałam już dobre dwanaście godzin i czułam to.- Pamiętasz akcje w Sokovii?... Z resztą na pewno pamiętasz. Wtedy na tatę zawalił się budynek i był w śpiączce przez tydzień, wtedy obiecałam sobie, że jeżeli cos takiego znowu się stanie to może się już nie obudzić... ja nie mogę do tego dopuścić.- powiedziałam ze smutkiem w głosie ale starałam się nie okazywać emocji. Nidy tego nie robiłam i nie chciałam zacząć. Peter położył soją rękę na mojej.

- Nic takiego się nie stanie. To Iron man, on zawsze uważa. Skoro jeszcze żyje to nie bez powodu.- Wzięłam swoja rękę, jego słowa nie wiem czemu ale uspokoiły mnie.

- Dzięki.- przypomniałam sobie o czym w ogóle rozmawialiśmy i postanowiłam dokończyć.- A wracając. Stwierdziłam, że chce coś z tym zrobić, coś dobrego i wpadłam na pomysł zrobienia leku. - gdy to powiedziałam spojrzał na mnie niezrozumiale.- Lek będzie budował nowe tkanki. Wyobraź sobie, jesteśmy na misji i oberwał z jakieś maczety, wtedy podajesz mu dożylnie lek a rana się ekspresowo goi. 

- Przecież to jest genialne! I co zrobiłaś go?

- Parker, zanim będzie gotowy chociażby do testów minie wiele miesięcy a może nawet lat. Lista tego co będzie robił lek jest długa a ja po dwóch tygodniach dopiero udało mi się zrobić jedno z nich, do tego dojdzie wciśnięcie tego wszystkiego w jedno i czy będzie nadal działać tak samo. 

- Zrobiłaś już jedno?!- zapytał lekko unosząc głos z szoku ale takiego pozytywnego.

- No tak ale nie drzyj się głowa mi zaraz wybuchnie. 

- Tak jasne przepraszam, co ci się udało zrobić?

- W tej probówce jest substancja na której będzie bazował lek. Jest już tam współczynnik, który będzie tworzył nowe tkanki i usuwał martwe, wiesz np. w przypadku oparzenia. 

- I co działa? 

- Kurde zapomniałam sprawdzić. F.R.I.D.A.Y.- zwróciłam się do sztucznej inteligencji.- Dam ci do analizy próbkę tego a ty zobaczysz czy będzie spełniało swoją powinność. 

- Oczywiście, już skanuje.- poczekaliśmy dłuższą chwilę aż do momentu gdy F.R.I.D.A.Y. się odezwała.- Analiza zakończona. Substancja działa.

- Mogą wystąpić jakieś skutki uboczne po wstrzyknięciu do krwiobiegu?

- Według badan nie. Polecam sprawdzić w praktyce.- Odwróciłam się w stronę Petera z uśmiechem a on od razu wiedział o co chodzi.

- Nie, nie ma takiej opcji.

- No weź, dla celów naukowych. 

- A co ja jestem jakimś królikiem doświadczalnym?

- No co ty, oczywiście, że nie. Ty jesteś pająkiem doświadczalnym więc...

- Dobra ale jak mi się co stanie to też ci to wstrzyknę. 

- No i cudnie.- Wyjęłam z szuflady strzykawkę po czym ją otworzyłam i nabrałam trochę leku. Podeszłam do Parkera.- Podwiń rękaw.- powiedziałam co on zrobił. Wzięłam nóż leżący na biurku i zrobiłam nie za dużą podłużną ranę i wstrzyknęłam Parkerowi lek. 

- Nic nie czuje. 

- Wiedziałam, że to idiotyczny pomysł. Super po prostu...- odeszłam od niego i zaczęłam sprzątać chlew z biurka.

- EJ! Maya popatrz.- odwróciłam się do niego i zobaczyłam jak rana zaczęła znikać aż po chwili nie było po niej śladu.- Jednak działa. 

- Czekaj, czekaj. 

- Co?

- Ty masz te całe swoje pajęcze moce co nie? Może to przez to się zagoiło. 

- Jak jesteś taka mądra to sprawdź na sobie, ty nie masz żadnych pajęczych mocy.

Zrobiłam tak jak kazał i... udało się. Byłam szczęśliwa, teraz naprawdę byłam z siebie dumna ale to dopiero początek.

- Widzisz czyli działa. 

- Nie wierze, udało mi się.- powiedziałam patrząc na moje przedramię, na którym jeszcze przed chwilą była rana a teraz dzięki lekowi zniknęła. 

- Tak , udało ci się. 

- To dopiero początek, jeszcze dużo pracy.

- Ale będzie warto. Swoją drogą nie wiedziałem, że aż tak interesuje cię biologia i chemia, z tego co wiem to pan Stark zna się bardziej na fizyce.- Super, musiał zepsuć moment. Ale jakoś nie było tak jak wcześniej gdy tata to powiedział, po prostu nic się nie stało. 

- Tata mówił, ze moja biologiczna matka też lubiła biologię. Może mam to po niej.- Nie wiem czemu ale nie ruszyło mnie to co powiedziałam, nie tak jak wcześniej gdy tata to powiedział. 

- Wiesz na pewno wpasujesz się do reszty uczniów.- powiedział wstając z krzesła.

- Uczniów?

- No przecież będziemy razie chodzić do szkoły pamiętasz?

- No tak. Ale dopiero po wakacjach więc na razie jest jak jest.

Pogadaliśmy jeszcze o tym co się stało podczas akcji w Lipsku aż Peter powiedział, ze powinien wrócić do domu bo już powoli wschodzi słońce więc pożegnaliśmy się a ja stwierdziłam, że położę się spać. Była już 6:00 ale lepsze dwie godziny snu niż nie spanie całą noc ( chociaż to też było normalne).

Myślę, że ta książka skończy się jakoś na 40 rozdziale ( możliwe, że wcześniej) więc no taka informacja XD. 


Jedna z nas || Maya StarkOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz