Rozdział #13

155 5 0
                                    

- F.R.I.D.A.Y. skoro analiza się powiodła to czas na test praktyczny. - W końcu mi się udało. Nareszcie znalazłam sposób na drugą część leku, która będzie usuwać z organizmy szkodliwe substancje. Przygotowałam sobie w strzykawce odpowiednią ilość leku. Teraz tylko wstrzyknąć sobie coś czego nie powinno być w organizmie i sprawdzić czy lek działa dobrze, tylko co? 

Wzięłam probówkę i zeszłam na dół, na moje szczęście było już rano i jakby ktoś mnie przyłapał na szwędaniu się to nie byłoby problemu o to, że nie śpię w nocy. Weszłam do salonu i pierwsze co przykuło moją uwagę to doniczki z kwiatami. Podeszłam do jednej i zobaczyłam, że na dnie jest woda przesiąknięta ziemią czyli czymś co raczej nie powinno znajdować się w organizmie. Nabrałam trochę do probówki i już miałam wychodzić ale usłyszałam za sobą glos ojca. 

- Po co ci woda z kwiatów?- odwróciłam się do niego i próbowałam zachowywać normalnie, chyba wyszło. Musiał mnie zauważyć gdy stałam obok schodów bo on siedział w kuchni, z resztą mama siedziała obok niego przy stole. 

- Nudzi mi się, chciałam to obejrzeć pod mikroskopem. 

- Powiedzmy, że ci wierze. Teraz podejdź tu bo musimy porozmawiać.- Świetnie, czyli szykuje się rozmowa. 

Podeszłam do stołu i usiadłam na krześle.- Więc, o co chodzi? 

- Pepper powiedziała o wczorajszym incydencie w kuchni.- westchnęłam gdy zorientowałam się czego będzie dotyczyć rozmowa.- Widzę, że coś jest nie tak. 

- Zapewniam nie pierwszy raz, wszystko jest dobrze. 

- Od kiedy wróciliśmy ze szpitala jesteś rozdrażniona do tego te wory pod oczami. Też to przerabiałem...

- Ale ja nie jestem tobą.- Powiedziałam trochę ostro co tata wyczuł. 

- Racja, nie jesteś. Ale widzę, że coś się dzieje i nawet jeżeli nie chcesz to i tak się dowiem. 

- Nie potrzebuje ani twojej pomocy ani łaski więc możemy sobie darować tę szopkę.- Wstałam z krzesła ale to jeszcze nie był koniec. 

- Łaski? O czym ty mówisz?- też po chwili wstał z krzesła. 

- Daje sobie radę więc... 

- Z czym?- przerwał mi trochę bardziej podniesionym głosem niż jeszcze przed chwilą.- Powiedz mi z czym dajesz sobie radę. 

Zabrakło mi argumentów więc po prostu patrzyłam na niego, a on oczekiwał ode mnie odpowiedzi.- Nieważne.- Wyszłam z kuchni i słyszałam jak tata mówi coś w stylu ,,wracaj tu" albo ,,ja jeszcze nie kończyłem" ale nie zwracałam na to uwagi, nie chciałam się z nim kłócić ale wyszło jak wyszło. 

Wróciłam do pracowni i przygotowałam sobie lek w strzykawce a do drugiej nabrałam wodę po kwiatach. Wzięłam głęboki wdech.

- To zaczynamy.- wstrzyknęłam sobie tą wodę i poczekałam trochę. Wzięłam pustą strzykawkę i pobrałam krew, która teraz była ,,skażona" tą wodą. Gdy już wszystko zrobiłam mogłam wstrzyknąć lek akurat pech chciał, że tata wszedł do pracowni akurat teraz. Szybko schowałam strzykawkę gdy usłyszałam jego głos. 

- Nie chciałem się kłócić...co ty robisz?

- Chciałam znowu zobaczyć swoją krew. Coś się stało? 

- Nie rób ze mnie idioty. Nie pobierałaś krwi tylko coś wstrzykiwałaś.- Był zły... co ja mówię? On był wkurzony. Nawet nie chcę myśleć jak to musiało wyglądać i jakie wyciągnął wnioski. 

Podszedł do biurka i zabrał strzykawkę z lekiem. Na szczęście zdążyłam wstrzyknąć go do końca. 

- No mów co to?!

- Możesz się na mnie nie drzeć?! Wiem jak to wygląda ale te podteksty możesz sobie darować.- obydwoje zaczęliśmy się przekrzykiwać. Już wiedziałam, że nie wyniknie z tego nic dobrego. 

- Jak mam się nie drzeć?! Od kiedy bierzesz?!

- Ja nic nie biorę! A to...- wyrwałam mu z dłoni strzykawkę.- ...jest moje i nie, to nie jest to o czym myślisz. 

- Więc co?- zapytał trochę spokojniej niż wcześniej. 

- Nie mogę powiedzieć. 

Zaczął się śmiać ale ja nie widziałam w tym nic śmiesznego. Odszedł kawałek ode mnie ale nie przestawał się śmiać.- Czemu mi nie ufasz? 

- Ufam ci ale to jest dla mnie ważne. Możecie przestać mnie przed tym blokować? 

-Blokować? 

- Tak. Cały czas próbuje wszystko to dokończyć ale zawsze coś się dzieje. Albo wojna między tobą i Rogersem albo porwanie. Powiem tylko, że to wielka rzecz ale nie wyjdzie jeżeli co chwilę będę się zajmować czymś innym.- Podczas słuchania mnie był cicho i słuchał każdego mojego słowa. 

- Skoro to dla ciebie takie ważne to dam ci spokój. Tylko nie rób nic czego będziesz potem żałować. 

- Uwierz, jeżeli to się uda to nie będę żałować. 

- Czyli to naprawdę duża rzecz? 

- Tak.

Pokiwał głową dając mi znak, że rozumie. Przynajmniej nie będę musiała się tłumaczyć. Zabrałam się z powrotem do pracy.

Maraton 3/4

Jedna z nas || Maya StarkOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz