Ostatecznie z rozmowy taty i Steve'a wyszła kłótnia bo tata powiedział Vision'owi żeby pilnował Wandy i nie wypuszczał jej z domu taki jakby areszt domowy. Nie pochwalałam tego ale daliśmy publicznie ciała więc teraz najrozsądniejsze jest nie wychylanie się.
Teraz ja Nat Steve i Sharon siedzimy i oglądamy rozmowę Barnes'a z psychologiem. Steve patrzył na to bez słowa a ja do niego podeszłam żeby dokończyć wcześniejszą rozmowę.
- On tego nie zrobił a mają go za psychicznie chorego.- powiedział nie spuszczając wzroku z telewizora.
- Wiem. Tylko im nie wystarczy nasze przekonanie.
- Nie da się nic zrobić co?
- Da się, tylko ja stałabym się poszukiwana, z resztą ty pewnie też. A przy okazji dostałabym dożywotni szlaban.
- Co masz na myśli?- powiedział i spojrzał na mnie niezrozumiale.
- Chodź gdzieś dalej. Jak ktoś to usłyszy to będziemy mieli niezły problem.- powiedziałam odchodząc w bardziej ustronne miejsce żeby nikt nie usłyszał mojego planu a Steve poszedł za mną.- Gdybym wkradła się do systemu i wypuściła Barnes'a ty w tym czasie mógłbyś z nim uciec i go ukryć a potem...-zaczęłam objaśniać plan szeptem ale on mi przerwał.
- Nie ma nawet takiej opcji.
- Dasz mi dokończyć?- powiedziałam a on się zamkną i pokiwał lekko twierdząco głową.- Potem ukrylibyście się gdzieś znaleźlibyśmy kogoś, jakiegoś naukowca czy coś i wypędzilibyśmy trening Hydry z mózgu Barnes'a, tylko jest problem...
- Jaki?
- Jeżeli wkradnę się do systemu od razu dowiedzą się z jakiego urządzenia się wkradłam więc muszę znaleźć jakiś komputer, laptop albo chociaż jakiś telefon...
- Już mówiłem nie ma opcji.- nadal się upierał.
- Zależy ci na tym żeby nie mieli go za czubka? To w końcu daj mi coś zrobić. Jeżeli się uda... i wypędzimy Hydrę z jego mózgu... ludzie może przestaną się go bać.
- A co jeżeli nie wyjdzie? Pomyślałaś o tym?
- Myślałam o tym długo. Możesz mi nie wierzyć ale obydwoje wiemy jak to wszystko się skończy.
On westchnął i widziałam, że bije się z własnymi myślami.- Ile potrzebujesz czasu?- Na jego słowa uśmiechnęłam się triumfalne.
- Daj mi 10 minut.- skończyłam i odeszłam w poszukiwaniu jakiegoś telefonu czy czegokolwiek...
Po jakimś czasie znalazłam jakiś telefon na biurku w jednym z gabinetów. Zabrałam go i poszłam do Steve'a żeby w razie czego dać mu znak. Usiadłam obok niego na krześle i zaczęłam łamać wszystkie zabezpieczenia po kolei. Udało mi się teraz wyłączyłam prąd i otworzyłam ,,więzienie" Barnes'a.- No na co czekasz biegnij.- Na moje słowa Steve wstał i spojrzał porozumiewawczo na Sam'a ( czyli wtajemniczył go w nasz plan, ale im więcej ludzi tym lepiej). Obydwoje pobiegli do Barnes'a a ja pozbyłam się telefonu wkładając go do kieszeni jednego z agentów, którzy swoją drogą biegali we wszystkie strony w pośpiechu żeby zapobiec ucieczce Barnes'a. Ja żeby zachować pozory biegiem poszłam szukać taty, znalazłam go idącego na dół jakimiś schodami z Nat, pewnie idą do Barnes'a.
- Wracaj na górę tutaj jest niebezpiecznie.- powiedział stanowczym głosem patrząc na mnie.
- Właśnie dlatego idę.- skończyłam i wyminęłam go zbiegając ze schodów. Weszliśmy do pomieszczenia w którym był Barnes, tylko coś mi nie grało. Skoro go wypuściłam to chyba nie powinien robić tego co teraz robi, czyli biciu każdego agenta i przy okazji jak potem zauważyłam też patrzył na nas z żądzą mordu w oczach. Był pod wpływem hydry. Tylko jak? Kto go wprowadził do tego stanu? Z resztą teraz to nie ważne jest niebezpieczny i może nas pozabijać. Poczułam jak ktoś chwyta mnie za rękę i ciągnie za ścianę.
- Mówiłem wracaj?- Usłyszałam głos taty za sobą więc się obejrzałam.
- Mówiłeś ale nie posłuchałam. Jakiś plan?
- Improwizujemy.- powiedział i nacisnął dwa razy na swój zegarek, z którego po chwili zrobiła się rękawica od zbroi.
- Czyli się nie nudziłeś w warsztacie.
- Jak widać. Rusz się.- pobiegł w stronę Barnes'a i zaczęli się bić. Barnes próbował strzelić do ojca z pistoletu ale on zakrył pistolet rękawicą od zbroi tak, że kula nie wystrzeliła. Bucky uderzył go z metalowej ręki po czym odepchnął. Czyli moja kolej, każdy już leżał więc co mi szkodzi?
Podbiegłam do niego a on odepchnął mnie metalową ręką ale dla mnie to jeszcze nie koniec, ja się tak szybko nie poddaje. Znów podeszłam i zawiesiłam się nogami o jego szyje i próbowałam powalić na ziemie ale coś nie szło w sumie może dla tego, że to zimowy żołnierz). Po katordze w końcu jakoś padł na ziemie a ja za nim ale on szybko się podniósł i zaczął mnie dusić metalową ręką.- Tak... się... odwdzięczasz?...- powiedziałam ostatkiem sił łapiąc co jakiś czas chociaż trochę powietrza. Barnes puścił mnie i wybiegł na dach a ja zaczęłam strasznie kaszleć próbując łapać oddech. Ostatnie co pamiętam to tylko podniesiony głos taty który mnie woła a potem tylko ciemność...
Stwierdziłam, że zrobimy jakiś maraton, mam plan żeby dać dzisiaj jeszcze 2 albo 3 rozdziały więc zaczynamy.
PS. Mam nadzieje, że nikt się nie obraził za zmianę akcji ale i tak będzie ciekawie.