Maya pov.
Został do podrzucenia ostatni nadajnik, ten dla Struckera. Wiedziałam, że może być ciężko a zostało mi mało czasu wiec musiałam się sprężać.
Stałam pod drzwiami do jego gabinetu ale nawet nie zdążyłam do niego wejść bo usłyszałam za sobą krzyki i rozbijające się szkło. Szybko się rozejrzałam i zobaczyłam Rhodey'a, który strzela z repulsorów do stojących na korytarzu strażników. Pomyślałam, że pewnie reszta jest na parterze i zajmuje się resztą strażników więc nie zastanawiając się długo pobiegłam w stronę pracowni po eksperta.
Szybko otworzyłam drzwi i zobaczyłam Howarda stojącego przy biurku.- Zbieraj się, zmiana planów.
- Co masz na myśli mówiąc...- zaczął ale mu przerwałam.
- Nie ma czasu na wyjaśnienia, nie włączaj nadajników i chodź za mną.- O nic więcej nie pytał tylko wyszliśmy z pracowni i biegliśmy na parter gdzie jak podejrzewałam znajdowali się wszyscy łącznie z Peterem.
Gdy tylko zeszliśmy schodami pobiegliśmy w stronę głównych drzwi. Pamiętam tylko okropny ból w okolicy brzucha i to, że jakaś siła wyrzuciła mnie z budynku. Takim sposobem znalazłam się na chodniku jednych z najbardziej ruchliwych ulic NY...
Tony pov.
Weszliśmy do budynku a Rhodey zgodnie z planem poleciał w swojej zbroi do okna, które było na piętrze. Na wejściu spotkaliśmy paru ludzi w takich samych mundurach. Było ich mniej niż nas więc dość szybko z nimi skończyliśmy ale zaczęło ich do nas przybywać dużo więcej.
Po dobrych dziesięciu minutach walki z nimi zobaczyłem, że ze schodów zbiega ktoś w takim samym mundurze jak reszta i jeszcze jakiegoś faceta ale nie widziałem jego twarzy ponieważ obydwoje szybko biegli w kierunku wyjścia. Nie wiedziałem czy ten facet jest z nimi albo może jest zakładnikiem. Gdy dobiegli do głównych drzwi wycelowałem w osobę w mundurze z repulsora a jego siła wyrzuciła go za drzwi wprost na chodnik. Słyszałem krzyki paniki ludzi na chodniku ale nie cofnę tego, zajęliśmy się dobiciem reszty a Bucky szukał Mayi, kątem oka zobaczyłem jak ten facet, który wcześniej stał przed drzwiami teraz klęczy przy tej osobie z mundurem i szturcha ją w ramiona przy tym coś mówiąc ale przez odgłosy walki nie wiedziałem co. Gdy już dobiliśmy wszystkich Nat i Rhodey poszli szukać Struckera a ja i Steve powoli podeszliśmy do tej osoby na chodniku. Z daleka widziałem, że miała na nosie okulary a ten facet nie przestaje próbować jej budzić. Gdy już staliśmy centralnie nad nimi zdjąłem hełm i zacząłem mówić coś do faceta żeby zobaczyć o co chodzi i czemu próbuje budzić kogoś kto go tutaj więził ale przerwał mi Bucky.
- Stark przeczesałem cały budynek nie ma jej.- Gdy Bucky powiedział moje nazwisko ten facet się obrócił a ja myślałem, że śnie. To był mój ojciec ale... taki jakby... odmłodzony? Steve był tak samo zdezorientowany jak ja. On tak szybko jak na mnie spojrzał wrócił wzrokiem do leżącej na chodniku osoby. Usłyszałem, że ludzie już nie krzyczą tylko zaczynają wyciągać telefony i nagrywać całą sytuacje, klasyk. Zdjął tej osobie okulary i czapkę a ja zobaczyłem coś czego nigdy bym się nie spodziewał... Maya. Ja postrzeliłem własne dziecko. Nawet nie myślałem, uklęknąłem przy niej a ona z ledwością otworzyła oczy i się uśmiechnęła.
- Myślałam, że za wymykanie się na misje zabierzesz mi telefon czy coś ale chyba kumam aluzje.
- Przepraszam, tak bardzo przepraszam córeczko. Nie wiedziałem, że to ty.- mówiłem to tak chaotycznie, że sam nie mógłbym rozszyfrować tego co mówiłem- Nie mów nic. Zabierzemy cię do szpitala, wszystko będzie dobrze.
- Jasne, że będzie. Zawołaj...- zaczęła mówić ale obok nas zupełnie znikąd znalazł się Parker. Ukląkł przy niej tak jak ja i Howard i patrzył na nią.- Właśnie, umiesz wyczuć moment.
- Nic ci nie będzie. Na pewno nic ci nie będzie...- mówił w takim samym szoku i tak chaotycznie tak jak ja przed chwilą. Wiedziałem, że ma łzy w oczach po tym, że jego głos zaczynał się załamywać a nie mogłem tego widzieć bo miał na sobie maskę.
- Powiem ci coś więc nachyl do mnie ucho dobra?- widziałem, że mówi już z coraz większą trudnością. Parker zrobił tak jak kazała, gdy już powiedziała mu to co miała do powiedzenia on kiwną twierdząco głową. Ostatni raz pogłaskał jej włosy i zerwał się jak oparzony i zniknął z mojego pola widzenia.
Bez dłuższego myślenia gdy zobaczyłem, że Maya straciła przytomność starałem się jak najdelikatniej ją stamtąd zabrać bo nie wiedziałem czy nic sobie nie zrobiła podczas upadku. Nie czekałem na jakieś karetki ani nie uległem prośba Steve'a na to żeby zabrać ją tam vanem co trwałoby wieczność. Z powrotem założyłem na głowę hełm i znalazłem się już w drodze, albo raczej locie do szpitala...
Peter pov.
Nie chciałem jej zostawiać ale wiedziałem, że ma rację i zwykli lekarze nie pomogą. Maya poprosiła mnie o to żebym przyniósł jej lek, powiedziała gdzie dokładnie jest a ja teraz gnałem jak nienormalny na sieciach do jej domu. Wiedziałem, że zastane tam Pepper więc zamiast wchodzić przez okno wszedłem drzwiami. Gdy znalazłem się w ich salonie ona siedziała przy stole i piła kawę.
- Pepper muszę szybko iść do pokoju Mayi, nie ma czasu na wyjaśnienia.
- To biegnij.- Odpowiedziała szybko a ja biegłem ile sił w nogach do jej pracowni.
Wpisałem kod i przede mną pokazała się pracownia. Szybko tam wszedłem i bez namysłu otworzyłem szafkę, którą wskazała mi Maya. Znalazłem tam jedną zabezpieczoną strzykawkę i fiolki z jakimiś płynami. Nie miałem pojęcia, która jest czym i już chciałem się poddać ale przypomniałem sobie, że nie jestem tu sam.
- F.R.I.D.A.Y. powiedz mi szybko, która fiolka to jest ten lek, który regeneruje tkanki tylko szybko.- powiedziałem trochę głośniej.
- Dolna półka, trzecia fiolka od prawej strony.- Wziąłem szybko fiolkę i jedna zapakowaną strzykawkę.
- Dzięki.- krzyknąłem i znowu znalazłem się w salonie ale nie miałem czasu na rozmowy więc od razu wybiegłem z domu drzwiami i jak wcześniej na sieciach pognałem do szpitala.
Po dziesięciu minutach znalazłem się w szpitalu już nie jako spider-man tylko Peter Parker. Zobaczyłem na korytarzu Natashe i Zimowego Żołnierza. Chciałem się dowiedzieć gdzie jest Maya żebym mógł dać jej to co kazała mi przynieść więc podszedłem do nich.
- Gdzie ona jest?- zapytałem szybko bo zależało mi na czasie.
- Na trzecim piętrze...- gdy to usłyszałem od razy pobiegłem w stronę windy. Gdy tam wjechałem zobaczyłem pana Starka, widziałem, że jest cały w nerwach. Podszedłem do niego.
- Gdzie jest Maya?
- Leży na sali. Oparzenia trzeciego stopnia... to przeze mnie.- schował twarz w dłoniach. Chciałem go pocieszyć ale z sali wyszedł lekarz. Pan Stark od razy wstał i do niego podszedł tak jak ja.
- Co jej jest?
- Potrzebny będzie przeszczep skóry, na pewno zostaną blizny. Do tego od upadku doszło do wstrząsu mózgu ale tym damy radę się zająć.
- Mogę do niej wejść?- zapytałem gdy tylko skończył swoją wypowiedź.
- Możesz tylko szybko.- Nie zważałem na nich tylko od razu wszedłem do sali. Zobaczyłem ją na łóżku i wyglądała tak... bezbronnie.
Wyjąłem strzykawkę i fiolkę z lekiem, nabrałem odpowiednią ilość do strzykawki i wstrzyknąłem do krwiobiegu. Teraz nie zostaje nic oprócz czekania.
Wyszedłem z sali i czekałem na rozwój sytuacji. Usiadłem na krześle a do sali teraz wszedł pan Stark. Tak szybko jak tam wszedł tak samo szybko wyszedł i zawołał lekarza, czyli zaczęło już działać.
Taki mały bonus dzisiaj dwa rozdziały no bo why not? Napisałabym wszystko tutaj ale było by za długo więc cdn...