Położyłam się spać wcześniej bo tata powiedział, że obudzi mnie gdy będą wyjeżdżać, nie wiem po co ale dobra. Tata zorganizował mi SPEKTAKULARNĄ pobudkę.
Śpię sobie jak dziecko aż słyszę nad moją głową jakiś głuchy dźwięk. Po chwili staje się częstszy i głośniejszy. Zerwałam się z łóżka ale nogi zaplątały mi się o kołdrę i spadłam na podłogę. Gdy dźwięk ucichł usłyszałam śmiech mojego taty.
- Wygodnie? - zapytał nie przestając się śmiać.
- Bardzo.- Wstałam i zobaczyłam co było powodem mojej pobudki. Tata stał obok mojego łóżka śmiejąc się a w dłoniach trzymał dwie patelnie. Zdałam sobie sprawę, że uderzał nimi o siebie żeby mnie obudzić. Jasne, gdy Stark wyjeżdża to z impetem. Patrzyłam na niego z rządzą mordu w oczach.
- Nie podejmuj pochopnych decyzji młoda.- podniósł ręce w geście obronnym i zaczął wycofywać się z pokoju. Zobaczyłam, że na moim biurku leży zabawkowy Nerf.- Mówiłem nie podejmuj pochopnych decyzji.
- Że pochopnego czego?- Wzięłam nerfa a tata zaczął biec do salonu a ja z zabawkowym pistoletem za nim.
- Tylko spokojnie!- krzyknął w biegu a mama stała w salonie pakując ostatnie rzeczy do walizek jednak gdy nas zobaczyła przerwała i patrzyła się na nas ja na psychicznie chorych.
- Za późno zemszczę się!- Ustałam w miejscu obok kanapy i wymierzyłam w tatę, który jak tylko umiał uciekał przed pociskami. Z dziesięciu dostał może ośmioma. Ostatecznie schował się za kanapą, zgarnął z walizki białą koszulkę i pomachał nią w powietrzu na znak poddania się.
- Poddaje się.
- Niech będzie. - odłożyłam zabawkę i usiadłam na kanapie tak jak potem tata.
- Jak z dziećmi. - Westchnęła Pepper
- Ludzie zdecydujcie się w końcu jestem za stary czy za dziecinny.
- Dwa w jednym.- odpowiedziałam patrząc na mamę, która pakowała walizki.
- Dobra dosyć tego dobrego.- powiedział poważnym tonem i odwrócił się do mnie.- Ustalmy zasady.
- Po coooooo?
- Po pierwsze...- zignorował moje smęty i zaczął objaśniać mi zasady.- Korzystaj z kuchni tylko niczego nie podpal, nie szperasz mi w warsztacie, nie wychodzisz z domu podczas naszej nieobecności, nie oglądasz do późna telewizji i najważniejsza, złota zasada żadnych chłopaków. Zanim coś powiesz Parker też się do tego zalicza.
- No weź Peter jest okej.
- Mhm właśnie widzę jest dla ciebie chyba zbyt okej.
- Co? Albo z resztą nie tłumacz nawet nie chce wiedzieć.
- I dobrze.
- Wszystko już mamy.- przerwała nam mama zapinając walizki.
- Na pewno? Lepiej zobaczyć parę razy... z resztą zostaw to wyjedziemy rano.
- Zostaje sama a nie umieram bez przesady wszystko będzie okej. Nie panikuj.- zaczęłam go zapewniać bo mój plan poszedłby do kosza.
- Ona ma racje Tony. Kiedyś musisz pozwolić jej dorosnąć.- wtrąciła Pepper.
- Dokładnie, już nie jestem dzieckiem, poradzę sobie.
- Dobra. Walizki są w aucie więc jedziemy.- Spojrzał na mnie po czym do mnie podszedł i pocałował w czoło.- Uważaj na siebie.
- Zawsze.
Pepper mnie przytuliła i tak samo jak tata kazała uważać na siebie i na dom. W końcu pojechali a ja mogłam wrócić do spania ale zanim to zrobię musze dać znać Rogersowi, że rodzice wyjechali. Pewnie są w jakieś bazie czy coś i dotarcie tutaj zajmie im trochę czasu. Jak pomyślałam tak zrobiłam i poinformowałam Steve'a a on powiedział, że będą rano na miejscu. Właśnie rano, a ja z tego wszystkiego nie wiedziałam, która godzina. Spojrzałam na godzinę w telefonie, pokazywała 4:00 ale dobra ja mogę wrócić do spania. Wróciłam do łóżka i okryłam się szczelnie kołdrą po czym zasnęłam.
Rozdział bardzo krótki bo jakoś nie chciałam pisać wszystkiego tak w jednym więc przyjazd Steve'a i reszty odbędzie się w rozdziale 37.