- I wtedy rozwaliłem wazon. - Śmialiśmy się sami z siebie. Peter miał fajne życie, no może oprócz śmierci rodziców.- Ale dobra dosyć o mnie. Powiedz coś o sobie pewnie masz ciekawsze życie niż ja.
Cały czas siedzieliśmy przy pracy Parker zajmował się tworzeniem nowej sieci a ja zajmowałam się wyrzutniami.- Może ciekawe, ale na pewno nie ciekawsze od twojego .- zaśmiałam się krótko na wspomnienie historii Parkera.
- No dawaj powiedz coś, cokolwiek ja powiedziałem ci o sobie wszystko.
- Dobra. Ale pod jednym warunkiem.
- Słucham.
- Nie będziesz mówił, że ci przykro ani nie będziesz mnie pocieszał. Nie potrzebuje tego.- Chłopak widocznie się zdziwił, jestem córką Iron mana mieszkam z avengers, co może by nie tak. W odpowiedzi chłopak tylko przytaknął.
Nadal szperałam przy wyrzutni.- No to w sumie do 5 roku życia nawet nie znałam ojca. - widocznie zauważyłam jak Peter się zdziwił.
- Nie wiedziałaś że pan Stark to twój tata?
Oderwałam się na chwile od pracy i spojrzałam w stronę Petera. - Nie. I nie przerywaj mi.- Powróciłam do wyrzutni, a Peter przerwał to co robił i mi się przysłuchiwał. - Gdy moja biologiczna matka dowiedziała się o tym, że jest w ciąży odeszła od taty. Powiedziała mu, że jest nieodpowiedzialny i nic z tego nie wyjdzie, ale nie powiedział mu że spodziewa się dziecka. Potem urodziłam się ja, jedyne co robiła moja matka to z łaski utrzymywała mnie przy życiu. Krzyczała na mnie i mówiła, że jestem jej najgorszą porażką. Jak miałam 3 lata wpadła na pomysł, że skoro tata jest miliarderem to może zażądać alimentów od niego. Więc gdy tata się dowiedział potrzebował trochę czasu, żeby to sobie poukładać. Po tygodniu przyszedł mnie zobaczyć. Pobawił się ze mną, rozmawiał.- Przy tym wspomnienie uśmiechnęłam się lekko do siebie.- Potem przychodził regularnie, a chociaż się starał. Ale potem gdy miałam 5 lat matka poznała jakiegoś chłopaka i uznała, że dłużej mnie nie będzie trzymać. Zaszła z nim w ciąże i wyprowadzili się do Europy, zostawiła mnie od tak ojcu. Ja od tamtej poty mieszkam tutaj. A jeżeli chodzi o Pepper, jak na początku tutaj byłam przez cały trzymałam się taty, wszędzie byłam z nim a gdy nie mogłam bo musiał gdzieś wyjechać zostawała ze mną Pepper. Na początku jej nie ufałam ale potem była dla mnie jak prawdziwa mama, nawet zaczęłam tak do niej mówić. Ale ona też umarła jak miałam 12 lat. W sumie od tamtego momentu nic się nie stało. - Widziałam jak Parker cały czas mi się przygląda, ale co się dziwić na pierwszy rzut oka nie można wiedzieć wszystkiego.
- Przepraszam nie wiedziałem.
- podniosłam wzrok od pracy. - miałeś nie przepraszać pamiętasz? - powiedziałam żartobliwie - No trudno co się stało się nie odstanie. Ale mam super tatę, to że po prostu jest, rekompensuje wszystko.
- Jak ty to wytrzymałaś?
- Jakoś, w sumie sama nie wiem. - W tym samym momencie tata wszedł do pracowni. Parker się spiął, tym czasem ja byłam już przyzwyczajona do tego i nadal szperałam przy wyrzutni.
- Czyli się jakoś dogadaliście.- powiedział z lekkim uśmiechem na twarzy.
- Tak panie Stark. - Widziałam że nadal był spięty obecnością taty.
Tym razem spojrzał w stronę biurka, na którym leżały wszystkie materiały do naszej pracy. - A co tam szperacie?
- Chcieliśmy trochę podrasować ten sprzęt- powiedziałam podnosząc wyrzutnie i podając ją ojcu.
Zaczął się mu przyglądać- Muszę przyznać, nieźle.- Powiedział podając mi wyrzutnie.
- Jeszcze dorobimy parę trybów i mechanizm zmniejszający. Ale zobacz na tą sieć. - W tej chwili pokazałam ręką w stronę Parkera. - To jest niesamowite. On sam to produkuje, odporność i rozciągliwość, to coś nierealnego. Brawo nowy.- Powiedziałam tym razem razem w jego stronę.
- Dzięki.
- Dobra ale chyba nie po to tu przyszedłeś prawda tato?
- Nie. Przyszedłem powiedzieć, żebyście zeszli na dół pizza przyszła.
- Czekaj czekaj. Thor jest?
- Tak, więc lepiej się ruszcie.
Zwróciłam się w stronę Petera. - Dobra Parker. Pierwsza porada od kogoś kto siedzi tutaj dłużej. Lepiej tam chodźmy bo przy Thorze ta pizza długo tam nie pobędzie. - Powiedziałam po czym miałam już wychodzić z tatą z pomieszczenia ale nie usłyszałam kroków Petera więc się odwróciłam a on stał z szeroko otwartymi oczami i nawet nie drgnął.
- Młody ty żyjesz? - Tata też sprawdził, że z Peterem jest coś nie tak.
- W sensie, ż-że ja mam siedzieć przy jednym stole z avengersami? - Chłopak był w szoku. Ja i tata tylko na siebie spojrzeliśmy i krótko się zaśmialiśmy.
- Jeżeli się ruszysz to może zdążysz.
Wyszliśmy z pokoju i już zmierzaliśmy w stronę jadalni, Gdzie już wszyscy na nas czekali.