Peter pov.
Maya obiecała mi, że dzisiaj mogę popatrzeć jak przeprowadza badania na zimowym żołnierzu. Jarałem się jak nigdy. Pomogę przy przywracaniu do normalności zimowego żołnierza. Może ludzie gdy dowiedzą się, że już im nie zagraża zaakceptują go? Nie wiadomo. Byłem tak podekscytowany, że od ósmej już nie spałem mimo tego, że spotykaliśmy się dopiero o dwunastej, oczywiście u niej w domu bo miała tam cały potrzebny sprzęt.
Gdy na zegarze wybiła 11:30 zacząłem się przygotowywać. Zabrałem telefon i swoje sieci, bo szybciej dostanę się do niej na sieciach niż autobusem czy taksówką. Wszedłem do salonu, w którym May oglądała telewizję.
- May wychodzę, postaram się wrócić wieczorem.- zacząłem kierować się do wyjścia i zakładałem buty a May stanęła koło mnie.
- Gdzie idziesz?
- Do koleżanki.- dopowiedziałem jakby to było oczywiste.
- Koleżanki powiadasz?- powiedziała jednoznacznie poruszając brwiami.
- T-tak koleżanki. Bez żadnych podtekstów.- Założyłem buty i otworzyłem drzwi.- Jak już mówiłem wrócę wieczorem.
- Jasne jasne. Przedstawisz mi ją kiedyś?
- Może. Muszę już iść pa.
- No już idź, idź.
Zamknąłem za sobą drzwi i pobiegłem do jakieś pierwszej lepszej pustej uliczki i przebrałem się w strój spired-mana i na sieciach poruszałem się do domu Starków.
Stanąłem przed drzwiami a chwile potem otworzyła je Maya. Miała lekko roztrzepane włosy i zaszklone oczy, pewnie od nieprzespanych nocy. Ale swoją drogą jaj oczy i tak były piękne...Peter co ty mówisz? To twoja przyjaciółka, nie możesz tego schrzanić.
Wpuściła mnie i zaproponowała coś do picia. Usiedliśmy na kanapie i rozmawiając czekaliśmy na przyjście Barnesa.
Maya pov.
To już dzisiaj. Dzień powrotu rodziców. Dziś też miałam ostatni zabieg z Barnesem. Rodzice wracali dopiero wieczorem więc jeżeli się wyrobimy to nawet nie zauważą.
Siedzę na kanapie w salonie razem z Parkerem, który się uparł na to, że chce sobie popatrzeć. Przy okazji dochodzi czternasta. Bałam się, że ich spóźnienie będzie nas kosztowało tym, że tata przyjedzie i odkryje, że nie za specjalnie nudziłam się pod ich nieobecność. F.R.I.D.A.Y. powiedziała nam, że Barnes i reszta już stoją pod drzwiami więc poszłam do nich i otworzyłam drzwi. Widziałam, że Steve jest jakiś przybity ale nie obeszło mnie to za bardzo. Był to ostatni raz z elektrowstrząsami więc tym razem wszyscy poszli do pracowni tak samo jak było za pierwszym razem.
- Jak tam samopoczucie przed ostatnim rażeniem prądem?- powiedziałam przygotowując znieczulenie do Barnesa siedzącego na fotelu.
- W końcu będę normalny, naprawdę się cieszę i jestem wdzięczny.- Podeszłam do fotela i zaczęłam go przygotowywać do podłączenia elektrod.
- Podziękujesz jak się uda.- powiedziałam przy zakładaniu ostatniej z elektrod. Zaczynamy.
- On powinien tak ruszać głową?- zapytał Parker, który przyglądał się Barnesowi.
- Przez jego mózg przepływają impulsy elektryczne, to normalne, że lekko rusza głową.- Odpowiedziałam z opanowaniem bo byłam już do tego tak jakby przyzwyczajona, chociaż to dziwnie brzmi. Jej jestem nastolatką przyzwyczajoną do widoku mordercy rażonego prądem, coś nie bardzo to widzę.