Czy kogokolwiek zdziwi jak powiem, że znowu nie spałam całą noc? Nie? Chyba nikogo to już nie dziwi. Jedyna rzecz jaką mogę robić w tej sali to gapienie się w sufit bo mój telefon został w domu, a ja nie odzywam się do taty od wczorajszej rozmowy, więc nie ma opcji, że poproszę go teraz o cokolwiek. Przynajmniej na razie. Dziadka raczej o to nie poproszę bo telefon został w pracowni, a ja nie zdążyłam wszystkiego ogarnąć więc gdyby tam wszedł to ,,natura Starka" nie pozwoliłaby mu przejść od wszystkich probówek obojętnie. Mama... powiedzmy sobie szczerze. Pomyślałaby, że to coś niebezpiecznego i od razu kazałaby się tego wszystkiego pozbyć. Ostatnią osobą, którą mogę o to poprosić jest Peter ale nie mam z nim kontaktu. Czemu? BO NIE MAM TELEFONU. Błędne koło.
Przewróciłam się na lewy bok twarzą do ściany, a tym samym do jedynego okna, przez które do sali wpadały promienie słoneczne. Zamknęłam oczy i wzięłam głębszy wdech. Leżałam tak przez dłuższą chwilę do momentu, w którym usłyszałam jakieś stuknięcie na przeciw mnie. Musiało mi się przesłyszeć. Nie zwróciłam na to uwagi, nawet nie otworzyłam oczu. To samo stuknięcie powtórzyło się kolejne dwa razy. Otworzyłam oczy trochę zirytowana i w oknie zobaczyłam kogoś w czerwono-niebieskim stroju, chyba wiadomo kogo. Pośpiesznie podeszłam do okna i je otworzyłam.
- W końcu się obudziłaś?- Zapytał gdy ściągnął maskę. Bez pytania go przytuliłam.
- Nawet nie wiesz jak bardzo bym chciała.- Odsunęłam się od niego a ten typowy dla niego uśmiech zniknął mu z twarzy.
- Nie bez powodu tutaj jesteś.- Powiedział z nutką niepewności w głosie. Nie wiedziałam o co mu chodzi. Gdy zobaczył mój pytający wyraz twarzy sprostował.- Wyglądasz okropnie.
- Przynajmniej teraz wiemy dlaczego ta dziewczyna cię nie lubi. Serio pomyśl zanim coś powiesz.- Żartowałam ale wiedziałam, że wyglądam gorzej niż trup.- Tak wiem, wiem.- Odeszłam i usiadłam na swoim łóżku, Parker zrobił to samo co ja.
- Jak się czujesz?
- Powiedzieć to co każdy chce słyszeć czy szczerze?- Patrzyłam na swoje dłonie, które w tamtym momencie zdawały mi się bardzo interesujące.
- Zawsze lepiej być szczerym.
- Przynajmniej ten prostoduszny optymizm nie przeminął.- Powróciłam wzrokiem do jego twarzy, która wyczekiwała poważnej odpowiedzi.- Szczerze to czuje się padnięta...
- Widać.- Przerwał mi, był chyba zmartwiony i przez to tak jakby trochę zły.
-... chcę zasnąć ale przez te koszmary nie mogę.- Spuściłam głowę znowu na moje dłonie.
- Jakie koszmary?- Właśnie teraz zdałam sobie sprawę z tego, że Peter nic nie wie.- Chyba dawno nie rozmawialiśmy. Mów wszystko od początku.- Peter to serio dobry przyjaciel, umie mnie zrozumieć.
- Od początku. Zaczęło się od pierwszej nocy w szpitalu po porwaniu. Wtedy wszystko się zaczęło. Miałam sen, który powtarza się co noc... albo raczej powtarzał bo od dwóch tygodni nie śpię.- Spojrzałam na Petera i widziałam, że chce coś powiedzieć ale jednocześnie chciał wiedzieć wszystko więc kontynuowałam.- Za każdym razem było to samo. Budzę się w jakimś ciemnym pokoju, przychodzi Strucker, znowu łamie mi kości a ja krzyczę ale nie umiem się wyrwać. Tak jakby moje ciało od razu wiedziało, że sen wróci i za nic nie mogę się zmusić do zaśnięcia chociażby na pół godziny, kompletnie nic.
- I znając ciebie uznałaś, że w tym czasie będziesz pracować tak?- Nie odezwałam się nadal mając wzrok utkwiony w swoich dłoniach co ten uznał za jednoznaczną odpowiedź.- Powinienem się domyślić dlaczego tak szybko ci to idzie.- Powiedział sam do siebie.