-Rhodes zabierz stąd tych ludzi. A my idziemy na Ultrona.- Znowu głos taty rozbrzmiał w naszych słuchawkach. Tak jak powiedział tak wszyscy znaleźliśmy się w kościele obok rdzenia. Każdy z robotów Ultrona chciał dotknąć rdzenia. My nie mogliśmy na to pozwolić, wszyscy rozwalaliśmy roboty póki nie pojawił się Ultron.
- Tylko na tyle cię stać?!- krzyknął Thor w stronę Ultrona. Wtedy znikąd za Ultronem zaczęły się pojawiać jego roboty. Wystarczyło tylko by jeden z nich dotknął rdzenia i jesteśmy zgubieni.
- Musiałeś spytać?- powiedział Steve do Thora.
- Dokładnie na tyle mnie stać. Wszyscy wy kontra wszyscy ja. Może objaśnicie mi jak zamierzacie mnie pokonać?
- Tak jak mówi nasz drużynowy- powiedział tata i spojrzał na Steve'a - Razem.
I zaczęło się. Każdy z nas odpierał atak wroga. Roboty próbowały dostać się do rdzenia ale nie udawało im się. Gdy już zniszczyliśmy wszystkie został tylko Ultron. zajęli się nim Thor Vision i tata. Thor kierował w kierunku Ultrona pioruny ze swojego młota, tata strzelał do niego wiązką z repulsora a Vision silną wiązką żółtego światła z kamienia w jego czole. Ultron opierał się jak mógł ale po chwili zatrzymaliśmy nasz atak a Ultron się pozbierał.
- No cóż przyznaje..- zaczął ale nie dokończył bo Hulk go walnął a on poleciał na przeciw nas tak daleko, że go już nie widzieliśmy. Natomiast inne roboty zaczęły uciekać. Wanda została żeby w razie problemu chronić rdzenia.
- Nie możemy dać im uciec. Ani jeden nie może przetrwać. Rhodes!- powiedział do Rhodes'a przez słuchawkę dając my sygnał by ich powstrzymał ale nie zdążył bo Vision już się nimi zajął a my wróciliśmy do ewakuowania ludzi do szalup bo jeszcze nie wszyscy zdążyli wrócić poprzednimi.
Każdy z nas ładował Ludzi do szlup. Oprócz Nat i Bannera. Nat próbowała uspokoić Hulk'a żeby znów był Bannerem. Pomagałam kobiecie wejść do szlupy ale płakała i powiedziała, że nie ma jej syna. Rozglądaliśmy się z Clintem i zauważyłam chłopca przy budynku pokazałam Clintowi to miejsce a on biegł już do chłopca ja natomiast uspokajałam kobietę.
- Pani się nie martwi mamy już pani syna za chwilę już będzie przy pani.- Patrzyłam na Clinta, który już odniósł lezące dziecko odwrócił się i już miał iść w naszą stronę ale z góry nadleciał odrzutowiec. Ale nie był to odrzutowiec T.A.R.C.Z.Y. W środku był Ultron. Widocznie prawy sierpowy Hulk'a nie wystarczył. Nagle zaczął strzelać w Clinta i chłopca. Nawet nie zauważyłam nawet kiedy to się stało ale jakaś postać szybko prześmignęła i zakrył Clinta i chłopca samochodem jednocześnie ich ratując. To był Pietro. Gdy już się zatrzymał widziałam, że jest cały we krwi. Ultron go rozstrzelał. On się poświęcił. Biedna Wanda, może i wlazła mi do mózgu ale nikomu nie życzę straty kogoś bliskiego. Podszedł tam Steve, podniósł brata Wandy i przyniósł go do szalupy natomiast Clint wrócił z chłopcem a ja dałam go kobiecie. Widziałam, że Clint jest w szoku więc nie odzywałam się tylko podeszłam do Thora i Steve'a.
- To już wszyscy?- zapytałam pierwsza.
- Tak wszyscy są w szalupach.- powiedział Steve.
- Jeżeli to wyjdzie to możemy nie wyjść z tego cało.- Usłyszeliśmy w słuchawkach głos mojego taty. Nawet nie zarejestrowałam gdy się za mną pojawił chwycił i odleciał w kierunku szalup.
- Co ty robisz trzeba pomóc?!- powiedziałam wkurzona gdy wylądowaliśmy.
- Myślisz, że dam ci zginąć?! Nawet nie ma takiej opcji.- powiedział gdy zdjął maskę.
- Jak ty zginiesz i zostanę sama to nie dam sobie rady! Przecież obiecałeś nie pamiętasz?!- nadal byłam wkurzona.
- Pamiętam! Ale nie mam wyjścia rozumiesz?
- Ja też- powiedziałam i kierowałam się w kierunku przeciwnym niż szlupy.
- O nie nie nie! Nie tym razem słyszysz?! Jestem twoim ojcem i masz się mnie słuchać!- krzyczał za mną gdy się oddalałam.
- Bardzo mi przykro ale ludzie w moim wieku lekceważą zasady rodziców!- krzyknęłam i pobiegłam pomagać reszcie. Nagle w naszych słuchawkach rozbrzmiał głos Steve'a- Stark! w budynku przed wami są ludzie. Ten budynek zaraz się zawali.
- Już idę.- tylko to usłyszałam w słuchawce bo tata poleciał do budynku przed nami. Wszedł tam po czym ludzie z niego wyszli ale tata nie.
- Spadł na mnie kawałek sufitu!- tylko to usłyszałam po tym budynek zaczął się zawalać. Znikąd pojawił się obok mnie Steve i Thor. Miałam łzy w oczach, na tatę zawalił się budynek. Zaczęłam biec w jego kierunku. Weszłam w ruiny budynku szukałam złoto-czerwonej zbroi. Po chwili Steve i Thor do mnie dołączyli i zaczęli szukać. Zauważyłam kawałek czerwonej zbroi, podbiegłam tam i zepchnęłam kawałek budynku leżący na zbroi. Miała na sobie wiele wgnieceń. Zdjęłam maskę i zobaczyłam twarz taty. Był nieprzytomny i miał rozcięty łuk brwiowy.
- F.R.I.D.A.Y jak rozległe są obrażenia?!- krzyknęłam łamiącym się głosem.
- Pan Stark oddycha samodzielnie, zarejestrowałam pęknięcie czterech żeber, możliwy wstrząs mózgu i w każdej chwili może dojść do krwotoku wewnętrznego. Zbroja w większości została zniszczona. Trzeba przenieść pana Starka natychmiast do szpitala.
- Thor zaprowadź tatę do szlupy i powiedz im, że tata jak najszybciej ma się znaleźć w szpitalu a ja zajmę się tym czego on nie może zrobić. F.R.I.D.A.Y. przyślij mi tutaj jakąś zbroje szybko!- powiedziałam z oczami pełnymi łez Thor zabrał tatę i zaniósł do szlupy a ja wzięłam się do roboty. Po jakimś czasie miałam już na sobie zbroję poleciałam tam gdzie musiałam a Thor czekał na mój znak przy rdzeniu. Ale miasto zaczęło spadać, czyli jakiś robot dorwał się do rdzenia.
- Thor na mój znak!- powiedziałam do słuchawki.- Teraz!
Gdy to powiedziałam Thor uderzył młotem w rdzeń a ja odleciałam od rozwalającego się miasta. Jego kawałki zaczęły wpadać do wody.
- Żyjecie- usłyszałam w słuchawce Steve'a.
- Żyjemy. Co z tatą?- powiedziałam gdy już wszystkie kawałki wpadły do wody.
- Podleć do odrzutowca wejściem dla zbroi lecimy z nim do szpitala.
Po tych słowach zrobiłam jak kazał Steve. Tata został przewieziony do szpitala. Od razu wzięli go na blok operacyjny a ja stałam i czekałam na korytarzu szpitala przed salą w której był operowany tata z łzami w czach na jakiekolwiek wieści. Już chyba z godzinę tam siedzę, ze mną czeka Natasha a reszta była w siedzibie. Mówiłam, żeby pojechała z nimi a ona powiedziała, że mnie teraz nie zostawi. Nareszcie wyszedł lekarz, szybko do niego podeszłam.
- I co z tatą?
- Udało nam się zatrzymać krwotok wewnętrzny, jednak pan Stark ma złamane cztery żebra i wstrząs mózgu. Na razie jest w śpiączce, ale proszę się nie martwic na pewno z tego wyjdzie. Powinien obudzić się w ciągu tygodnia może maksymalnie dwóch. Możesz zadzwonić do mamy.
- Nie mam mamy. Ja i tata mamy tylko siebie.
- Przepraszam bardzo.- chyba się zdziwił ale teraz liczyło się tylko żeby tata wyszedł z tego cało.
- Nic się nie stało. Mogę wejść do taty?
- Nie widzę problemu. Zaraz zostanie przewieziony na salę więc gdy będziesz mogła wejść to cię zawołam dobra?
- Tak. Poczekam.
Czekałam na to by lekarz pozwolił mi wejść. Powiedziałam Nat żeby pojechała i odpoczęła po misji. Długo próbowała mnie namówić na to bym z nią pojechała ale nie mogłam zostawić taty. Więc w końcu pojechała sama a ja zostałam z tatą w jego sali, usiadłam na krześle przy jego łóżku i go pilnowałam. Sama nie wiem czemu ale czułam się lepiej wiedząc, że jest bezpieczny. Była już 19 ale ja siedziałam i pilnowałam go całą noc, parę razy wyszłam na korytarz po kawę z automatu żeby nie zasnąć ale i tak zasnęłam jakoś o 5.