Opadłam bezsilnie na kanapę w mojej pracowni. Zaczęłam razem z F.R.I.D.A.Y. wymyślać jakąś nazwę dla tego całego leku ale coś nam ewidentnie nie szło.
- F.R.I.D.A.Y. nie obraź się... o ile to w ogóle możliwe, ale te wszystkie nazwy są po prostu złe.
- Mam jeszcze jedną propozycje.
- Oświeć mnie.- Oparłam czoło o dłonie i zamknęłam na chwilę oczy żeby chociaż trochę dać im odpocząć.
- Jeżeli weźmiemy pierwszą literę z twojego imienia i nazwiska wyjdzie skrót: MS.
- Tyle to ja też wiem. Rozwiń.
- A gdy dodamy jeszcze liczbę jak na przykład twój wiek?- W sumie to trochę bardziej stwierdziła niż zapytała. Otworzyłam oczy i wyprostowałam się.- Eksperyment nazywałby się MS-15. Co ty na to?
- Ja na to, że to jest dobre... nawet bardzo dobre. Nie mogłaś od tego zacząć?- wstałam i zaczęłam chodzić po pomieszczeniu.- Powiedzmy, że mam motywacje do zrobienia tego.- powiedziałam z lekkim uśmiechem wgapiając się w martwy punkt przede mną. Usiadłam do biurka.- F.R.I.D.A.Y. przed moim wyjściem, zaczęliśmy pisać tą listę weź ją...- przerwałam bo usłyszałam jak tata i mama się przekrzykują. Pokłócili się, ale to ich sprawa. Ja się nie wtrącam, ale nie powiem trochę było mi przykro.- Odpal ja i zapisujemy dalej.
- Oczywiście. Więc skończyliśmy na tym, że lek będzie podawany w formie cieczy do krwiobiegu.
- Tak pamiętam.- zatrzymałam się na chwilę i pomyślałam nad tym co ten lek, a właściwie teraz eksperyment MS-15 będzie robić.- Dobra może zapisuj punktami. Więc tak, na pewno regeneracja tkanek skóra, narządy i tego typu rzeczy. Wiesz o co mi chodzi nie? I jak już mówiłam zapisuj to jakoś ładnie.
- Rozumiem...
Szykuje się kolejna nieprzespana noc. Ale szczerze? Ani trochę nie żałuję. Możliwe jeżeli eksperyment okaże się sukcesem to pokaże go światu. No bo w sumie to będzie niewiarygodne jeżeli będzie on działać zgodnie z moim zamysłem...
Już dochodzi 4:00 a ja już od dobrej godziny nie słyszę moich kłócących się rodziców. Nie mam pojęcia o co im chodziło ale pomyślałam, że przecież jak na chwilę się oderwę od pracy i pójdę zobaczyć czy się pogodzili to korona mi z głowy nie spadnie nie?
- EJ.- powiedziałam do sprzątającego robota, który właśnie podczas sprzątania zwalił probówkę z biurka, a ten w odpowiedzi tylko coś ,,odpipał" jak to robot.- Tak ty. Uważaj.- podeszłam do probówki i ją podniosłam. Była lekko zbita więc musiałam ją wywalić.- Gdyby tutaj był jakiś kwas albo coś ważnego to oddałabym cię na złom.- Robot tak jakby spuścił chwytak, który tak jakby był czymś w rodzaju jego głowy.- Ale na szczęście nie było. Nie łam się, poniosło mnie lekko.- Dobra czyli oficjalnie mi odbiło. Przepraszam za to, że nakrzyczałam na robota.- Pójdę coś sprawdzić zaraz wracam.
Wyszłam z pokoju i zaczęłam szukać mamy w kuchni i salonie. Nie było jej. Poszłam do pokoju rodziców. Żadnej żywej duszy. Nie wiem gdzie jej szukać ale wiem gdzie znajdę tatę. Warsztat.
Weszłam do warsztatu i zobaczyłam tatę z dwiema butelkami szkockiej. Jedna była pusta a druga pełna tylko do połowy. Podeszłam do niego a on nie był zły. Tylko załamany.
- Tato wszystko ok?- powiedziałam kładąc mu rękę na ramieniu i lekko się zniżając żeby nasze twarze były w miarę możliwości na tej samej wysokości. Spojrzałam w jego oczy, były przepełnione bólem i smutkiem.
- Tak, jak zwykle.- Odwrócił się ode mnie i wziął dużego łyka szkockiej i lekko się skrzywił.
- Przecież widzę, że coś nie gra...
- Masz racje nic nie gra!- Wstał z krzesła i na mnie krzyknął.
- Uspokój się nie jestem twoim wrogiem. Chce ci pomóc.- Trochę się odsunęłam do tyłu bo nie powiem trochę się wystraszyłam. On jakby się opamiętał, przetarł twarz dłońmi i westchnął.
- Przepraszam. Nie chciałem krzyczeć... wiem, że chcesz mi pomóc tylko...
- Tylko?
- Nie wiem czy warto...
Nie chciałam już nic mówić tylko podeszłam do taty i go przytuliłam. Przez chwile nie wiedział co się dzieje ale po czasie odwzajemnił uścisk. Nie powiem było czuć, że pił ale miałam to gdzieś.
- Wiesz, idź się połóż.- powiedziałam gdy się od niego oderwałam. Odeszłam w kierunku drzwi a tata za mną.
Dobra nie szło mu to najlepiej bo procenty robiły swoje a on się śmiał więc westchnęłam. Podeszłam do niego i pomogłam mu przejść do jego pokoju. Położyłam go na łóżku i przykryłam kocem. Już miałam wychodzić ale usłyszałam, że coś mówi.
- Dziękuje, że mnie jeszcze nie zostawiłaś.
Uśmiechnęłam się pod nosem i wróciłam do swoich zajęć. Nie przespałam kolejnej nocy i zaczynałam widzieć tego skutki ale czego się nie robi dla hobby nie?