Siedziałam przy tacie już tydzień, Nat i Rhodey przychodzili parę razy a potem wracali. To ile kawy wypiłam przez ten tydzień można już chyba zacząć liczyć w litrach jakoś łatwiej jest mi się wtedy skupić, ale przyznam oprócz tego, że mogłam się bardziej skupić nie wychodziło mi to na dobre. Miałam wory pod oczami od braku snu i byłam zmęczona. Chyba nie tylko ja to zauważyłam, Nat zaczęła się o mnie martwić ale ja obiecałam sobie, że do czasu gdy tata tutaj jest musze to dla niego zrobić, pewnie on też by to dla mnie zrobił. Za te wszystkie lata dbania o mnie byłam mu to winna.
Słońce już wzeszło a ja nie przespałam kolejnej nocy. Lekarze pewnie niedługo będą robili obchód jak codziennie więc postanowiłam, że pójdę po kawę bo dosłownie padałam na twarz.
- Zaraz wrócę tato- Może to jest dziwne, że do niego mówię ale mi to w pewien sposób pomaga. Nie wiem czy mnie słyszy czy nie ale nawet jeśli to nie może mi odpowiedzieć. Wyszłam na korytarz i podeszłam do automatu jak codziennie. Zobaczyłam lekarza, który zajmuje się tatą, szedł korytarzem ale zatrzymał się przy mnie.
- Wiesz, że to pomoże ci tylko przez chwilę a potem jeszcze bardziej zaszkodzi prawda?- Jakoś specjalnie się nie przejęłam jego słowami, wzięłam do ręki kawę i upiłam łyk na co ten westchnął.
- Jeszcze żyje to chyba dobry znak.
- Tylko mówię.- powiedział po czym odszedł a ja wróciłam do sali w której leżał tata. Usiadłam na krześle, zamknęłam na chwilę oczy i westchnęłam. Było mi ciężko ale dopiero gdy jestem sama daje sobie trochę czasu na to by zwyczajnie pomyśleć nad tym czemu to wszystko dzieje się właśnie mi?
- Wiesz co? I ty mi mówisz, że to ja za długo śpię a tym czasem ty od tygodnia nie chcesz się obudzić.- Powiedziałam z lekkim uśmiechem na ustach. Jednak teraz zniknął już z mojej twarzy a oczy zeszkliły mi się od łez- Proszę cię obudź się. Będę cię słuchać będę najlepszą córką i zrobię wszystko o co poprosisz tylko się obudź proszę.- Nie byłam już w stanie powstrzymywać łez. Po prostu czułam się bezsilnie, nienawidzę się tak czuć. Wstałam z krzesła i zaczęłam się kierować do wyjścia żeby iść na dwór się przejść.
- Dorzuć cheeseburgery i stoi.- Usłyszałam zachrypnięty glos taty, czyli to już oficjalne. Oficjalnie mi odwaliło.
- Dobra wiem, że jest źle ale żeby halucynacje to chyba lekkie przegięcie.- Powiedziałam nawet nie patrząc za siebie. No bo po co przecież tylko mi odwala? A co jeśli nie? Odwróciłam się i zobaczyłam tata patrzącego się na mnie. Nie wiedziałam co mam zrobić więc tylko stałam i patrzyłam na tatę, który chyba miał z tego niezłą zabawę bo usiadł i się uśmiechał.
- Nigdy nie spotkasz nikogo bardziej prawdziwego.- Po tych słowach jakby się ocknęłam i pobiegłam do taty i go uściskałam, tak jakby to miał być nasz ostatni uścisk.- No już. Jestem. Ale wiesz tak jakby mnie dusisz.- Oderwałam się od niego gdy to sobie uświadomiłam.
- Jak się czujesz? Z resztą poczekaj idę po lekarza. Poczekaj dosłownie pięć minut.- Nawet nie wiedziałam co robię po prostu pobiegłam w stronę recepcji a za sobą usłyszałam jak tata krzyczy coś w stylu ,, Tylko się nie zabij". Dobiegłam do recepcji i zobaczyłam tam lekarza taty więc podeszłam do niego.
- Tata się obudził- powiedziałam z uśmiechem na co ten też się uśmiechnął.
- Mówiłem. Zaraz przyjdę go zbadać.- powiedział i poszedł gdzieś korytarzem a ja wróciłam biegiem do sali taty.
- O czyli jeszcze żyjesz.- Jak zwykle nawet teraz humor mu dopisywał, a ja się cholernie martwiłam a on teraz ma zabawę.
- Serio? Wiesz jak się zamartwiałam?
- Właśnie widać.- nie wiedziałam o co mu chodzi ale słuchałam dalej.- Wyglądasz okropnie.
- Naprawdę? Ty wcale nie lepiej.- powiedziałam i usiadłam na krześle obok jego łóżka.- Jak się czujesz?
- Mam połamane żebra tak? Czuję.- Lekko skrzywił się z bólu podczas mówienia tego.
- tak. Masz złamane cztery żebra i dostałeś wstrząsu mózgu.- Wzięłam łyka kawy po czym zaczęłam kontynuować.- Po przyjechaniu tutaj od razu wzięli cię na blok.- spojżał na mnie jakbym powiedziała to w jakimś innym języku więc sprostowałam- Dostałeś krwotoku wewnętrznego.
- A co z tobą?
- Co masz na myśli?
- Wyglądasz okropnie. Siedziałaś tu ze mną?
- Naprawdę nie pomagasz.- Widziałam, że mówił poważnie ale nie chciałam mu tego mówić bo zaczął by się obwiniać więc przetarłam twarz dłońmi.
- Odpowiedz.
- Tak, ale to nic sama chciałam. Z resztą ty tez byś to dla mnie zrobił.- po moich słowach do sali wszedł lekarz.
- No to witamy wśród żywych panie Stark.- odeszłam od łóżka ze swoją kawą i oparłam się o ścianę z założonymi rękoma. Lekarz zaczął badać tatę a ja słuchałam co mówią.- Czy odczuwa pan ból w okolicach klatki piersiowej?
- Tak ale chodzi tylko o te żebra.
- Tak to normalne. Są złamane więc muszą się zrosnąć.
- Dacie mi coś przeciwbólowego? Głowa mi chyba zaraz wybuchnie.
- Tak zaraz pan coś dostanie.- zwrócił się teraz w moją stronę- Jeżeli coś będzie się działo to wołać. I zostaw w końcu tą kawę.- wzięłam w jedną rękę papierowy kubek i zgniotłam go w dłoni.
- Zrobione.- Powiedziałam i wyrzuciłam kubek do kosza.
- Ja nie żartuję. Niedługo twoje serce tego nie wytrzyma. Naprawdę wystarczy.
- Dobra. A kiedy tata będzie mógł wyjść?-
- Jeżeli wszystko będzie dobrze to juto rano będzie wypis.
- Dziękuje.
- To moja praca.- powiedział i wyszedł z sali więc usiadłam na krześle obok łóżka taty,
- Maya.- zaczął tata ale wiedziałam co chce powiedzieć.
- Tak wiem to było nieodpowiedzialne i głupie. Nie musisz mi tłumaczyć...
- Możesz chodź na chwilę być cicho i dać mi dokończyć?- przerwał mi więc podniosłam na niego mój pytający wzrok.- Dziękuje. Nie będę mówił, że nie powinnaś tego robić ani nic takiego po prostu dziękuje, że dzięki tobie nie byłem tu sam.- powiedział a ja podniosłam się z krzesła i go przytuliłam.
- Nie masz za co dziękować.
- Wiesz co chyba ten tydzień spania mi nie wystarczył. - powiedział na co ja lekko się uśmiechnęłam.- Jeszcze na jakiś czas pójdę spać dobra?
-Pewnie.- Powiedziałam a tata położył się i zamknął oczy a ja zaczęłam myśleć. Ten tydzień był chyba jednym z najgorszych w moim życiu. Nie wiem co by się stało jakby tata zginął. Najprawdopodobniej po prostu bym się załamała. On był moją ostatnią rodziną. Biologiczna matka nawet mnie nie chciała, Pepper, która była dla mnie jak mama przez 7 lat nie żyła. Co jeśli to nie ostatni raz gdy będzie się narażał? Wiem, że muszę coś zrobić. Z resztą ostatnio za mało zajmowałam się biologią i chemią więc chyba czas zacząć pracować nad czymś nowym...