Rozdział #4

177 6 0
                                    

Peter pov. 

Leżałem na łóżku wpatrując się w sufit bo nie mogłem zasnąć. Powtarzało się to już którąś z kolei noc. Nie wiem jak bardzo muszę być głupi żeby dopiero teraz zauważyć, że zależy mi na Mayi dopiero gdy zniknęła. Gdy nie wracała z misji przez pierwszy tydzień już czułem, że czegoś mi brakuje, żałowałem, że nie powiedziałem jej o tym. Nie zmienię przeszłości ale mogę ukształtować przyszłość, ona musi wrócić. Kogo będę denerwował i żartował? Z kim będe oglądać maratony filmowe? Pogrążony we własnych myślach nie przespałem kolejnej nocy. May się o mnie martwiła ale nie wiedziała co się dzieje oprócz tego, że moja przyjaciółka zaginęła, ale tak musiało zostać. 

Maya pov.

Obudziłam się z bólem głowy, po przesłuchaniu zawsze się z nim budziłam ale teraz był silniejszy niż zwykle. Nie zdążyłam nawet usiąść a strażnik już był w pokoju. Skuł mi ręce i jak zawsze zaprowadził do pracowni. Jak zawsze ekspert już tam był. Strażnik odkuł mnie i wyszedł za drzwi  natomiast ja podeszłam do wentylacji i wyjęłam z niej naszą albo raczej broń tego eksperta. 

- Dzisiaj to skończymy.- powiedział gdy ja przyglądałam się prawie skończonej pracy. 

- Ile potrzebujesz czasu? 

- Myślę, że dwie godziny wystarczą.- zabrał mi z rąk karton z może trzydziestoma nadajnikami i zaczął w nich grzebać. 

- Jest dopiero rano, ale może zrealizujemy ten plan jutro? - zapytałam wpatrując się w podłogę.

- Czemu chcesz czekać? 

- Pamiętasz gdy pytałeś co oni mi robią gdy stąd wychodzę?- zapytałam patrząc na niego a on na chwilę oderwał wzrok od nadajników żeby spojrzeć na mnie. 

- No tak, więc powiesz?

- Chcą wiedzieć jak najwięcej ode mnie ale nic im nie mówię.- wzięłam głębszy wdech i mówiłam dalej.- Ja nie mogę im nic powiedzieć. Jak Strucker widzi, że nic ze mnie nie wyciągnie wtedy łamie moje kości a potem wstrzykuje mi coś. Chcę wiedzieć co to. - Spojrzał na mnie a ja w końcu uświadomiłam sobie skąd znam to spojrzenie. Zawsze gdy tata się o mnie martwił tak na mnie patrzył. Dopiero teraz to zauważyłam. 

- Więc czemu nic nie powiedziałaś? 

- Bo to mój problem. Poradzę sobie.- on wrócił wzrokiem do swojej pracy i dalej grzebał. Podeszłam do biurka i oparłam się o nie.- W sumie się sobie nie przedstawiliśmy. Maya.- wyciągnęłam rękę w jego stronę a on znowu podniósł na mnie wzrok i ją uścisnął. 

- Howard.- Pamiętam to imię. Tylko skąd?- Wszystko dobrze?- Przecież mój dziadek miał na imię Howard. Zaczęłam łączyć fakty, wypadek, jego podobieństwo do taty... ale przecież to niemożliwe... Gdy mówiłam mu o avengers nic nie wspominałam o tym, że twórcą Iron mana jest Tony Stark więc nie mógł tego skojarzyć. 

- A nazwisko?- zapytałam patrząc na niego z niedowierzaniem a on na mnie jak na wariatkę.

- Howard Stark. Możliwe, że mnie kojarzysz budowałem broń, byłem wynalazcą to nie dziwne...- zaczął ale mu przerwałam. 

- Twój syn, on to Tony Stark?- popatrzył na mnie przez chwile w milczeniu i z lekkim zdziwieniem na twarzy. 

- Tak. Znasz go?- zapytał nadal zdziwiony. 

- Chyba powinnam coś powiedzieć ale to... przecież to niemożliwe...

- Co jest niemożliwe? 

Wyciągnęłam ponownie rękę w jego kierunku co spotkało się z jego zdezorientowaniem.- Maya Stark. Córka Anthony'ego Edwarda Starka.- Milczał i przypatrywał mi się zszokowany tak jak ja. 

- To dlatego mi go tak przypominałaś.- powiedział sam do siebie.- Wybacz, nie mam pojęcia co powiedzieć.

- Ja też nie... - Nie wiem co wtedy czułam. Jakby niedowierzanie z wiadomo jakiego powodu, złość za to, że olewał tatę przez praktycznie całe jego życie i nie wiem co jeszcze... wszystko w jednym.

- Ustatkował się?- z moich myśli wyrwał mnie głos mężczyzny.

- Nie do końca. Nie wiem jak to powiedzieć... chyba wy powinniście o tym porozmawiać. 

- Jeżeli stąd wyjdziemy a ja nikogo nie zabije. 

- Nikogo nie zabijesz. Gdy stąd wyjdziemy zajmę się zimowym ale teraz musimy się skupić na ucieczce. Dopiero potem wyjaśnienia. 

- Masz rację. Wracajmy do pracy. 

Nie wiem jak ani dlaczego ale rozmawialiśmy normalnie, tak jak wcześniej. Było... normalnie? Chyba tak można to ująć.

Pracowaliśmy dopóki wszedł strażnik i znów mnie zakuł, widziałam jak... właśnie, kto? Mam go teraz nazywać dziadkiem? Czy po imieniu? Nie mam pojęcia ale w każdym razie Howard spojrzał na mnie jakby chciał uzyskać gwarancje na to, że nic mi nie będzie. Ledwo zauważalnie kiwnęłam głową po czym weszłam ze strażnikiem do gabinetu, w którym już czekał Strucker. Nawet nie chciałam pytać jakim cudem sprawił, że właśnie rozmawiałam z osobą, która powinna być martwa. Kolejne ,,przesłuchanie" się zaczęło...

********

( godzinę później)

Zobaczyłam jak strażnik już sięga do walizki po strzykawkę a Strucker cały w nerwach z powodu mojego milczenia wychodzi z pomieszczenia a ten strażnik podszedł do mnie i wstrzyknął mi zawartość strzykawki. Tym razem był łaskawy i złamał mi tylko prawą rękę. 

- Co ty właściwie trenujesz? Albo nie, wiem. Też dał ci jakieś płyny i teraz jesteś napakowany zgadza się?- zapytałam i zaczęłam czuć działanie tego czegoś co mi wstrzykiwali. 

- Dobranoc.- zamknęłam na chwilę oczy bo moje powieki stawały się coraz cięższe. Usłyszałam zamykające się drzwi, wstałam z krzesła i chwiejnym krokiem podeszłam do walizki *kretyn, nawet jej nie wziął*  Otworzyłam ją uważając na rękę jak tylko mogłam i wyjęłam jedną z naprwdę wielu strzykawek. Szybko wróciłam na krzesło i ostatkiem sił włożyłam strzykawkę do kieszeni spodni, potem już nic nie pamiętam...


Jedna z nas || Maya StarkOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz