Rozdział #35

205 7 0
                                    

Od dnia, w którym dostałam paczkę minął tydzień. Sporo się przez ten tydzień zmieniło, ja tata i Pepper przeprowadziliśmy się. Nadal mieszkamy w NY ale już nie w siedzibie. Nadal nie wiedziałam co zrobić. Chciałam ich chociaż zobaczyć, Nat stwierdziła, że będzie pomagać Rogersowi więc zostaliśmy tylko ja tata Rhodey,  Vision i Peter. Bardzo mi brakowało ich wszystkich. Treningów z Nat, porannego biegania ze Stevem. 

Siedziałam sama w pracowni a przed sobą miałam telefon od Steve'a i list. Głowiłam się od tygodnia czy zadzwonić ale co mi tam najwyżej odmówię na razie chciałam z nim tylko porozmawiać. Wzięłam telefon do ręki i wybrałam numer po czym przyłożyłam telefon do ucha. Był raz gdy zawahałam się i prawie rozłączyłam ale w porę z tego zrezygnowałam jednak bardzo się stresowałam tym co teraz robię. Mój wewnętrzny monolog przerwał głos Steve'a.

- Cześć.- zaczął, jak wyczułam z jego tonu głosu z nutą niepewności w głosie. 

- Cześć. 

- Podjęłaś decyzje?

- Chyba... znaczy tak, tylko jest jeden warunek. 

- Słucham

- Muszę go zobaczyć i ogólnie przebadać u nas żeby zobaczyć jak reaguje jego mózg, mam tutaj cały potrzebny sprzęt ale to potrwa. 

- Tak, zdaje sobie sprawę.

- Poczekaj daj mi dokończyć. Przebadam go i jeżeli znajdę sposób na to jak od naprawić to będę musiała pomyśleć nad tym czy chce.

- Czyli spróbujesz?

- Postaram się. 

- Masz jakiś pomysł żeby wywabić Starka z domu? 

- On i Pepper wyjeżdżają dzisiaj w nocy na dwa tygodnie na wakacje, może uda mi się wykręcić.

- Dziękuje. 

- Powiesz co u Nat?- chciałam wiedzieć jak się czuje i czy w ogóle żyje. 

- Wszystko u niej dobrze. 

- To dobrze... to do zobaczenia. Dam ci znać

- Jasne, do zobaczenia. 

Teraz ta trudniejsza część planu, przekonanie ojca do zostawienia mnie tutaj samej na dwa tygodnie. Ale co mnie nie zabije to wzmocni, idziemy. Weszłam do salonu mama i tata siedzieli na kanapie i oglądali film.

- Tatoooooooo... - zaczęłam przesłodzonym głosem a on od razu wiedział, że coś chce. 

- Nie mam, nie pożyczam. Przykro mi.- powiedział nie odrywając wzroku od telewizora. Pepper lekko się zaśmiała

- Nie chce pieniędzy. 

- Jesteś za młoda na prowadzenie auta.- ciągle na mnie nie patrzył. 

- A, jeszcze lepiej i BEZPIECZNIEJ niż ty ( wcale nie ale to mniejsza), B o auto też nie chodzi. 

- Nie słuchaj go, o co chodzi?- tym razem odezwała się Pepper.

- No bo w nocy wyjeżdżamy i tak sobie myślałam... może zostanę. Wy będziecie mieli czas dla siebie a ja dla siebie. 

- Wykluczone.- niemalże od razu tata mi odpowiedział tym razem patrząc na mnie. 

- Mama mówiła, że mam cię nie słuchać. 

- No nie wiem... dasz sobie radę?- powiedziała z troską w głosie a ja już wiedziałam, że mogę zacząć świętować bo to zwiastowało z jej strony zgodę 

- Pewnie, ze dam! Dam radę na bank. 

- Czy moje słowo się tutaj w ogóle liczy? Nie zgadzam się. 

- Czemuuuuuuuuu...

- Bo temuuuuu, że chce wrócić do domu a nie do ruiny. 

- Obiecuje, że nic nie zrobię z resztą cały czas będę pracować w pracowni. 

- Właśnie. Musimy o tym pogadać.- powiedział poważniejszym tonem a Pepper jakby już wiedziała o co chodzi. Podeszłam do nich i usiadłam naprzeciwko na kanapie. 

- Więc co chcecie powiedzieć? 

- Martwimy się o ciebie.- Super.- Cały czas tam siedzisz a my nawet nie wiemy co robisz.- powiedziała Pepper

- Nic mi nie jest serio. 

- Świadczą po tym wory po oczami czy to, że jesteś blada jak ściana?- Tym razem odezwał się tata. 

- Obydwa.-  widząc ich spojrzenia zaczęłam mój monolog.- Na prawdę nic mi nie jest. Pamiętasz jak mówiłeś, że mogę to robić? Skoro tak powiedziałeś to chyba mogę. 

- Ale wtedy jeszcze nie wiedziałem, że będziesz dla tego zarywać nocki.- spojrzałam na niego niezrozumiale, specjalnie w nocy byłam cicho żeby nie wiedzieli o tym.- Wiesz słychać jak tam myszkujesz. 

- Ty też tak robiłeś i było dobrze. 

- Po prostu się o ciebie martwimy. Ogranicz to chociaż trochę. - akurat gdy już zaczynałam pracę na trzecią funkcją leku mam przyhamować? Na pewno nie teraz. 

- Nie mogę, to jest dla mnie serio ważne.- na poje słowa tata przetarł twarz dłońmi i westchnął.

- Jeżeli trochę zwolnisz, zgodzę się na to żebyś została. Stoi?

- To szantaż. 

- A żebyś wiedziała. Czyli stoi czy leży?- powiedział i wyciągnął rękę w moją stronę. Zastanawiałam się czy się zgodzić ale dobra, i tak z resztą nie będzie ich dwa tygodnie więc nie będą wiedzieć co robi i o której godzinie.

- Stoi.- podałam mu rękę po czym ją puściłam. 

- Tylko nie wysadź domu w powietrze jasne?- powiedział wskazując na mnie wskazującym palcem.

- Jak słońce szefie. 

- No to super. Komu ciasta?- odezwała się Pepper wstając z kanapy. 

- Ja chce.- powiedział tata.

- Ja nie mogę muszę wracać do pracowni.- wstałam i chciał iść ale zobaczyłam jak tata patrzy na mnie wymownie, zrozumiałam nawet bez słów, że przed chwila zwarliśmy umowę i mam zacząć się jej trzymać. Usiadłam z powrotem na kanapę.- Zrozumiałam aluzje spokojnie, ale nie chce ciasta. 

Posiedzieliśmy razem do wieczora. Nie rozmawiałam tak z nimi już długo, przyznam, że brakowało mi tego. Może mają rację i powinnam przystopować z tym całym eksperymentowaniem?



Jedna z nas || Maya StarkOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz