Moje dni podczas nieobecność taty wyglądały następująco: budzę się, jem śniadanie i idę do pracowni gdzie siedzę resztę dnia, no wychodzę też po jakieś jedzenie jak zgłodnieje i na tym się kończy mój dzień do dzisiejszego popołudnia.
Siedziałam i pracowałam nad nową funkcją leku aż ktoś wszedł do mojej pracowni. Zwykle gdy byłam w środku zostawiałam ,, drzwi" od niej otwarte gdyby coś się działo. W wejściu stanął tata, na twarzy miał parę zadrapań i siniak pod prawym okiem. Podbiegłam do niego i go przytuliłam.
- Już jestem. Przepraszam, że tak długo mnie nie było...
- Nie musisz przepraszać, byłeś zajęty jak widzę. - patrzyłam na jego poranioną twarz, widać było, że ktoś je opatrywał.
- Tak byłem. Ale widzę, że ty też.- popatrzył na chlew za biurkiem a ja zdałam sobie sprawę na co patrzy.
- NIE. Nie patrz wyjdź.- zaczęłam go pchać w kierunku wyjścia z pokoju
- CZEMU? No daj mi zobaczyć. Widziałem jakieś zapiski.- mówił gdy wypychałam go z pokoju, robił mi na złość.
- Właśnie widziałeś, czas przeszły - skończyłam i wypchnęłam go za drzwi gdy ja ustałam za nimi wciąż będąc w moim pokoju, przymknęłam je tak, że z pokoju wystawała tylko moja głowa.- Cieszę się, że jesteś ale mówiłeś, że mogę sobie robić to co zaczęłam.
- No tak ale czemu nie mogę zobaczyć co robisz?
- Czy jak budowałeś pierwszy podzespół to dziadek Howard ci pomagał?- Gdy wspomniałam imię dziadka jakby całe szczęście z niego uleciało i zrobił poważną minę.
- Masz rację, dam ci pracować.- powiedział i skierował się w kierunku windy ale poszłam za nim chcąc poznać powód jego zmiany nastroju.
- Co się stało?
- A co miało się stać? Wszystko dobrze.- zmusił się do lekkiego uśmiechu ale widziałam, że coś jest nie tak.
- Widzę, że coś cię gryzie, możesz mi powiedzieć.
Chwilę się zawahał ale się odezwał - Chodź, powiem ci.- Wszedł do windy a ja za nim.
Weszliśmy do jego warsztatu a tata podszedł do komputera i zaczął coś włączać. Na ekranie pojawiła się znana mi droga, na tej drodze dziadkowie mieli wypadek i zginęli.
- Po co mi to pokazujesz?- zapytałam jakby od niechcenia. Nie znałam dziadków osobiście ale z opowieści taty myślałam, że gdyby żyli byliby najlepszymi dziadkami ( chociaż nad tytułem super dziadka musiałabym pomyśleć trochę dłużej).
- Oglądaj.
Zrobiłam tak jak kazał. Zobaczyłam jak do samochodu, którym jechali dziadkowie podjechał motor i przez niego samochód się rozbił. W dalszej części filmu zobaczyłam twarz mordercy Howarda i Marii. Zabił ich Bucky. Nie wiedziałam co się dzieje, patrzyłam na ekran z szeroko otwartymi oczami aż do momentu gdy film się skończył.
- Wieźli w samochodzie serum super żołnierza. Hydra kazała mu je przejąć, a ich śmierć to EFEKT UBOCZNY.- ostatnie słowa powiedział z wielką pogardą.
- Gdzie teraz jest Barnes?- zapytałam ze wzrokiem ciągle utkwionym w ekranie.
- Uciekli. Miałem ich ale uciekli. Chciałem zabić Barnes'a własnymi rękami. Tak jak Rogersa on o wszystkim wiedział...
- Nie dziwie ci się. Barnes jest mordercą.- W tamtym momencie diametralnie zmieniłam zdanie o nim. Gdzieś z tyłu głowy ciągle miałam to, że był pod wpływem Hydry.