Rozdział #38

222 4 0
                                    

-Elektrowstrząsy?- zapytał Steve gdy powiedziałam im o moim pomyśle. 

- Tak, elektrowstrząsy.- powiedziałam ciągle mając wzrok utkwiony w zdjęciach mózgu Barnesa. Wróciłam do niego wzrokiem żeby wytłumaczyć mu wszystko.- Ale żeby się upewnić czy to się sprawdzi muszę zobaczyć jak działa twój mózg podczas aktywności zimowego żołnierza.  

- To niebezpieczne.- ciągle upierał się Bucky.

- Więc co poddajesz się? Chce ci pomóc więc przestań marudzić. Przywiążemy cię do tomografu, zobaczysz będzie okej.- próbowałam go przekonać bo zdawałam sobie sprawę, że jeżeli będzie można wykorzystać elektrowstrząsy to będzie potrzebnych kilka takich zabiegów żeby odpowiednio pobudzić mózg. 

- Bucky to twoja szansa.- powiedział Steve próbując go przekonać. 

- Niech wam będzie ale nie biorę odpowiedzialności za wasz uszczerbek na zdrowiu.- w końcu uległ. 

- Więc pójdę poszukać jakiś sznurów.- zaczęłam iść w stronę wyjścia ale na chwilę się zatrzymałam.- Co ja mówię? Przecież to trzeba załatwić jakieś łańcuchy. 

- Pomogę ci poszukać.- poszedł za mną Steve, cieszyłam się, że go widzę ale byłam na niego wściekła za to, że dopuścił do naszego podziału. 

Weszliśmy do warsztatu taty, a ja od razu podeszłam do pierwszej lepszej kupki złomu i zaczęłam szperać ale na początku starałam się zapamiętać początkowy układ żeby potem wrócił do poprzedniego porządku a tata nic nie zauważył.

- Rogers, tylko postaraj się niczego nie przenosić bo miałam tutaj nie szperać.- powiedziałam nie patrząc na niego tylko wyszukując wzrokiem tego po co tutaj przyszliśmy. 

- Czemu się na mnie boczysz?- zapytał od czapy a ja nie zwróciłam na niego uwagi i ciągle szukałam ale po ciszy, którą słyszałam wywnioskowałam, że Steve niczego nie robi.

- Skąd taki wniosek? 

- Mówisz mi po nazwisku.

- A nie masz na nazwisko Rogers?- Mówiłam to bez jakichkolwiek emocji wciąż szukając w złomie łańcuchów. 

- Wiem, że Bucky zabił Howarda i Marie ale nie możesz mnie za to winić.- Teraz czułam, że stał koło mnie. 

- Nie winie cię o to.- nie skłamałam. To była prawda, ale winiłam go za coś o wiele większego. 

- To o co chodzi? No powiedz.- położył mi rękę na ramieniu, którą od razu zrzuciłam.- Zamykasz się w sobie. To nie jest dobre...- zaczął mówić ale mu przerwałam.

- Myślisz, że chce się w sobie zamykać?- powiedziałam lekko podniesionym głosem.

- Powiesz o co się na mnie boczysz? 

- Jeżeli chcesz widzieć to...- zaczęłam mówić ale znalazłam łańcuch więc mogliśmy stąd wyjść.- Mam, wracajmy. - wstałam i chciałam wyjść ale Steve złapał mnie za rękę a ja zobaczyłam, że w wejściu do warsztatu stoi Nat. 

- Nie wyjdziemy dopóki nie powiesz o co chodzi. 

- Mówiłam, że to nieważne więc chodźmy naprawić twojego kolegę.- wyrwałam swoją rękę z jego uścisku i wyszłam z warsztatu tym samym mijając Nat. 

Weszłam do garażu lekko poddenerwowane wymianą zdań, moją i Steve'a. Usiadłam na krześle i pomyślałam jak to zrobić. 

- Dobra.- zaczęłam odwracając się do reszty.- Barnes pójdziesz i położysz się tam gdzie wcześniej a Rogers przywiąże cię tam żebyś w razie czego nic nie zrobił. Może to nie będzie potrzebne bo będziesz czekał na nasze rozkazy ale tak na wszelki lepiej jak będziesz przywiązany.- Objaśniłam na co przytaknął.- No to ruchy idziemy. 

Jedna z nas || Maya StarkOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz