46. Bakugo Katsuki, Boku No Hero Academy

96 6 6
                                    

46. "What happens if I do this?"

Znów się na nich wydarł. Wyładował swoje emocje na przyjaciołach. Nie chciał przyznać przed sobą, że tego żałuje. Nie był to pierwszy raz, ale teraz było inaczej. Widział po wyrazach ich twarzy, że przegiął. Wtedy nie wytrzymał i po prostu uciekł. Uciekł jak tchórz, a nie bohater, którym za wszelką cenę chciał się stać. Jego największe i jedyne marzenie legło w gruzach. A co było tego przyczyną? Jego wybuchowy charakter, jego pieprzona duma, nie pozwalająca przeprosić, jego nieumiejętność okazywania emocji, jego... jego wszystko. On sam był powodem swojego końca. I doskonale zdawał sobie sprawę, kiedy zmierzał w stronę ciemnego lasu.

Miał tego dość. Dość siebie. Nie chciał niszczyć, a wszystko czego kiedykolwiek dotknął, o czym kiedykolwiek pomyślał rozpadało się powoli, prawie niezauważalnie. W pewnym momencie pozwolił wstrzymywanym przez wiele lat łzom wypłynąć. Pokazać się światu, sprawić, by zobaczył co ze sobą zrobił. Jak bardzo się zniszczył. Ból, który opuszczał jego ciało wraz ze szlochem i przezroczystą cieczą był niemal namacalny. Oparł się plecami o korę drzewa. Zsunął się na ziemię, nie potrafił znaleźć w sobie siły, aby ponownie się podnieść. Uratować swoje życie przed trzęsieniem, które sprawiało, że nie mógł już utrzymać tego ciężaru na swoich barkach. Powoli wypuszczał to wszystko z rąk i nie potrafił tego zatrzymać. Jego własne życie wymykało się przez palce, a on nie potrafił zrobić nic więcej niż tylko patrzeć i szlochać. Widział do czego się doprowadził. Czuł, że mur, który budował przez te wszystkie lata zaczyna pękać, kruszyć się pod naporem wszystkich minionych wydarzeń i emocji z nimi związanych. Rozpadł się, kawałek po kawałku odpadał od tej obronnej fortecy. A on nic nie mógł zrobić. Po prostu płakał wśród ciszy lasu, mając cichą nadzieję, że jednak ktoś go uratuje. Ocali przed nim samym nim zniszczy się całkowicie. Ale taki moment nie nadszedł, a chłopak zapadł w cichy sen wyczerpany tym wszystkim co przed chwilą poczuł.

***

Stał nad przepaścią. Znowu stał nad przepaścią. To pieprzone miejsce, do którego wracał podczas snów zawsze zadając sobie to samo pytanie.

- Co się stanie, jeśli to zrobię?

Cichy szept wydobył się z jego ust, a jednak wciąż nie znalazł odpowiedzi. Po prostu stał tam i nie ruszał się z miejsca. Pozwalał, aby wiatr miotał nim we wszystkich kierunkach. Zamknął oczy i tym razem nie poczuł potrzeb płakania. Czyżby wreszcie odnalazł upragniony spokój? Te poczucie bezpieczeństwa, którego pragnął od lat? Coś co mogłoby sprawić, że znów będzie zdrowy i nie zepsuty?

To tylko złudzenie. Kolejny z wielu snów, który tylko przypominał mu, że nie zasługuje na kontrolę nad swoim życiem, na te ludzkie emocje. Jego własne wyobrażenia uświadamiały mu, że powinien się poddać poczuciu lęku oraz niepewności. Nie chciał.

Wrzask wydobył się z jego gardła. Ziemia zarwała się pod jego stopami. Spadał w dół przepaści i krzyczał. Głosy odbijały się echem wzdłuż ścian. Spadał. Nie miał kontroli. Życie uciekło przez jego palce. Nie zdołał tego powstrzymać.

Uderzył w ziemię. Zapadła ciemność.

***

Obudził się z wrzaskiem na ustach, przy okazji wywołując małe eksplozje w dłoniach. Urywany oddech i szloch sprawiały, że nie potrafił prawidłowo oddychać. Łapczywie łapał powietrze, dusił się z nadmiaru emocji. Panikował, a strach w jego oczach oplatał wszystko na co tylko spojrzał. Dźwięki, które wychodziły z jego ust możnaby porównać do człowieka próbującego łapać powietrze pod wodą. Nie potrafił się uspokoić.

Katsuki bał się, od wielu lat po prostu bał się. Bez żadnego powodu. Trafił swoją ochronę. Dawne mury rozpadły się zastępując swoje miejsce dziwnymi uczuciami, których chłopak nie mógł opanować. Szlochał i krzyczał z bezsilności. Nie mógł nic zrobić. Panika pochłonęła go całkowicie. Wyczerpany zaczął zamykać swoje oczy. Nie chciał wrócić na klif, ale nie miał wyboru. To wszystko wyssało z niego energię. W tej chwili czuł się po prostu jak mała kupka ciała, niezdolna do poruszania się.

Po chwili po prostu zasnął. Oddał się w objęcia Morfeusza, nawet nie walcząc o to, by pozostać przy świadomych zmysłach. Tym razem nic mu się nie śniło, lecz jego emocje zastąpiła pustka. Przerażająca, zimna pustka. Lodowe ramiona otoczyły jego ciało i nie zamierzały puścić. Na twarzy Bakugo pojawił się grymas bólu, jednak wciąż pozostał w krainie słodkich snów i koszmarów. Wszystkie uczucia odeszły w zapomnienie. Pozostała tylko pustka.

Następnego ranka, gdy się obudził nie poczuł nic. Jego czerwone oczy wpatrywały się w przestrzeń bez emocji. Wstał, a na jego twarzy pojawił się grymas, kiedy poczuł lekko pulsujący ból głowy. Zignorował to i odepchnął swoje uczucia w głąb umysłu. A potem wrócił do akademika i wszystko było jak dawniej. Jego przyjaciele przeprosili go za zdenerwowanie jakie w nim wywołali (co nie było do końca ich winą), a on jedynie prychnął i ruszył w stronę pokoju. Nikogo nie potrzebuje. Tym razem nie pozwoli się skrzywdzić. Nawet samemu sobie. Zamknie się przed wszystkimi. Będzie bezpieczny. Z daleka od bólu i możliwości zranienia. Z daleka od jakichkolwiek emocji. Bezpieczny.

W tym momencie budowa muru zaczęła się od nowa.


805 słów

Nawet mi się to podoba szczerze mówiąc

We are... humans? | One ShotsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz