11. Clint Barton i Scott Lang, Marvel

62 6 14
                                    

11. "We could get arrested for this."

Nikt do końca nie wie jakim cudem ta dwójka się poznała. Możliwe, że było to przy barze w centrum miasta albo gdy jeden z nich upijał się na wielkim polu marchewek. Nie wiadomo. Możliwe też, że poznali się w jeszcze innych sytuacjach, ale ich nie pamiętali. Tak, to bardzo prawdopodobne. Alkoholicy jedni.

Ale wracając do alkoholu. W taki oto sposób, kiedy to Laura z dzieciakami pojechała do miasta, Scott i Clint siedzieli w domu Bartona pijąc przy tym jakąś wódkę czy inny ukradziony, znaczy się pożyczony od Starka trunek. Właściciel farmy był właśnie w środku niesamowitej opowieści, której Ant-Man słuchał z zadziwiającą uwagą. Pomińmy fakt, że oboje byli bardzo pijani. I nie, oni wcale nie wypili ponad dwudziestu butelek. Wcale.

- I on mi wtedy na to - mówił Clint - ,,A panu żona z królikiem zwiała czy jak?".

Scott w międzyczasie spadł z krzesła i zaczął się turlać po dywanie. Wreszcie ułożył się na brzuchu, podparł głowę dłońmi i zapytał:

- Od kiedy twoje dzieci to króliki są? - zapytał mało inteligentnie. Barton wydał z siebie bliżej nie określony dźwięk i padł na kolana przed przyjacielem.

- Scott wróżbito!! - mężczyzna zaczął się kłaniać - Dokładnie tak mu powiedziałem. ,,Nie wiedziałem, że moje dzieci to króliki, dzięki sąsiedzie!" Jesteś jasnowidzem Szkocik!

- O żesz w mordę. Wiesz może jak się sobie pokłonić?

Clint zastanowił się chwilę.

- Spróbuj zrobić ukłon w stronę tyłka.

- Ty, to jest plan!

Przez następne kilka minut mężczyźni próbowali zrealizować cel. Polegało to mniej więcej na tym, że Clint starał się wygiąć Langa w stronę jego tylnej części ciała. Za każdym razem, gdy musiał przestać na jego twarzy widniał smutek. Dopiero po chwili Scott stwierdził, że czuje się jakby przed chwilą ćwiczył yoge.

- To ma być rozciąganie? - zapytał Barton i wyprostował się wyniośle - Drogi panie to się robi w ten sposób.

Mężczyzna przeciągnął się od góry do dołu i zaczął wykonywać przedziwne pozy, które na pewno nie kwalifikowały się do zakresów yogi. W tym momencie robił szpagat, a jego ręce były skierowane w górę niczym u baletnicy. Szkocik tymczasem był obrażony za negatywne skrytykowanie jego sztuki pokłonów. Porzucił już bycie jasnowidzem, a teraz miał oddać posadę instruktora yogi?! Nie doczekanie.

- I widzisz, to jest wła... MÓJ KRĘGOSŁUP KURWA MAĆ - przerażający krzyk rozległ się wśród śmiechów Scotta. Barton leżał na ziemi, powykrzywiany niczym zygzakowata dżdżownica. Jednak przez to, że był schlany w trzy dupy również zaczął się śmiać - Weź ty Szkocik daj mi alko, a potem mnie napraw, bo mam niespodziankę - zaproponował.

- Zgadzam się Karton! - mężczyzna starał się dotrzeć do blatu, po drodze przewrócił się z dwa razy, potłukł szklankę i wywalił krzesła, ale w końcu zrealizował swój zamysł. Chwycił butelkę w dłoń i turlając się po podłodze po raz kolejny znalazł się obok przyjaciela - Mam!

- To na co czekasz? Otwieraj!

Nie całą minutę później szklana butelka leżała obok nich zupełnie pusta.

- A teraz weź mnie nastaw, bo kości już nie takie same jak kiedyś - mruknął Clint.

- Już się robi szefunciu! - Szkocik zasalutował. Potem wstał, wziął rozbieg i rzucił się plackiem na kręgosłup Clinta. Ten zawył z bólu.

- Ty sadysto!

- Nie narzekaj, lepiej sprawdź czy umiesz wstać, bo to ty idziesz po następną butelkę.

Barton spróbował podnieść się na nogi i o dziwo mu to wyszło. Oczywiście, nie licząc tych pięćdziesięciu upadków po drodze. W taki oto sposób Szkocik został mistrzem sumo.

- Skoro ja mogę chodzić - odparł Barton wskazując na siebie palcem - I ty też możesz chodzić, to chodźmy się przejechać!

- Dobra!

Potem wyszli, a raczej wyczołgali się z domu po drodze zabierając ze trzy butelki dobrej, polskiej wódki. Jakimś cudem udało im się dotrzeć do garażu i go otworzyć (oczywiście przy specjalnych umiejętnościach wyważania drzwi, bo tym debilom się kluczy szukać nie chciało). Podeszli do wielkiej maszyny.

- Szkocik ty masz strój?

- No mam, a co?

- To zakładaj! - wykrzyknął Clint entuzjastycznie. Po chwili Szkocik był przebrany i gotowy do ich cudnej akcji.

- Wsiadaj Karton, jedziemy na przejażdżkę!!!

Wykrzyknął Lang. Wspomniany mężczyzna wsiadł do traktora, zabierając ze sobą ostatnią butelkę wódki, bo pozostałe wypili po drodze.

- To teraz rób, co wcześniej ustaliliśmy!!

- Moglibyśmy zostać za to aresztowani.

- Przecież to mój traktor debilu.

- Pole marchewek też?

- Nie pamiętam - oboje wybuchli śmiechem. Nikt prócz nich nie wiedział co dokładnie planowali...

Po chwili Scott powiększył się do bardzo dużych rozmiarów i złapał traktor z Clintem w środku w ręce. Uniósł go nad głowę.

- Leci samolocik! Bziuuuum!!

Wyszli z garażu przez dach i udali się na pole marchewek. Lang zaczął biegać po nim wydając dźwięk samolotu, a Karton wydawał coś pomiędzy dźwiękiem załamania, śmiechu i jęków bólu. Doprawdy przeciwna kombinacja.

- Nie upuść mniee!!! - krzyknął Barton lecąc w stronę ziemi. Przed oczami minęłoby mu całe życie, ale był zbyt pijany, żeby o tym pamiętać. Zamiast tego śmiał się na całego. Na szczęście Szkocik złapał traktor w ostatniej chwili. I bardzo dobrze, bo inaczej zostałaby z niego tylko marna kupka złomu.

- Jesteś cały?

- Moja dusza umarła, rozbiła się na tysiąc kawałków. Już nigdy nic nie będzie takie samo - odpowiedział Clint ze łzami w oczach.

- Nie mówisz, że... że to... - Ant-Man usiadł na ziemi, przez co skrawek planety zatrząsł się niemiłosiernie.

- Niestety mój drogi. Straciliśmy ją! - uniósł szczątki butelki wódki ku górze - Nasza jedyna, nasza ostatnia ukochana odeszła nawet niespróbowana!!!

- Odprawimy jej piękny pogrzeb...

Gdy Laura wróciła rano do domu, całe szczęście, że sama, bo dzieciaki zostawiła u koleżanki, zastała dwójkę mężczyzn śpiących na dywanie, niezły bajzel, a raczej praktycznie zdemolowany dom i ołtarzyk ze szczątkami butelki w rogu pomieszczenia. Zastanawiała się jak bardzo wielki będzie kac Clinta i Scotta, gdy w końcu powstaną z martwych.

Ale jedno trzeba przyznać, to była naprawdę ciekawa noc.




923 słowa

We are... humans? | One ShotsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz