20. Obi-Wan i Anakin, Star Wars

51 1 0
                                    

20. "I don't believe you."

- Anakin, chodź tu padawanie. Mam dla ciebie ważne zadanie - Obi-Wan nawet nie zauważył, że zrymował to zdanie.

- Jakie mój mistrzu?

- Musisz udać się do sklepu po mleko.

- Co to jest mleko?

Obi-Wan zakrztusił się wodą, którą pił w tym momencie. Jak jego uczeń mógł nie wiedzieć takich rzeczy? Przecież to niedorzeczne!

- To jest drugi boski napój, który codziennie dodajesz do mojej kawy.

- Te białe coś bez którego nie wypijesz tego czarnego?

- Tak, właśnie! Musisz pójść do sklepu na rogu, no już! - potem wypchnął go za drzwi wsadzając do ręki jakieś pieniądze, a Anakin zastanawiał się jak niby ma mu załatwić mleko. Postanowił, że zacznie od wynajęcia powozu. Wybrał sobie szybki i żółty, z milionem przycisków. Wyciągnął mapę ze schowka i zasłaniając nią sobie cały widok zaczął poszukiwania sklepu. Kręcił się w kółko, zakłócał ruch innym. Jeden z kierowców miał dość i po prostu go przejechał.

- JAK LATASZ BARANIE?!!?! - wydarł się na niego Anakin. Jednak w tym momencie dokonał przełomowego odkrycia. Przed jego oczami widniał sklep z wielkim szyldem ,,Supermarket" - To było zbyt łatwe.

Anakin zaparkował i wszedł do sklepu. Przeszukał wszystkie półki, ale nigdzie nie znalazł umiłowanego przez Obi-Wana produktu. Zapytał, więc jedną z kasjerek, w której alejce znajdują się takie napoje.

- Aktualnie nie mamy na stanie. Niech pan poszuka w innych skle…

Jednak Anakin już jej nie słuchał. Wybiegł z marketu, upadł na kolana. Czuł jakby jego świat właśnie wleciał do głębokiej otchłani i już nigdy miał nie powrócić. Przecież rezygnacja ze zdobycia mleka równała się z nie ukończeniem misji, czyli innymi słowy smutnej mince i ochrzanie od Obi-Wana. Musiał wziąć się w garść i szukać dalej. Szybko wsiadł do swojego pojazdu i wzniósł się w powietrze. Zaczął latać w kółko, dopóki nie trafił w jakiś drzewopodobny słup. Kto normalny stawia takie rzeczy na środku drogi? Przecież to po prostu niedorzeczność.

Anakin spanikowany zaczął naciskać wszystkie przyciski jakie miał przed sobą na panelu. Nagle poczuł jak jakaś niewidzialna siła wpycha go do portalu, który pojawił się przed jego oczami. Po chwili znalazł się przy jakiejś leśnej chatce. Wysiadł z pojazdu i otrzepał ubranie. W tym momencie usłyszał warknięcie. Popatrzył w dół i zaczął uciekać. Gonił go wściekły pies. Wściekły, mały chihuahua. To naprawdę niebezpieczne stworzenia, a Anakin wyczytał te chęć mordu z jego oczu. Postanowił jak najszybciej uciec… znaczy, wykonać odwrót taktyczny z daleka od tego stworzenia.

Potem biegł przez długie minuty. Zdyszany Anakin wbiegł na ruchomą ulice, gdzie prawie przejechało go jakieś żółte auto. Słyszał jeszcze jak kierowca wrzeszczy ,,JAK CHODZISZ BARANIE?!!?!" w jego kierunku. Prychnął tylko.

Zaczął się rozglądać za jakimś sklepem, musiał w końcu kupić to mleko. Zauważył niedaleko wielki supermarket. Wbiegł do niego w podskokach nie zważając na innych ludzi. Wziął wózek i przekroczył barierki sklepu. Zaczął chodzić pomiędzy półkami. Miał wrażenie, że ciągle chodzi w kółko, założyłby się, że te napoje gazowane mijał już drugi raz. Na szczęście udało mu się dostać do alejki z mlekiem. Odetchnął. Pomyślał, że ten dzień nie może być gorszy.

Jednakże przekonał się o błędności swoich myśli, kiedy udał się w stronę kasy. Niestety zorientował się, że nie posiada pieniędzy. Musiały mu gdzieś wypaść. Przez to wdał się z kasjerką w poważną dyskusję.

- Droga pani ja muszę mieć to mleko.

- To niech pan zapłaci.

- Nie mam pieniędzy. Dlatego... - Anakin chwycił mleko w dłoń. Ukłonił się nisko w stronę kasjerki - sajonara frajerzy!

Wybiegł ze sklepu ze skradzionym mlekiem. W końcu dobiegł do chatki i nie zważając na małego psa szybko wsiadł do auta, a mleko ułożył bezpiecznie w swojej torbie. Zaczął naciskać przyciski, a po chwili otworzył się portal, do którego wleciał. Kiedy wylądował szybkim krokiem udał się do kwatery Obi-Wana i zaczął opowiadać:

- Na początku poleciałem do supermarketu, ale tak po prostu nie uwierzysz, tragedia się stała. Mleka nie mieli na stanie! No więc potem poleciałem pojazdem, aż tu nagle bum! Znalazłem się w równoległym wszechświecie i musiałem walczyć z krwiożerczym potworem zwanym psem. Potem byłem zmuszony do przemieszczania się po labiryncie alejek sklepowych, aż w końcu znalazłem twe upragnione mleko! Musiałem potem uciekać przed jakimiś facetami, którzy mi chcieli je odebrać! Udało mi się jednak uciec i wrócić do naszego świata, na całe szczęście.

- Nie wierzę ci - odparł mistrz Jedi przegryzając jakiegoś orzeszka na kanapie.

- Ale to prawda! - wykrzyknął Anakin.

- Uwierzę jak zobaczę mleko - mruknął Obi-Wan. Anakin wyciągnął z torby wspomniany produkt. Ledwo zdążył uskoczyć przed lecącym w jego stronę ciałem mężczyzny - Moja najdroższa! - ucałował karton mleka - Już nigdy cię nie opuszczę.

Po tych słowach zostawił Anakina z mętlikiem w głowie i pytaniem dla jakiego wariata do cholery pracuje.





757 słów
Takie sobie wyszło

Ogólnie to mam jakieś dwa shoty w zapasie, więc jeśli po prostu pewnego dnia przestaną się pojawiać to przepraszam.

We are... humans? | One ShotsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz