14. Armitage Hux x Kylo Ren, Star Wars

43 4 3
                                    

14. "You're never going to let that go, are you? "

Stał przed lustrem. Patrzył się, starał się dostrzec w swoich oczach chociaż te krzte człowieczeństwa, którą kiedyś zgubił. Jednak pustka zasłaniała wszystko inne, każdą emocję. Wszystko co niegdyś było niepotrzebne.

Zrzucił ze swoich barków płaszcz, koszulę. Wychudzone ciało. Przejechał dłońmi po wystających obojczykach. Miał wrażenie, że mógłby je z łatwością objąć, że jego ciało nie poczułoby bólu. Zjechał dłonią na żebra. Czuł jak pod naporem oddechu kości zmieniają pozycję. Wzdrygnął się. Nie chciał tego czuć.

Najechał ręką na serce. Biło, widział jak klatka piersiowa się unosi. Słyszał jak ucieka, wiedział, że się boi. Małe, bijące coraz szybszym tempem serce mogło tego kiedyś nie wytrzymać.

Zacisnął szczękę. Nie mógł się poddać. Znowu zobaczył tego człowieka pochłoniętego pracą, tego, który nigdy się nie uśmiechał. Człowieka, który powoli stawał się maszyną.

Mężczyzna nie chciał już patrzeć, nie chciał okazywać słabości przed samym sobą. Z wrzaskiem rozbił lustro, jego oddech chociaż szybki wydawał się spokojny i opanowany. Po kościstej dłoni pociekła krew. Powoli spływała na podłogę. Cisza w pomieszczeniu dobijała go. Przecież chciał tylko.... tylko trochę spokoju, nic wielkiego. Chciał, żeby myśli przestały go prześladować, żeby w końcu stał się dla kogoś kimś ważnym, a nie tylko maszyną wykonującą polecania! Chciał, tak bardzo chciał.

I to właśnie bezsilność go dobijała.

Wiedział, że z łatwością mogliby załatwić kogoś na jego miejsce. W galaktyce jest wielu inteligentnych ludzi. Nikt nie żałowałby jego zniknięcia. Wszyscy widzieli tylko jeden z wielu trybików w tej wielkiej maszynie zagłady. A przecież każdą część można wymienić. I nie, że Hux nie lubił tego wszystkiego. Lubił patrzeć na ból innych, zabijać. Patrzeć jak za jego sprawą niszczą się całe planety. Ale trwało to tak długo, że zatracił się w tym wszystkim. Nie zdawał sobie sprawy jak bardzo się wyniszczył. Przynajmniej do czasu.

Teraz stał przed rozbitym lustrem, przypominając sobie swój wygląd. Wzdrygnął się. Jak ktoś kto nie potrafi zadbać o siebie ma mieć na głowie cały Najwyższy Porządek? To przecież niedorzeczne, emocje są niedorzeczne. Musiał się znów ich pozbyć, stać się maszyną. Tylko tak mógł zapanować nad swoim życiem...

Ciałem Hux'a wstrząsnął szloch. Upadł na podłogę pośród kawałków szkła. Chciał się stać bezuczuciowym stworzeniem, a jednocześnie tak bardzo się tego bał. Tak, generał Hux się bał. Swojej śmierci, swojego końca. Mimo, że obraz miał rozmazany przez łzy to widział kawałki szkła. Sięgnął po jeden. Jego oddech przyspieszył, serce zaczęło bić jak oszalałe. Już czas...

Tymczasem Kylo Ren spacerował po korytarzach. Powoli zaczynało go irytować kocie miałczenie rudego kota, który łaził za nim od kilku minut. Było to jednak trochę dziwne, bo Milicent za nim nie przepadała, a do kwater swojego pana mogłaby trafić nawet z drugiego końca statku.

- O co ci chodzi rudzielcu? - warknął na kota, który w tym momencie zaczął ocierać się o jego ubranie przy okazji - Spierdalaj ode mnie. Idź do Hux'a, on cię lubi.

Kot syknął na niego groźnie i pobiegł w stronę kwater. Zatrzymał się jednak i popatrzył na Ren'a wzrokiem mówiącym ,,masz iść za mną ty niedorozwinięty idioto". Mężczyzna przewrócił oczami, ale ruszył za kotem. Zapytał siebie w myślach co on do cholery jasnej wyprawia. Bo umówmy się, to nie było normalne słuchać się zwykłego kota.

Po chwili Milicent doprowadziła Kylo do wejścia do kwater Hux'a. Mężczyzna wywrócił oczami i otworzył drzwi. Czekał, aż kot wejdzie do środka, ale tak się nie stało. Ren wywrócił oczami.

We are... humans? | One ShotsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz