6. Stucky, Marvel

124 11 24
                                    

6. “You have to leave right now.”

- Musisz teraz wyjść.

- Ale Steve...

- Nie, posłuchaj. Nie kocham cię. Nie byliśmy nawet w związku, to ty wszystkim rozpowiedziałaś taką plotkę. A tam za drzwiami - wskazał na wspomniany przedmiot - czeka człowiek, którego kocham nad życie. Nie chcę ci dawać złudnej nadziei, nic z tego nie wyjdzie. Nie było, nie ma i nigdy nie będzie ,,nas". Zapamiętaj to sobie Sharon, bo nie zamierzam się powtarzać.

Zatrzymajmy się tu na chwilę, tak na sekundę wyjaśnienia. Chyba każdy kojarzy Kapitana Amerykę, tego człowieka, który w niebiesko-biało-czerwonym stroju biega po mieście i ratuje świat. Otóż owy Kapitan miał kiedyś przyjaciela. Nazywał się James Buchanan Barnes inaczej po prostu zwany Bucky Barnes. Z tym człowiekiem naszego Steve'a łączyła bardzo głęboka więź przepełniona uczuciami, nie tylko tymi przyjacielskimi i innymi rzeczami, których nie będziemy tutaj opisywać. W każdym razie Kapitan i jego przyjaciel walczyli w II wojnie światowej. Niestety na jednej z misji, w której mieli odbić pewnego niebezpiecznego doktorka z pociągu, Bucky spadł w przepaść. Dla uściślenia akcja działa się w Alpach, a pociąg w tamtym momencie jechał po boku góry. Kto normalny planuje takie akcje? Ale wracając. Potem, gdy Bucky zaginął Steve popadł w żałobę. Znał się z nim od dzieciństwa, miał do tego prawo. Niestety (a może stety?) w późniejszym czasie Kapitan rozbił samolot o Antarktydę czy tam Arktykę, w każdym razie to co bliżej Nowego Jorku leży. Zapomniałam wspomnieć, że w międzyczasie flirtował z Peggy Carter, taką agentką, która później założyła dobrą organizację - TARCZE. Potem leżał sobie siedemdziesiąt pięć lat (plus minus) w lodzie, wiecie, na takie przymusowe wakacje pojechał. No i podczas tych kilkudziesięciu lat kiedy nasz kapitan sobie odpoczywał to jego przyjaciel był torturowany przez złą organizację o dziwnej nazwie. Chyba nazywał się tak jakiś potwór w greckiej albo rzymskiej mitologii. Tutaj powinniśmy pominąć spory kawałek czasu, jak Steve dołączył do Avengers, Bucky zabił rodziców Iron Mana, oboje dowiedzieli się, że nadal żyją. Ich historia jest pełna dramatycznych wydarzeń, nie uważacie?

Przyjdźmy już może do rzeczy, który zdarzyły się później. Okazało się, że Bucky Barnes żyje, ale nie jest do końca sobą. Mimo to Steve postanowił spróbować przywrócić jego dawne ja. I nawet mu się to trochę udało. Były Zimowy Żołnierz zaczął częściej wychodzić z pokoju (nawet jeśli tylko do kuchni po jedzenie), a na jego twarzy coraz częściej można było zauważyć lekko podniesione kąciki ust. Właśnie dzięki tym małym kroczkom Steve przypomniał sobie jak Bucky był i nadal jest dla niego ważny. I to naprawdę nie była jego wina, że dawne uczucia z młodzieńczych lat odżyły. Możnaby rzec, że nawet się trochę z tego ucieszył.

Nastał dzień, w którym miał zabrać mężczyznę do swojego, a teraz już ich domu. Terapeutka, która miała sesje i której Barnes o dziwo zaufał, stwierdziłam, że dobrze będzie, jeśli Bucky będzie mieć kontakt z tą dobrą przeszłością. W taki oto sposób nastąpił dzień, kiedy to były Zimowy Żołnierz wprowadził się do mieszkania Rogersa. Wnieśli do salonu ostatnie pudło, poczym Steve usiadł na kanapie zachęcając Barnesa, aby zrobił to samo.

- Przepraszam, że o to pytam, ale czy mogę puścić muzykę z radio? Nie chciałbym, żebyś poczuł się nieswojo.

Bucky nieśmiało kiwnął głową. Decydowanie o sobie w dalszym ciągu sprawiało mu pewien dyskomfort. Po chwili z radio rozległy się dźwięki różnych piosenek, a Steve udał się do kuchni, aby zrobić im kolację.

- I've got a phobia of being without ya
I've got a phobia of being alone

Bucky usłyszał jak jego współlokator podśpiewuje pod nosem. Ciche słowa, a niewiedzieć czemu zgodził się z nimi. Nie chciał być sam. Oboje niechcieli.

We are... humans? | One ShotsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz