Myśli wieczorne, czyli dlaczego...?

36 2 0
                                    

Mam ochotę się zabić. Godzina jedenasta na zegarku. Gdyby nie był zepsuty, zacząłby bić. Chcę zacząć od nowa. Nie zasługuję, ale chęci nigdy nie były zabronione. Leżę w łóżku i płaczę. Powód? Nie znam. Nie wiem. Te wszystkie środki poetyckie... Zagubiona dusza czy Człowiek z błędami... To do mnie nie pasuje. Albo boję się do nich przyznać. W końcu dziwnie jest nazywać siebie zagubionym.

Źle się czuję. Chcę zwymiotować. Nie mogę. Łzy spływają mi po policzkach. Muzyka gra w tle, telefon brata wibruje pod poduszką. Żyjemy jak renegaci. Nie mam pojęcia, co to znaczy. Ale melodia jest uspokajająca. A może to tylko pozory? Co jeśli tak naprawdę wywołuje u mnie niepokój? Co wtedy?

Powiem ci co. Gówno. Wielkie kurwa gówno, ponieważ nikogo nie obchodzi, co się ze mną dzieje, działo lub będzie dziać. Możecie sobie mówić, że zawsze możesz mi powiedzieć, zawsze jestem tu dla ciebie, zawsze możesz mi o tym napisać. Ale te słowa są tak naprawdę gówno warte. Potrafilibyście mi pomóc? Pocieszyć? Udawać, iż to wszystko ma w waszym życiu jakiekolwiek znaczenie? Odpowiedz na te pytania jest negatywna. Nie moglibyście zrobić żadnej z tych rzeczy. Wiecie dlaczego? Bo nikomu, kurwa, nie zależy. Wmawiacie sobie, że jest inaczej, ale to kłamstwa. I chyba już za długo każdy z nas w nie wierzył.

Dźwięki coraz głośniejsze, zagłuszają muzykę. Czy mogę roztrzaskać ten telefon? Nie, to marnotrawstwo. Chcę spać. Spać, wymiotować i najlepiej wziąć kilkadziesiąt tabletek nasennych. Nie mogę. Jestem zbyt wielkim tchórzem, by odważyć się na taki krok. Gdyby dane mi było urodzić się w innym kraju, gdyby dane mi było nauczyć się jeździć na desce, otworzyłbym drzwi i pojechał w dal ulicą. Oczyszczenie głowy z głosów i myśli. Spacery nie działają, ale może wiatr pomoże się ich pozbyć. A może przy okazji przejedzie mnie jakiś samochód. Chcę spróbować tak jak w tym teledysku. Nie przejmować się już niczym. Dajcie mi wszyscy po prostu zwinąć się w kłębek i zapaść w sen wieczny.

Czy chcę, by ktoś mnie znalazł? Nie, nie sądzę. Szpitale, okropne miejsce. Ludzie? Ciężko stwierdzić. Nie sądzę jednak, że bym chciał tam trafić. Samotność. Ludzie, którzy cię otaczają, nie znają cię. Czy to nie jest definicja samotności? Kiedy nikt nie zwraca uwagi na to, co mówisz lub robisz? Z drugiej strony przecież w tych czasach nikt nie przejmuje się drugim człowiekiem. Czym w takim razie jest samotność? Jaka jest jej definicja? Dlaczego ciągle używamy niektórych słów, skoro nie wiemy, co oznaczają? Samotność. Według podręcznikowej definicji to subiektywny, emocjonalny stan odczuwania izolacji społecznej i poczucia odcięcia od innych. Według mnie jest głupotą, bzdurą, którą inni wymyślili, by mieć powód, do założenia rodziny. Według innych ludzi, potrzeba bliskości z drugim człowiekiem. Więc czym tak naprawdę jest samotność? Potrzebą bliskości z inną istotą czy wręcz przeciwnie?

Zmieniamy zaimki i wszyscy myślą, że nie mówisz o sobie. Ile razy opowiadałeś przyjaciołom historię Mam kolegę, który zakochał się w tej dziewczynie. Dasz mi jej numer, abym mógł go mu przekazać? I jakoś dziwnym trafem nadal wszyscy w to wierzą. Nie mówimy tu o konkretnych przykładach, ale naprawdę. Ile razy mieliście w życiu sytuację, gdy mieliście wrażenie, że osoba opowiadająca o sobie mówi o kimś innym lub na odwrót? Dlaczego ludzie ciągle kłamią? Dlaczego do cholery skrywają przed sobą swoje przeżycia, przeszłość, czyli coś, na co nie mamy już wpływu?

A wiecie, co się stanie potem? Jakiś człowiek, kolejny z wielu, przeczyta ten szajs i zastanowi się co autor miał na myśli. Wiesz, co ci powiem mój drogi czytelniku? Autor spisywał swoje myśli w przypadkowy sposób, pisał to, co mu przyszło do głowy. Interpretuj to jak chcesz, to wszystko stworzyła jedna osoba, a na świecie są ich przecież miliardy. Naprawdę będziemy się przejmować opinią jednego z wielu kłamców, samotników, chorych psychicznie osób? Może powinniśmy. Człowiek jak człowiek.

Tyle że większość ludzi zazwyczaj myśli tylko o sobie. Dlaczego więc jeszcze się nad tym pastwimy? Co nas będzie obchodził jakiś przypadkowy idiota? Nic. Zupełnie, kurwa, nic. Ponieważ taka właśnie jest natura ludzka. Tylko my - ludzie - interpretujemy ją inaczej niż w rzeczywistości. Mówimy, że jesteśmy mili. Pomocni. Kochani. Kłamstwa. Ludzie nigdy nie byli i nigdy nie będą dla siebie dobrzy. Żyjemy razem, ponieważ natura zrobiła sobie z nas śmieszne żarty.

Jak Bóg nakazał, jesteśmy tacy sami, a jednocześnie zupełnie inni. Jedno trzeba jednak przyznać. Jesteśmy ludźmi czy tego chcemy, czy nie.

Ale czy jest to powód do dumy?




722 słowa

We are... humans? | One ShotsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz