38. ,,Szklanka wody" - moje własne

34 2 0
                                    

38. "You've thought about this, haven't you?"

***

Przekręcam kurek. Woda zaczyna się lać. Szklanka powoli się wypełnia i staje się coraz cięższa.

- Musicie dzielić się swoimi problemami. Mówcie o nich, nie można tłumić tego w sobie. To tylko sprawia, że coraz ciężej je dźwigać samemu, że ciężar zrzucony na wasze barki niedługo stanie się wami, a wtedy już się go nie pozbędziecie.

Kto by pomyślał, że słowa człowieka, który nigdy nie był w mojej sytuacji (chociaż może i był, ale na pewno nie odczuwał dokładnie tego samego co ja) aż w takim stopniu się sprawdzą? Moje problemy, jak ludzie z psychiatryka i nie tylko lubili to nazywać, wsiąknęły w moją krew.

Czym teraz jestem? Maszyną do zabijania, a może tylko zagubionym człowiekiem? Zdania są podzielone, jednak ja uważam, że jestem jak każdy inny. Bo przecież to mogło spotkać każdego. Prawda? To był wypadek. To że się ujawniłem wiele lat temu. A przecież każdy ma w sobie takiego potwora jak ja.

Spoglądam na szklankę. Woda wylewa się poza jej brzegi. Zakręcam kran, podnoszę mokre szkło. Piję aż do dna. Jednym tchem. Bez przerwy na oddech.

Ponownie stawiam szklankę w zlewie. Odkręcam kran. Woda po raz kolejny napełnia naczynie.

Szum wody dudni mi w uszach.

Nie mówcie mi, że nie jestem potworem. Nie znacie mnie, skąd możecie to wiedzieć? Nie myślę, że jestem głupi, że mam poprzewracane w głowie, że moje oczy stają się czerwone, kiedy... Cholera, nie muszę o tym myśleć, ja po prostu wiem, że jest to prawda. Pieprzona rzeczywistość, której istnienie niszczy mnie każdego dnia. Dlaczego nie mogłaby po prostu zniknąć?

- Musisz pozwolić, abyśmy cię odizolowani od innych. Tylko na jakiś czas. Tak będzie bezpieczniej.

- Niby dla kogo?

- Dla wszystkich. Kiedy twoje oczy zmieniają kolor stajesz się nieobliczalny. Musimy to zrobić.

Chwila ciszy przerywana tylko nierównym oddechem. Oddechem zabójcy, potwora. Tego, który nie potrafił zapanować nad swoim ciałem. Wszyscy to wiedzieli, ale teraz rozmawiali z nim jak z człowiekiem. Niewiarygodne.

- Róbcie co musicie.

- Myślałeś o tym, prawda? Czy poniesie to za sobą jakieś konsekwencje? Oczywiście, że tak. Głupiec. Potrafię tego uniknąć.

Obracam w dłoni sztylet. Nie pamiętam, kiedy znalazł się w mojej kieszeni. Mały, a jednak stworzony do zabijania. Do samoobrony. Bzdury. Tak łatwo przecinał skórę. Moją i przeciwników. Nie wiem, gdzie i kiedy nauczyłem się go obsługiwać. Wiem tylko, że moja druga strona opanowała tę piękną sztukę do perfekcji. Przerażające? Nie dla mnie. Pogodziłem się z tym. Nie jestem sam i nigdy nie będę. Jego żądza mordu będzie towarzyszyć mi do końca moich dni. A ludzie będą mówić, że to wszystko moja wina. Ponieważ jesteśmy nierozłączni. On to wie. Wykorzystuje te informację przeciwko mnie. Zmienia mnie w to, kim sam jest. W potwora. Nigdy nie chciałem nim zostać. Jestem przecież człowiekiem.

Więc dlaczego coraz mniej przeszkadza mi fakt, że stajemy się jednością?

- Nie ruszaj się. Dam ci tylko jeden zastrzyk. To ci pomoże. Zajmie chwi...

Gwałtownie wstał. Jego ręce powędrowały do głowy, palce zatopiły się we włosach. Ramiona trzęsły się, nikt nie potrafił tego zatrzymać. On to wiedział. Oni to wiedzieli, a i tak faszerowali go złudną nadzieją, że ,,to mu pomoże".

- ZAMKNIJ SIĘ!!! Zostawcie mnie w spokoju...

Szklanka ciąży mi w dłoni. Jest ciężka, już nie mogę jej utrzymać. Upadek to tylko kwestia czasu. Zanim się obejrzę to wszystko zostanie zniszczone. Zrównane z ziemią.

Ale na razie po prostu piję wodę ze szklanki.

Patrzę na tego człowieka. Bezbronnego, związanego. Nie ma szans, aby się uwolnił. Przepiękny widok. Nawet przestał się już szamotać! Wygraliśmy. Teraz tylko oddam mu kontrolę. Niech moje oczy staną się czerwone jak krew tego człowieka. Słabeusza.

Podnoszę narzędzie wyżej. Wbijam je w sam środek klatki piersiowej ofiary. Czerwona ciecz bryzga mi na twarz. Biała twarz człowieka, już nigdy nie będzie taka sama.

Wybiegam z budynku. Z oddali mogę dostrzec czerwone i niebieskie światła. Uciekam. Jak tchórz. Ale kiedy mój demon mówi ,,Dobra robota" uśmiecham się. Przestałem walczyć. Wchodzę do domu. Idę do kuchni, napełniam szklankę wodą.

- Gońcie go! Nie pozwólcie mu uciec!

Jedyny człowiek, któremu ufał. Zdradził go. Ucieka w las. Wszystko co mówili, wszystko co mu wmawiali było tylko żałosnym przedstawieniem. Nie próbowali im pomóc. Chcieli ich rozdzielić.

Dociera do małego domku. Kto normalny mieszka pośrodku lasu? Rozbija okno, wchodzi do środka. Kawałki szkła kaleczą jego dłonie, jednak nie zwraca no to uwagi.

Widzi człowieka. Siedzi na krześle plecami w jego stronę. Jego oczy stają się czerwone. Człowiek upada na ziemię. Spętuje go, ciągnie drogą do opuszczonego budynku.

Upuszczam szklankę. Leci w dół. Rozbija się na podłodze, a woda tworzy małą kałużę między kawałkami szkła. Nie ma już dla niej ratunku. Nie mógłbym jej posklejać, wtedy nie byłaby już taka sama. Zbyt kruche jest szkło, bym mógł go dotknąć. By mogło udźwignąć namiar wody.

Czy teraz już rozumiecie?

Jestem szklanką, moje demony to woda. Wszystko się rozbiło, już dawno temu. Teraz jestem tylko potłuczonym szkłem.

Nie pozwól, aby i twoje szkło pękło. Woda napiera na ścianki, to nieuniknione. Nie pozwól, aby wylała się poza brzegi. Wszyscy jesteśmy szklankami, a nasze problemy to woda. A wszystko co możemy z nimi zrobić to zmniejszyć ich ilość. Wylewaj wodę, mów o problemach. To podobno pomaga.

Na mnie za późno, wy możecie się uratować. Niech wasze demony nigdy z wami nie wygrają, a czerwone oczy pozostaną uśpione już na zawsze.

Wierzę w was. Niech szkło, które was otacza nigdy nie pęknie.

Czerwone oczy przejęły kontrolę. Zmienił się, ale nawet tego nie zauważył. Stali się jednością. Perfekcyjnym zabójcą.

Bo kiedy szkło pękło i połączyło się z wodą, czerwona krew złączyła ich dusze na zawsze.












909 słów

Jeśli już skończyliście czytać to zrobić to jeszcze raz tylko w kolejności jeden, dwa, trzy. Wtedy może lepiej zrozumiecie.

We are... humans? | One ShotsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz