32. Artur x/i Merlin, Przygody Merlina

30 2 0
                                    

32. "You could have died."

Niektóre sekrety ludzie powinni zabierać ze sobą do grobu. Niekiedy było lepiej, gdy pewne słowa nigdy nie zostały wypowiedziane. Tajemnice ranią najbliższych, Merlin wiedział to z doświadczenia. Może to był jeden z powodów, dla których nigdy nie miał zamiaru wyjawić swoich skrywanych przez tyle lat sekretów. Miał świadomość ile razy jego przyjaciele cierpieli z powodu magii - nie, nie magii, a ludzi, którzy wykorzystywali ją do złych celów. Jeśli będzie musiał okłamywać swoich przyjaciół (chociaż tak bardzo nie chciał, tak bardzo nie chciał zatajać przed nimi prawdy), jeśli w ten sposób nie będą cierpieć przez niego, będzie to robił po kres swych dni.

Tylko że jednak czasami los buduje zupełnie inną drogę niż moglibyśmy chcieć. I nie ma opcji, abyśmy mogli z tym walczyć. Ponieważ często jest tak, że po prostu nie mamy wyboru, a potem musimy zmierzyć się z konsekwencjami wyznaczonymi przez wszechświat.

Ale wracając do historii. Zaczęło się jak zwykle. Pojechali na polowanie, a Merlin miał jedno ze swoich dziwnych przeczuć. Po tylu latach rycerze powinni nauczyć się, iż tego dziwnego czegoś nie powinni ignorować. Jednak tym razem nawet nie zdążył się podzielić nim z Arturem, gdy zza krzaków wyskoczyli bandyci. Później wszystko potoczyło się tak normalnie. O ile oczywiście atak na króla co najmniej trzy razy w tygodniu można uznać za normalny. Rycerze zsiedli z koni, chwycili broń i stanęli do walki. Brzdęk metalu rozniósł się po lesie, płosząc biedne zwierzęta. Merlin jak zwykle schował się za pień drzewa, bo przecież nie mógł się obronić, nie potrafił walczyć i przez to za każdym razem się ukrywał, by nie zostać zranionym.

A przynajmniej tak wmawiał Arthurowi i rycerzom. My wiemy jaka była prawda, wiemy ile razy to właśnie Merlin uratował swoich przyjaciół. Tych nieświadomych jego magii kretynów. Ludzi, którzy nigdy nie mieli dowiedzieć się o jego największym sekrecie.

- Mam waszego króla!!!

Jak widać los i Merlin mieli rozbieżne plany.

- Poddajecie się albo poderżnę mu gardło!

Jeden z bandytów trzymał Artura od tyłu, a do jego szyi przyłożył ostrze, które wyglądem przypominało sztylet. Wtedy w lesie zapadła nieprzyjemna cisza, jakby każde stworzenie wstrzymało oddech, oczekując na rozwój wydarzeń. Napięcie w powietrzu możnaby ciąć nożem. Rycerze zamarli, nie będąc pewni, co teraz uczynić.

Natomiast Merlin czuł jak wzbiera w nim złość. Jego magia to wyczuła, wiedział, że chce uwolnić się z jego kontroli i po prostu uwolnić ich króla z potrzasku. Bo przecież nie po to tyle lat bronili tego królewskiego osła, by teraz zabił go jakiś przypadkowy bandyta. Merlin wiedział, że musi coś zrobić, w miarę możliwości nie ujawniając swojej magii. Tylko że tym razem nie był pewien, czy taki plan byłby wykonalny...

Zwróćmy przez chwilę uwagę na rycerzy. Leon, Lancelot i Gwaine, którzy byli z nimi na polowaniu i którzy za każdym razem na polu bitwy stawali jak jeden mąż, aby walczyć za królestwo, jego lud i króla, teraz tylko stali z opuszczonymi mieczami, ponieważ nie mogli zrobić absolutnie nic, żeby uchronić Artura przed zranieniem. Kiedy król próbował się wyrwać, by żaden z jego ludzi nie został zraniony, ostrze zbyt bardzo wbiło się w jego szyję. Chwilę potem z rany zaczęła wypływać krew. Leon zacisnął szczękę. Oczywiście że Artur był ich władcą, ale przede wszystkim przyjacielem. Nie pozwoli, by człowiek, którego zna praktycznie od samego dzieciństwa zginął przez ich głupotę. Przez to, że dali się złapać w pułapkę, że nie mogli poradzić sobie z kilkoma bandytami. Leon rzucił miecz na ziemię, a inni rycerze zaraz poszli w jego ślady. Teraz byli bezbronni.

Mężczyzna trzymający Artura uśmiechnął się - był to tak okropny wyraz satysfakcji, że Merlinowi zebrało się na odruchy wymiotne. Wyszedł zza drzewa, bezmyślnie ruszył w stronę przetrzymywacza. O dziwo żaden z bandytów czy rycerzy nie chciał go powstrzymać. Jakby wiedzieli, co ma się wydarzyć. Chociaż Lancelot na pewno wiedział, co zamierza zrobić. Miał tylko nadzieję, że później nie wydarzy się najgorsze.

We are... humans? | One ShotsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz