Po półtoragodzinnej drzemce Szymon zwlókł się z łóżka. Była godzina dwudziesta pierwsza piętnaście, gdy mężczyzna wszedł do kuchni. Objął od tyłu żonę.
- Jesteś rozpalony. Wracaj do łóżka - odezwała się odwracając głowę w jego stronę. Dała mu dyskretnego buziaka.
- Zrobisz mi herbatę z cytryną? - zagaił.
- Pewnie.
- Chłopaki na górze?
Daniela odwróciła się w stronę męża. Przegarnęła dłonią jego włosy.
- Skarbie, nie możesz się tak denerwować na chłopców - powiedziała najspokojniej jak potrafiła.
- Wiem, wiem kochanie. No co mam ci powiedzieć? Zachowałem się jak się zachowałem - rzekł rumieniąc się na obydwu policzkach. - Czasu nie cofnę... Zajrzę do chłopaków. Zobaczę co robią...
Powiedziawszy te słowa Szymon poszedł na piętro synów. Obaj byli w pokoju Marcela. Nikodem próbował wyrwać skarpetę z pyszczka Monsterka a Marcel skakał z łóżka na rozłożone na podłodze poduszki.
- Hej... Jeszcze nie śpicie? - rzekł Szymon wchodząc do pokoju.
Marcel wylądował akurat na poduszkach.
- Nie, a co? Wymyśliłem, że będę spał dzisiaj na podłodze - rzekł wskrobując się z powrotem na łóżko.
Szymon usiadł tuż obok Marcela. Posadził chłopca na swoich kolanach.
- Chcesz spać na podłodze? Skąd ci się biorą takie pomysły, co? - spytał patrząc na malca z uśmiechem.
- Z mózgu - odparł Marcel poważnie. Szymon połaskotał go po brzuchu. Chłopiec zaczął się śmiać.
- Z mózgu? Ty mała żabo... Za takie teksty to ja nie wiem co ci zrobię. Chyba załaskoczę na śmierć.
Marcel wybuchnął śmiechem. Przytulił się ojcu do szyi.
- Tata, bo my z Nikodemem mamy do ciebie interes - rzekł nie przestając się śmiać. - Ale i tak się nie zgodzisz, to nie wiem czy pytać.
Szymon uniósł brwi.
- No, ciekaw jestem, co moje dwa szkraby wymyśliły - rzekł wyciągając rękę w kierunku starszego syna. - Chodź do nas Niko. Mam dwa kolana. Jedno jest Marcela, drugie twoje...
- E tam. Wolę bawić się z Monsterkiem - odparł jedenastolatek.
- No, jak chcesz. Jaki macie do mnie interes?
Chłopcy popatrzyli na siebie z uśmiechem. Nikodem zmienił zdanie, postanowił przerwać zabawę z psem. Przysunął się bliżej ojca. Szymon bezzwłocznie go do siebie przygarnął.
- Bo my chcieliśmy pożyczyć od ciebie wiatrówkę - odezwał się Marcel. Szymona zamurowało. W pierwszej chwili nie wiedział, co powiedzieć.
- Słucham? Yyy... Ale jak? No chłopaki... Ale po co wam wiatrówka? - spytał wpatrując się w roześmiane oczy Marcela.
- No jak po co? Żeby dać Oliwerowi nauczkę - rzekł malec. - To jak będzie? Dasz nam wiatrówkę czy mamy ją zdobyć z jakiegoś nielegalnego źródła?
Szymon podniósł się z łóżka. Klasnął w dłonie
- Niko, do siebie, do spania. Marcel, to samo - powiedział, po czym podniósł z podłogi poduszki i kołdrę, i narzucił je na łóżko Marcela.
- Mówiłem, że śpię na podłodze - rzekł młodszy chłopiec przekornie.
Szymon uniósł kołdrę w górę tak, żeby Marcel mógł się w nią wtulić.
- A ja ci mówię, do łóżka spać. Ale już. I się nie stawiaj, mały brzdącu, bo zarobisz klapa na lepszy sen i tyle będziesz z tego miał. No już.
Marcel zacisnął zęby. Wszedł pod kołdrę. Szymon uśmiechnął się. Ucałował syna w czoło.
- I tak ma być zawsze - szepnął zapalając nocną lampkę w pokoju syna. Zgasił górne światło. Odprowadził Nikodema do pokoju obok.
- Tata, a mogę ci się coś zapytać? - odezwał się jasnowłosy chłopiec wchodząc do łóżka.
- No pewnie... Zawsze możesz mnie pytać o co tylko chcesz.
- Naprawdę chciałeś nas tak tylko nastraszyć? Mi się wydaje, że ty wierzyłeś temu panu a nie nam...
Szymon przełknął ślinę. Pogłaskał leżące już w łóżku dziecko po grzywce. Zamyślił się.
- Nikoś... Ja popełniłem błąd - rzekł zaciskając powieki.
Nikodem podniósł się na łóżku.
- Tatuś, my byśmy ciebie nie okłamali...
- Wiem o tym, Nikoś... To był długi dzień. Kładź się już... Zapalić ci lampkę?
Nikodem zamyślił się. Szymon to dostrzegł. Uśmiechnął się do syna.
- Wszystko w porządku, Niko? - spytał.
- Boję się spać sam...
- To się posuń...
Nikodem uśmiechnął się. Prędko zrobił ojcu miejsce na łóżku. Szymon położył się.
- No chodź, przytul się Nikoś... Dobranoc synek...
- Dobranoc...