Kwadrans po tym, jak Szymon i Daniela zamknęli się w sypialni ktoś zapukał do wejściowych drzwi. Marcel pobiegł je otworzyć. W werandzie stała Amelia. Miała złowrogi wyraz twarzy i skrzyżowane ręce. Była naprawdę rozjuszona. Bez słowa przywitania weszła do salonu.
- Co chciałaś? - odezwał się do niej Marcel.
- Gówno. Masz oddać pieniądze, które ukradłeś Oliwerowi - powiedziała marszcząc brwi groźniej niż kiedykolwiek.
- Ale ty jesteś głupia! Ja nic nikomu nie ukradłem. Nie jestem złodziejem jak twój brat. Znalazłem tę kasę. Była niczyja - rzekł chłopiec siadając wygodnie w fotelu.
- Oliwer ma przez ciebie kłopoty. Wczoraj spał u cioci i dzisiaj też boi się przyjść do domu! - wrzasnęła dziesięciolatka.
- A co mnie to?
- Oddaj tę kasę!
- Sory, ale wrzuciłem całą kasę do skarbonki a nie mogę jej zbić, bo mi jej szkoda - warknął. - Idź Mela, bo zaraz tata usłyszy jak z tobą gadam i będę miał przesrane.
- Żebyś wiedział - rzekł Szymon wchodząc do salonu. - Biegiem po skarbonkę! - wydarł się jak mało kiedy.
Marcel z prędkością światła zeskoczył z fotela. Pobiegł na górę, a Szymon ruszył za nim. Wystraszony chłopiec zaraz po wejściu do pokoju złapał swoją skarbonkę. Odwróciwszy się zobaczył ojca opartego o drzwi. Szymon był naprawdę wnerwiony. Dopiero co Daniela podniosła mu ciśnienie, a teraz jeszcze to.
- Czy ja dobrze usłyszałem? Ty masz te pieniądze, które ukradł... Czekaj, zaraz... Kto ukradł te pieniądze? Ty czy Oliwer? Mów w tej chwili!
Chłopiec spuścił głowę. Łzy cisnęły mu się do oczu - łzy, które sumiennie starał się w sobie tłumić. Załamany wzruszył tylko ramionami. Szymon patrzył przez chwilę na Marcela totalnie oszołomiony. W końcu złapał syna za przedramię. Sprowadził na dół.
- Nie daruję ci, Marcel. Będziesz się gęsto tłumaczył z tego, co zrobiłeś - rzekł groźnie.
Marcel nie śmiał nawet spojrzeć na Szymona. Marzył o tym, żeby w salonie pojawiła się jego matka. Wiedział, że tylko ona może go wyratować od gniewu ojca.
Szymon starał się kontrolować gniew. Usiadł w fotelu. Przez chwilę nic nie mówił. Był skołotany. Nie wiedział o co pytać, co powiedzieć. Miał w głowie pustkę.
- Czy to ty ukradłeś te pieniądze? - zapytał. - Nie bój się mnie, Marcel. Podejdź do mnie. Chcę z tobą porozmawiać... Na spokojnie. Chodź.
Jedenastolatek miał mieszane uczucia. Bał się, że za moment zarobi od ojca porządne lanie. Wiedział, że jedno nieodpowiednio dobrane słowo czy krzywe spojrzenie może sprawić, że tak zwana spokojna rozmowa przestanie być spokojna... Nie chcąc denerwować i tak wpienionego już ojca, Marcel zebrał się na odwagę, podszedł do niego. Szymon posadził dziecko na swoich kolanach. W tym samym momencie do salonu weszła Daniela.
- Taksówka czeka, Szymon - odezwała się. - Chodź Marcelek, jedziemy do babci.
- Nigdzie teraz nie idziesz - odparł mężczyzna zwracając się do syna. - Dokończymy tę rozmowę. Powiedz od początku jak było. Powiedz prawdę. Nie denerwuj się.
Malec przetarł oczy ręką. Spojrzał na Danielę, a po chwili na Szymona.
- No, bo... Oli ukradł kasę... Nie ja, tylko Oli... - szepnął łamiącym się głosem. - Ja nie jestem złodziejem... Nic nie ukradłem - dodał spokojniej.
- Okej... Słyszałem, jak Amelia powiedziała, że Oliwer nie ma tych pieniędzy tylko ty je masz. Jak się z tego wytłumaczysz?
- Normalnie - szepnął Marcel znów spuszczając głowę na dół. - Oli je zakopał a ja je odkopałem... Wziąłem je sobie - wyznał.
Daniela otworzyła szeroko usta.
- Ale Marcel, przecież tak nie można. Dobrze wiedziałeś, że Oliwer ma kłopoty. Jak mogłeś tak postąpić? - odezwała się.
Szymon postawił przed sobą Marcela. Podszedł do wyspy kuchennej. Zaczął przeszukiwać szuflady w poszukiwaniu tłuczka do mięsa, którym Marcel mógłby zbić swoją skarbonkę.
- Szymon, uspokój się... - szepnęła Daniela nie odrywając wzroku od zdenerwowanego męża.
- Ale ja jestem spokojny. W normalnych okolicznościach Marcelek tarłby właśnie zbitym dupskiem o podłogę - odparł Szymon biorąc do ręki znaleziony w końcu tłuczek.
Gdy tylko Marcel spostrzegł, co jego ojciec trzyma w ręku, natychmiast pobiegł do drzwi. Spanikowany wybiegł na podwórko. Nim Szymon i Daniela zdążyli zareagować, po chłopcu nie było już śladu.