Im dłużej Marcel rozmyślał nad tym, czy wejść do domu czy nie, tym było mu trudniej powziąć jakąkolwiek decyzję. Chłopiec był zmęczony, wystraszony, zmarznięty. Załamany usiadł w werandzie na drewnianej ławeczce.
- Chodź do mnie, Misiu... Monsterek ma w domu pełną miseczkę chrupek i pewnie leży sobie na dywanie przy kominku z pyszczkiem w kapciu Nikodema... A ty, biedaku... Mój Misiu...
Chłopiec wziął pieska na kolana. Mocno się do niego przytulił. Po chwili ktoś uchylił wejściowe drzwi. W werandzie pojawiła się Daniela. Malec struchlał, ale po chwili zwalił psa na posadzkę i wbiegł w ramiona matki.
- Marcelek, kochanie... Tak się o ciebie martwiłam - odezwała się tuląc zmarznięte, przelęknione dziecko. - Nie uciekaj z domu nigdy więcej... Co ty sobie myślałeś, że uciekłeś? Skarbie...
Po chwili w werandzie zjawił się Szymon. Widząc Marcela mężczyzna odetchnął z ulgą.
- Chodźcie do domu... Chodź Marcelek... - odezwał się otwierając szeroko drzwi przed żoną i synem.
Daniela podprowadziła swoje dziecko do kominka. Zdjęła mu przez głowę bluzę z kapturem i koszulkę.
- Szymon, przygotuj Marcelowi kąpiel - zarządziła.
Mężczyzna bezzwłocznie wykonał polecenie żony. Już po chwili Marcel siedział w wannie pełnej ciepłej wody i pachnącej piany. Aby poprawić malcowi humor, Daniela dała mu do ręki musującą kulę o zapachu zielonego jabłuszka.
- Nigdy więcej nie uciekaj z domu. Wiesz jak się z tatą o ciebie martwiliśmy? - powiedziała. - Nikodem też się martwił. Siedział w oknie i czekał na twój powrót, ale w końcu poszedł spać. Przechyl głowę do tyłu i zamknij oczka.
Chłopiec tak uczynił, a gdy otworzył oczy zobaczył stojącego w futrynie Szymona. Mężczyzna trzymał złożoną w kostkę dwuczęściową piżamę syna. Patrzył na Marcela bez słowa, ale z uśmiechem.
- Jak jutro się nie pochorujesz to będzie to ósmy cud świata - powiedziała Daniela.
Malec kiwnął tylko głową.
- Będę mógł zostać jutro w domu? - odezwał się po chwili.
- Tak. Będziesz mógł - rzekł Szymon kładąc rzeczy syna na automacie. - Tu masz piżamę i kapcie. Raz, dwa się przebierz i leć do spania. Jest już bardzo późno - dodał nie odrywając wzroku od wciąż smutnych oczu dziecka. - I rozchmurz się. Wyjątkowo nie będę wyciągał konsekwencji z twojego zachowania...
Malec popatrzył na Szymona pytająco. Nie rozumiał, co jego ojciec ma na myśli.
- Wyciągał czego? - szepnął nieśmiało.
- Konsekwencji. Nie dostaniesz na dupę. Ale chcę, żebyś obiecał mi i mamie, że koniec z dokuczaniem Oliwerowi. To, co zrobiłeś temu chłopcu było naprawdę ciosem poniżej pasa. On bał się wracać do domu, Marcel, i to przez ciebie - rzekł Szymon bacznie obserwując syna.
Marcel spuścił głowę. Westchnął głęboko.
- Koniec z dokuczaniem Oliwerowi - rzekł pod nosem. - Nie będę już jemu nic a nic dokuczał - dodał podnosząc wzrok na Szymona. - Obiecuję.
Słowa Marcela wywołały szczery uśmiech na twarzy Szymona. Mężczyzna nie mówiąc już nic więcej, podszedł do szafki. Wyciągnął z niej duży, kąpielowy ręcznik. Rozpostarł ręcznik tak, by owinąć nim wychodzącego z wanny Marcela.
- Nie no, sam to ogarnę - powiedział malec rumieniąc się na obydwu policzkach.
- No, jak chcesz. W takim razie kładę ci ręcznik na automacie...
Gdy tylko Szymon i Daniela wyszli z łazienki, Marcel wyciągnął korek z wanny. Ostrożnie wyszedł na antypoślizgową matę. Okrywszy się ręcznikiem po samą szyję podszedł do umywalki, by umyć zęby. Spojrzał w lustro w swoje odbicie. Od razu rzucił mu się w oczy spory siniak umiejscowiony tuż obok nosa.
- No to ładnie mnie debil załatwił - szepnął dotykając delikatnie sine miejsce. - Ała... Ale mnie to boli...
CZYTASZ
Ojczym od matematyki 6
Krótkie Opowiadaniakontynuacja bestsellerowej powieści mojego autorstwa