Krem czekoladowy

554 18 2
                                    

Kiedy wróciliśmy z Nikodemem do domu, Marcel siedział na kuchennym blacie i wyjadał z miski krem.
- Robimy z mamą ciasto czekoladowe - odezwał się, gdy tylko weszliśmy do salonu.
- Super! - zawołał mój starszy syn. Prędko położył plecak na podłodze i pobiegł do brata.
Podszedłem do żony. Za plecami trzymałem kwiaty - siedem czerwonych róż przyozdobionych złotą wstążką. Wręczyłem je Danieli. Zaniemówiła.
Nie pamiętam kiedy ostatnio dałem jej kwiaty. Ona pewnie też tego nie pamięta. Ostatnie wydarzenia dały mi dużo do myślenia. Dotarło do mnie, że w wielu sytuacjach nie zachowywałem się fair wobec najbliższych. Życie w pojedynkę nauczyło mnie samodzielnego podejmowania decyzji. Od kilku miesięcy nie jestem singlem - jestem żonaty. Powinienem konsultować z Danielą swoje decyzje, brać pod uwagę jej zdanie. Wymiana myśli i ustępliwość chyba nie są moimi najmocniejszymi stronami.
- Marcel, zrobiliśmy ci klasową laurkę - rzekł Nikodem wracając do korytarza po swój plecak. - Pani Klaudia napisała do ciebie życzenia.
Słowa Nikodema zaintrygowały Marcela. Moje młodsze dziecko zeskoczyło z kuchennego blatu i z zaciekawieniem wzięło do ręki kolorową laurkę.
- Każdy mógł coś narysować - tłumaczył Nikodem. - Pani Klaudia napisała, przeczytam ci, "wracaj do zdrowia, Marcelku". Widzisz?
Marcel z uśmiechem na twarzy przyglądał się laurce.
- Ale czemu narysowała mi serce? - zdziwił się.
- Ja je narysowałem, żeby było wiadomo, że napisała to pani Klaudia.
Chłopcy przenieśli się na kanapę, a ja zrobiłem kawę dla siebie i Lusi.
- Jak w pracy? - odezwała się do mnie. Miała promienne spojrzenie i krem czekoladowy w kąciku ust. Miałem ochotę go zlizać, toteż dałem jej czułego buziaka.
- Najpierw kwiaty, później całus... Aż się boję, co będzie dalej - zaśmiała się. Postanowiłem nie tracić czasu. Wziąłem żonę za rękę i zaprowadziłem do sypialni. Zamknęliśmy drzwi od środka, by trochę pobaraszkować. Byłem spragniony czułości i bliskości żony. Potrzebowałem jej pieszczot i dotyku.
Gdy tak leżeliśmy na łóżku i wykonywaliśmy swoje małżeńskie powinności, usłyszałem odgłos dobiegający spod łóżka. Byłem gotów na to nie reagować, ale gdy Daniela zorientowała się, że coś jest nie tak, nie miałem wyboru. Wsunąłem spodnie i zajrzałem pod łóżko. Ujrzałem Monsterka wbijającego ząbki w moje ulubione kapcie. Gdyby nie to, że byłem odprężony i zrelaksowany, zapewne Monster dostałby tym kapciem przez łeb. Tak czy inaczej, wyrzuciłem psa za drzwi sypialni i wróciłem do żony. Takie miałem miłe popołudnie.
A, gdy wróciliśmy z Luśką do kuchni okazało się, że chłopcy wyjedli niemalże cały krem czekoladowy, którym miał być przełożony biszkopt. No to będzie trzeba iść do sklepu po masło i jakiś gotowy krem, bo wątpię, że Lusi będzie się chciało przyrządzać kolejny krem od początku.
Ubrałem kurtkę i buty. Daniela podała mi portfel.
- Tylko nie kupuj chłopakom nic słodkiego - powiedziała. - Jedyne co możesz im kupić to krople żołądkowe i coś na zatwardzenie.
Pokiwałem głową. Wziąłem portfel i pognałem do Żabki.


Ojczym od matematyki 6Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz