ZNISZCZENIE BAZY WROGA

1K 31 3
                                    

W szałasie Oliwera nikogo nie było, toteż Marcel i Nikodem postanowili się tam nieco rozgościć.
- Zobacz, co za debile - rzekł młodszy z chłopców zrywając powieszoną na gałęzi koronkową firanę. - Oni sobie tu domek zrobili - dodał spoglądając na wypełnione piaskiem opakowania po produktach spożywczych. - Czaisz? Mąka! - zaśmiał się.
Nikodem usiadł na drewnianej deseczce.
- Zobacz, co znalazłem. Ciemne kakao... Chcesz trochę?
- To żużel. Oli bawi się w dom. Co za czub! - rzekł Marcel przebijając nagromadzoną "żywność" swoją włócznio-szablą.
- Ej, nie rozwalaj wszystkiego... Tu są cukrowe pianki i to prawdziwe - odezwał się jasnowłosy chłopiec.
- Pokaż...
- Co mi zabierasz, debilu?! Ja je znalazłem!
- Ale ja jestem przywódcą naszej bandy. Musisz mi oddawać cały zdobyty łup!
- Ty jesteś przywódcą? Ale wymyśliłeś! - zaśmiał się Nikodem.
- A kto niby?
- Marcel, przywódca musi mieć coś w głowie, a ty nawet tabliczki mnożenia nie potrafisz!
Marcel wkurzył się. Uderzył Nikodema pięścią w nos.
- Za to umiem się bić, nie to, co ty!
Jedenastolatek spojrzał na brata z nerwami.
- Ja nie umiem się bić? - spytał. - To patrz! - dopowiedział wskrobując się na górną gałąź drzewa znajdującą się w samym środku szałasu. Nim Marcel zdążył zareagować, Nikodem skoczył na niego z owej gałęzi. Chłopcy upadli na ziemię. Nikodem zacisnął prawą rękę w pięść, po czym przyłożył bratu w szczękę.
Marcelowi łzy stanęły w oczach, a po kolejnym uderzeniu w twarz, wybuchnął płaczem. Nikodem nie chciał go bić, czekał jednak, aż Marcel zacznie go błagać o litość.
- I co? Umiem się bić czy nie? - odezwał się Nikodem.
Marcel nic nie odpowiedział, jego brat poraz kolejny uderzył go w twarz.
- Przestań już mnie bić, bo o wszystkim powiem tacie - szepnął Marcel zapłakanym głosem. Otarł łzy z policzków.
- Nie powiesz. Nie jesteś kapusiem - odparł Nikodem.
Marcelowi potoczyły się z oczu kolejne łzy. Odetchnął z ulgą, kiedy Nikodem podniósł się z trawy i przestał go bić.
- Jesteś nienormalny - szepnął Marcel.
- Ale umiem się bić?
Dziesięciolatek nic nie odpowiedział. Wstał z ziemi, otrzepał spodnie, po czym zaczął kopać nogami konstrukcję szałasu. Niewiele brakowało, a wykonany z cienkiej boazerii dach spadłby Nikodemowi na głowę. Chłopcy wspólnie zrównali szałas z ziemią. Mieli już odchodzić, gdy ich oczom ukazała się Amelia. Dziewczynka trzymała w ręku koszyk wypełnionymi kolorowymi pojemnikami. Na widok zniszczonego szałasu, upuściła koszyk na ziemię. Łzy stanęły jej w oczach.
- Wy to zrobiliście? - odezwała się patrząc wyzywająco na Marcela.
- No my, a kto? - odpowiedział.
- To był mój domek! - krzyknęła zdenerwowana.
- Myślałem, że Oliwera i Aleksa - westchnął Marcel drapiąc się po głowie.
- Wczoraj ich tu widzieliśmy - dopowiedział Nikodem.
- Ale ich w końcu stąd przegoniłam... To był mój domek!
Marcel popatrzył na Amelię ze współczuciem.
- Zrobisz sobie nowy - rzekł próbując ją jakoś pocieszyć.
Amelia obruszyła się. Odwróciła się na pięcie, po czym pobiegła z płaczem do domu. Marcel i Nikodem spojrzeli na siebie smutno.
- No, to operacja ZNISZCZENIE BAZY WROGA została zakończona sukcesem - odezwał się Nikodem.
- No... A tam! Kto to widział, żeby bawić się w dom? Jak będzie się chciała w coś bawić to najwyżej pozwolimy jej bawić się z nami w naszym szałasie i mianujemy ją na konfidenta...
- Na kogo?
- Na naszego tajnego szpiega... Będzie naszą tajną bronią w walce z Oliwerem...
- Wątpię, czy będzie się chciała z nami bawić... Rozwaliliśmy jej domek.
- Jak chce się z nami trzymać to musi się zachowywać jak chłopak...
- Ale to jest dziewczyna...
- E tam, nie znasz się... Kurde, ktoś idzie... To Oliwer... Wiejemy!

Ojczym od matematyki 6Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz