Sok z buraków

602 21 33
                                    

Następnego dnia Marcel był w kiepskim humorze. Cieszył się, że on i Nikodem nie musieli iść do szkoły. Niepokoiła go jednak myśl, że ojciec na pewno wróci do tematu pięciuset złotych - tym bardziej, że w pokoju chłopca nie było jego skarbonki.
Malec siedział na szerokim parapecie w salonie. Miał na kolanach szkicownik. Próbował coś narysować, ale robił to bez entuzjazmu. Chociaż nie był zadowolony ze swoich dzisiejszych prac, nie wyrzucał ich. Uważał, że każdy, nawet jego najgorszy rysunek zasługuje na to, żeby być w szkicowniku. Traktował tenże przedmiot jak pamiętnik, a rysunki jak wspomnienia. 
Nikodem towarzyszył Danieli w kuchennej części salonu. Siedział na blacie z lekturą w ręku. Czytał na głos "Małego Księcia". Jego matka kilkakrotnie odrywała ręce od nakładania farszu w liście kapusty, by popatrzeć na pochłoniętego lekturą Nikodema. Chłopiec czytał tekst bardzo starannie, modulował głosem po swojemu podkładając go pod kwestie bohaterów książki. Wyglądało to dość komicznie.
Nagle, nieoczekiwanie rozległ się dzwonek do drzwi. Daniela opłukała dłonie pod chłodną wodą. Poszła zobaczyć kto przyszedł. W werandzie stała Danuta. Kobieta trzymała w rękach siatki z owocami i zdrowymi przekąskami. Gdy tylko młoda mężatka wpuściła ją do mieszkania, Nikodem zeskoczył z kuchennego blatu. 
- Babcia! - zawołał biegnąc w kierunku kobiety. 
- Chciałabym, żeby kiedyś synowa przywitała mnie z takim entuzjazmem jak mój wnuk - odezwała się Danuta przytulając do siebie Nikodema.
Daniela uśmiechnęła się smutno.
- Przepraszam mamo... Po prostu jestem trochę zmęczona... Późno szliśmy wczoraj spać...
- Co takiego? Musisz dbać o siebie. Jesteś w ciąży. Powinnaś regularnie się odżywiać, dobrze wysypiać i przede wszystkim, nie denerwować - powiedziała Danuta przyglądając się synowej. - Kiepsko wyglądasz. Zaraz coś na to zaradzimy.
Daniela wstawiła wodę na herbatę. Danuta z kolei położyła siatki na stole i zaczęła je rozpakowywać. 
- Przywiozłam ci sok ze świeżo wyciśniętych buraków. Nikodem, podaj szklankę. Mama od razu go wypije... A tak w ogóle to dlaczego ty nie jesteś w szkole, co? - zainteresowała się.
Chłopiec prędko postawił przed Danutą ulubiony kubek Danieli. Uśmiechnął się szeroko do babci.
- Bo Marcel wczoraj uciekł z domu - odparł. - Ale to nie wszystko. Mama płakała wczoraj przez tatę - dopowiedział. - Mieliśmy jechać do drugiej babci BEZ TATY. Nawet pod domem stała już taksówka.
Zszokowana Danuta spojrzała na Danielę wzrokiem żądającym dalszych wyjaśnień. 
- Lusia, to prawda, co mówi Nikodem? Podejdź do mnie, moje dziecko... Powiedz, co takiego zrobił ci mój syn, że tak się zdenerwowałaś...
Daniela machnęła ręką.
- Może lepiej nie... Nie chcę mówić źle o mężu przy dzieciach - szepnęła.
Starsza kobieta rozejrzała się po salonie. Dopiero teraz zauważyła siedzącego na parapecie Marcela. Chłopiec udawał, że jej nie widzi. Odwrócił nawet wzrok w stronę szyby.
- Marcel, a ty co? Nie przywitasz się z babcią? Co wy dzisiaj tacy posępni wszyscy? Podejdź do mnie młody człowieku. Nie wiesz, że starszym osobom należy okazywać szacunek poprzez przywitanie się z nimi? 
- Babcia, nie jesteś jeszcze taka stara - odparł malec niechętnie schodząc z parapert. Podszedł do kobiety, a ta przytuliła go, po czym dała mu lekkiego pstryczka w ucho. 
- Co mi przywiozłaś, babcia? - zapytał.
- Same witaminy - odparła nalewając Lusi purpurowego soku do kubka. - Macie pomarańcze, jabłka, banany i maliny. Proszę zajadać, ale najpierw do łazienki umyć rączki.
Kiedy chłopcy pobiegli do łazienki, Danuta podeszła do synowej z kubkiem soku w rękach. Podała go Lusi i uśmiechnęła się do niej życzliwie.
- Wypij to... Powinnaś codziennie pić takie pełnowartościowe soki. Masz sińce pod oczami i jesteś blada, dziecko. Powiesz mi czym zdenerwował cię mój syn?
- Ja po prostu nie mam już na niego siły - westchnęła młoda mężatka. - On traktuje mnie jak... Nie wiem... Brak mi słów, żeby jakoś trafnie to określić...
- Powiedz mi po prostu, co się stało.
Lusia kiwnęła głową. 
- A gołąbki?
- Gołąbki mogą poczekać. Chodź na kanapę. Porozmawiamy sobie jak matka z córką... No, rozchmurz się. Jak będzie trzeba to przywołam ci twojego męża do porządku.
Lusia pokręciła smutno głową.
- Właśnie tego się boję - szepnęła załamana. 
Kobiety usiadły na kanapie. Daniela nie wiedziała, czy to dobry pomysł, aby zwierzyć się matce Szymona ze swoich małżeńskich problemów. Nie zrobiłaby tego, gdyby nie natarczywość i bezpośredność Danuty.
- Mów mi tu zaraz wszystko jak na spowiedzi - powiedziała patrząc synowej z pozbawione blasku oczy.
- Aj, nie wiem od czego zacząć. To nie jest tak, że ja... Ja kocham go... Nigdy nikogo nie kochałam tak jak jego. Po prostu nie rozumiem pewnych jego zachowań - szepnęła Daniela łamiącym głosem. - Pojechałam wczoraj do miasta... Chciałam wypłacić z karty niewielką sumę pieniędzy, żeby wesprzeć przyjaciółkę. Wcześniej prosiłam Szymona o te pieniądze... Chodzi o pięćset złotych... Chciałam je po prostu pożyczyć przyjaciółce. Znalazła się w sytuacji, której nie życzyłabym żadnej matce. 
- Kochana, nie musisz się przede mną tłumaczyć. Szymon dał ci pieniądze, tak?
- No właśnie nie. Nie dał mi pieniędzy. Dlatego pojechałam do miasta. Zanim poszłam je wypłacić, zajrzałam do Smyka. Wie mama, ciuszki dla niemowląt, śpioszki, butelki, smoczki... Kilka rzeczy wpadło mi w oko. Pomyślałam, że je kupię... - pociągnęła nosem. - Jak przyszło do płacenia to okazało się, że... mój mąż... zablokował mi kartę. Ja po prostu nie rozumiem, co nim kierowało, dlaczego on to zrobił. Na tym koncie oprócz jego oszczędności są też moje pieniądze.
Zapadła cisza. Wygadana zwykle Danuta nie wiedziała, co powiedzieć. Przyłożyła dłoń do czoła.
- Czy on zdurniał? Stracił rozum? - odezwała się w końcu. - Wytłumaczył ci się z tego jakoś? Może bank wymagał od niego zmiany hasła do konta i po prostu nie zdążył cię o tym poinformować. Takie rzeczy się zdarzają. 
- Gdyby tak było, powiedziałby mi o tym. Mamo, ja w nocy nie zmrużyłam oka. Cały czas o tym myślałam. Może on, nie wiem, może on kogoś ma...
- Ależ nawet tak nie mów. Znam mojego syna. Ma różne dziwactwa, ale nigdy nie zdradziłby żony. On jest w ciebie wpatrzony jak w obrazek.
- Tak? - załkała. - I dlatego zrobił mi takie świństwo?
Danuta przytuliła Danielę. Pogłaskała ją kojąco po plecach.
- Nie płacz, córeczko. Wyjaśnicie sobie tą sytuację i wszystko się ułoży. 
- No, nie wiem... 


Ojczym od matematyki 6Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz