Zielona skrzynka 3

1.1K 37 4
                                    

Był późny wieczór. Szymon zajrzał do pokoju Marcela. Miał w planach przepytać go z języka polskiego.
Chłopiec wciąż spał. Był wykończony tym dniem.
Szymon przyjrzał mu się z uwagą, po czym podszedł do okna. Uchylił je. Marcel otworzył oczy. Przeciągnął się. Dopiero po chwili ujrzał sylwetkę ojca.
- Tata, bo ja spałem - odezwał się. - Nie uczyłem się jeszcze...
- Marcel, kolacja jest... Chodź.
Chłopiec kiwnął głową. Ubrał laczki na nogi. Szurając nimi po podłodze poszedł w kierunku schodów.
Szymon poszedł za nim. Po chwili obaj zeszli na dół. Usiedli przy stole. Marcel podparł ręką brodę. Był przygnębiony. Nikodem rozmyślał nad tym, co to będzie, kiedy Szymon zauważy, że w kanciapie nie ma skrzynki z narzędziami. Wiedział o tym, że ta skrzynka należała kiedyś do jego dziadka i w związku z tym ma dla Szymona wartość sentymentalną.
- Nikuś, dlaczego nie jesz? - odezwała się Daniela. - Nie smakuje ci?
- Smakuje mi - odpowiedział biorąc w rękę kanapkę z pomidorem.
Również Marcel nie był w najlepszym nastroju. Co rusz spoglądał w zagubione oczy brata. On również rozmyślał o zielonej skrzynce.
Wtem rozległ się dzwonek do drzwi. Daniela wstała od stołu. Poszła na korytarz. Widok Aleksa i Oliwera szczerze ją zadziwił. Chłopcy trzymali w rękę skrzynkę Szymona.
- Dobry wieczór. Marcel i Nikodem zgubili to w lesie. Chcieliśmy oddać - rzekł Aleks.
Kobieta zmarszczyła brwi. Wyszła do przybudówki.
- Zgubili? - spytała.
- No... Bo my ich goniliśmy i oni nie mieli z nami szans - odezwał się tym razem Oliwer.
- Dobrze, chłopcy. Dziękuję, że przynieśliście tę skrzynkę z powrotem - odparła.
Chłopcy uśmiechnęli się, po czym odeszli. Lusia z kolei narzuciła na siebie kurtkę męża, zaniosła skrzynkę do kanciapy.
Nie zamierzała mówić mężowi o tym, że chłopcy odnieśli należąca do niego skrzynkę. Postanowiła, że sama porozmawia z Marcelem i Nikodemem na temat wynoszenia z kanciapy narzędzi ojca.
Gdy wróciła do salonu, Szymon i chłopcy kończyli jeść kolację.
- Kto to był? - odezwał się mąż Danieli.
- Jakiś facet pytał o drogę do Torunia - odpowiedziała.
- Żartujesz chyba...
- Też mnie to zdziwiło... - odparła. - To, co? Jeszcze po skibeczce? Posmarować ci masłem?
- Smalcem, jak już - odparł.
- Robi się.

Ojczym od matematyki 6Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz