- Z matmy też wyrwałeś mi kartkę z zadaniem domowym? - szepnął Nikodem chwilę po tym, jak do sali wszedł Szymon.
Marcel przeciągnął się.
- A co? Z faciem od matmy też chciałeś się umówić na randkę sam na sam? - zaśmiał się Marcel.
Szymon uniósł wzrok zza biurka.
- Chłopcy, spokój - rzekł krótko. - Mam dla was złą wiadomość - dodał głośno i wyraźnie. - Nie będzie dzisiaj matematyki.
W klasie zapanowała radość. Niektórzy uczniowie od razu pochowali swoje podręczniki i zeszyty do plecaków. Również Marcel schylił się do swojej torby. Wyjął z niej szkicownik oraz skórzany piórniczek, w którym znajdowały się temperówka, gumka do mazania oraz zestaw ołówków o różnej twardości.
- Dobra wiadomość jest taka, że matematykę zrobimy jutro, a dzisiaj będzie godzina wychowawcza. Na początek wyjmijcie, proszę swoje dzienniczki. Podyktuję wam notatkę do napisania.
Nikodem przysunął się bliżej brata.
- Myślisz, że pani Klaudia powiedziała tacie o jedynce? - szepnął.
Marcel dmuchnął sobie w grzywkę.
- To akurat twój najmniejszy problem, Niko friko. Gorzej, jeśli powiedziała o tym, jak jej pocisnąłeś. No, sory, ale jeśli babka jest takim kablem jak ty, to jesteś trupem.
Starszy chłopiec poważnie się zmartwił. Spojrzał na przechodzącego się po klasie ojca. Miał nadzieję, że uda mu się wyczytać coś z jego oczu. Ale Klaudia Studzińska nie rozmawiała z przełożonym na temat Nikodema. Szymon o niczym nie wiedział.
- I piszemy tak... Informuję, że w piątek czternastego listopada... o godzinie piętnastej... na szkolnej auli... odbędzie się zebranie z rodzicami... po którego zakończeniu... do Państwa (z wielkiej litery)... do Państwa dyspozycji będą... wychowawcy klas oraz nauczyciele przedmiotowi... Poniżej proszę napisać "z poważaniem". Marcel, zbierz proszę dzienniczki.
Chłopiec prędko zrobił to, o co prosił go wychowawca. Tymczasem Szymon wyciągnął z pogryzionej przez Monsterka torby sprawdzone kartkówki. Osobiście pofatygował się, by rozdać każdemu jego pracę. To, co miało miejsce na języku polskim nie dawało spokoju Nikodemowi do tego stopnia, że malec nie ucieszył się nawet z piątki z matematyki.
Szymon dostrzegł, że Nikodem jest smutny. Gdy wszyscy wyszli z sali, przywołał do siebie Nikodema. Posadził syna na swoich kolanach.
- Co się stało, maluchu? - odezwał się do niego czułym głosem.
- Nic... - szepnął Nikodem.
- Nic? A ja patrzę na ciebie i widzę, że coś jest nie tak. Ktoś ci dokuczył? Mam się z kimś rozprawić? - spytał uśmiechając się do syna.
- Jak chcesz się z kimś rozprawić to jedynie z Marcelem - westchnął Nikodem pociągając nosem.
Szymon momentalnie spoważniał.
- Marcel sprawił ci przykrość? Nikoś, powiedz mi, co ci leży na serduszku...
- Bo Marcel... Marcel wyrwał kartkę z mojego zeszytu z języka polskiego - wyszeptał Nikodem. - A tam, tam było zadanie domowe, co je robiłem przez godzinę... I... I dostałem jedynkę...
Nikodem przytulił się do taty. Szymon pogłaskał chłopca po ramieniu.
- No już... Nie płaczemy... Nikoś, wiesz, dlaczego Marcel wyrwał ci tę kartkę?
- Yhym. Nie... Nie wiem.
- To wiesz czy nie?
- Nie... Żeby mi dokuczyć...
- Porozmawiam z nim... A jedynką się nie przejmuj. Pójdziemy do pani Studzińskiej i powiemy jak było... Na pewno pozwoli ci poprawić tę jedynkę.
Nikodem poczuł wypieki na policzkach. Odkleił się od ojca. Spojrzał mu w oczy.
- Szkoda nóg - westchnął.
- A w życiu. Chodź. Załatwimy to od razu.
- Nie... Serio... Nie...
Szymon zdjął syna z kolan. Złapał za rękę.
- Takie sprawy się załatwia od razu. Chodź i już się nie popisuj...