Kolacja

607 23 16
                                    

Daniela wyszła na taras. Przyglądała się mężowi idącemu szybkim krokiem w kierunku domu.
- Jesteś zdenerwowany - odezwała się. - Powiedz mi co się stało. Marcel i Nikodem wbiegli do domu tacy wystraszeni. Szymon...
Mężczyzna minął żonę wzrokiem. Wszedł do domu rozpinając kurtkę.
- Co mam ci powiedzieć? Jestem załamany ich zachowaniem - rzekł zdejmując buty. - Zabrałem ich do Oliwera. Mieli się z nim pogodzić. A oni co? Pewnie! Pogodzą się z nim, ale pod warunkiem, że zrobi z nimi napad na skup węgla!
Daniela zamarła. Przyłożyła mężowi rękę do czoła.
- Szymon, ty masz gorączkę - powiedziała unosząc w górę brwi.
- Mówię jak było - odparł zdenerwowany. - Rozmawiałem z pracownikiem tego skupu. Parę dni temu Marcel i Nikodem go okradli. Widział ich.
Daniela postukała się po czole.
- Przestań gadać głupoty. Chłopaki mają skarbonki pełne oszczędności. Po co mieliby kraść pieniądze? Poza tym, kiedy mieliby to zrobić? Przecież przez kilka ostatnich dni nie latali nigdzie po wsi.
- Rozmawiałem z tym człowiekiem. On ich widział.
- To może powinien zmienić sobie okulary.
- Nie bądź złośliwa. Prawda jest taka, że najadłem się za nich wstydu. A jakby tego było mało to w drodze powrotnej jeszcze mi się pobili z Oliwerem. Mam na tylnym siedzeniu krew i nie wiem czym to doczyszczę.
Daniela popatrzyła na męża z niedowierzaniem. Weszła do salonu. Usiadłszy na kanapie zwiesiła nisko głowę.
- Jestem tobą załamana, Szymon - westchnęła. - I naprawdę masz gorączkę. Kładź się do łóżka.
- Yhy. Na pewno - odparł wsuwając kapcie na nogi. - Marcel! Nikodem! Za trzy sekundy chcę was widzieć na dole! Raz! Dwa!
Daniela ponownie stuknęła się w czoło.
- Jesteś nienormalny - powiedziała wstając z fotela. Przeniosła się za blat kuchenny i zabrała się za przygotowywanie kolacji.
Po chwili na horyzoncie ukazał się Marcel.
- No co? - odezwał się patrząc na Szymona z byka.
- Wołaj Nikodema.
- Nikodem nie przyjdzie. Ma cię w dupie.
Szymon poderwał się. W mgnieniu oka był już przy Marcelu.
- Taki jesteś odważny?!
- Jestem odważny, bo nic nie zrobiłem! - wrzasnął chłopiec marszcząc brwi.
Zaledwie kilka sekund później Szymon miał już pasek w ręku. Marcel zasłonił twarz rękoma.
Daniela spojrzała wymownie na męża.
- A spróbuj go uderzyć - powiedziała miażdżąc go wzrokiem. - Chodź Marcel... Nie bój się taty. Nie uderzy cię...
Chłopiec wbiegł w ramiona matki. Ta objęła go, ucałowała.
- Powiedz mi kochanie o co tata się gniewa - szepnęła ścierając łzy z policzków syna.
- Tata myśli, że my ukradliśmy jakieś pieniądze, ale ja nie jestem złodziejem. Nikodem też nic nie ukradł. Zrobił to na pewno Oliwer z Aleksem. Specjalnie nas tam zaprowadził. Powiedział, że tam jest jego baza do zabawy, że nam ją pokaże, a jak przeszliśmy przez dziurę w płocie to zaatakowały nas dwa dobermany...
- Jakoś nie widziałem tam żadnych psów - odezwał się Szymon.
- A ja nie widziałem twojego mózgu. Czy to znaczy go nie masz? - odparował chłopiec.
- Podejdź do mnie. W tej chwili!
Marcel wtulił się w ramiona matki. Daniela pogłaskała go po ciemnych włosach.
- Nie możesz tak się zwracać do taty. Widzisz, że jest zdenerwowany...
- Tam były psy - odparł malec. - Dwa dobermany. Chciały nas zagryźć, ale ten gościu je gdzieś zamknął. Oskarżył nas o kradzież a my nie jesteśmy złodziejami. A Oliwer słusznie dostał w ryj, bo to wszystko przez niego.
- Wiedziałem, że tata nam nie uwierzysz. Dlatego nie chciałem do ciebie dzwonić - rzekł Nikodem siedzący na schodach. Szymon, Daniela i Marcel spojrzeli na niego bez słowa. Nastała chwila ciszy, po której Szymon wsunął pasek między szlufki spodni.
- Wiecie co? Boli mnie głowa. Chyba faktycznie mam gorączkę - rzekł. Ruszył w kierunku łazienki ale Daniela go zatrzymała.
- To wszystko, co masz do powiedzenia? Powiedz coś, Szymon.
- No co mam powiedzieć? Zrób chłopakom coś do jedzenia, bo pewnie są głodni... Ja padam ze zmęczenia.
Daniela odsunęła od siebie Marcela, złapała męża za rękę. Skierowała go w swoją stronę, by móc spojrzeć mu w oczy.
- Wierzysz naszym dzieciom czy przypadkowo poznanemu człowiekowi? - spytała.
- No, wierzę chłopakom - odparł spuszczając wzrok.
- To im to powiedz. Nie wpuszczę cię do sypialni dopóki nie załagodzisz jakoś tej sytuacji - szepnęła.
Szymon przetarł oczy.
- No, chłopaki... Nieźle was nastraszyłem, co? - zaśmiał się nienaturalnie. - Prawda jest taka, że od początku wam wierzyłem, ale chciałem was trochę nastraszyć. No, to koniec przedstawienia. Mama robi kolację, a ja idę się położyć. Dobranoc wszystkim.
Danielę zamurowało. Puściła jego rękę. W milczeniu patrzyła jak jej mąż idzie do łazienki.
- Chodźcie... Niko, chodź do nas... Pomożecie mi robić kanapki, co? - zagadnęła.
Nikodem pokiwał głową. Podbiegł do mamy. Daniela objęła obydwu synów, ucałowała.
- Nie przejmujcie się tatą. Źle się dziś czuje i ma problem z myśleniem... Do jutra powinno mu minąć...

Ojczym od matematyki 6Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz