Niespodziewana wizyta mamy

1.1K 35 0
                                    

Wstając z kanapy poczułem ogromny ból głowy. Ból nasilał się podczas stawiania kroków i schylania się chociażby w celu podniesienia z podłogi wczorajszych skarpetek. Jakimś cudem doczołgałem się do drzwi. W przybudówce stała mama.
- Szymon! Dziecko, jak ty wyglądasz?! - krzyknęła mi nad głową. Zacisnąłem na moment powieki, by nie czuć tego tępego bólu głowy. - Byłam u ciebie w pracy. Sekretarka powiedziała mi, że nie pokazałeś się w szkole... Co się dzieje? Gdzie Lusia?
Nic nie odpowiedziałem, bo mama zadawała tyle pytań jednocześnie, że nie byłem w stanie za nią nadążyć.
- Co tu miało miejsce? Libacja?! - krzyknęła wybudzając mnie z letargu.
- Mamo, nie było żadnej libacji... Lusia zabrała dzieci i pojechała do teściów - wybełkotałem.
- Pokłóciliście się, tak?
- Nie, skąd - odparłem schylając głowę na dół.
Mama zdjęła płaszcz. Wzięła w ręce stojące na stole puste butelki po alkoholu.
- Wstyd, żeby dorosły, odpowiedzialny człowiek tak się schlał! - krzyknęła na mnie.
- Mama się uciszy, głowa mi pęka...
- Co?! - wydarła się jeszcze bardziej. - Nie dziwię się Lusi, że zabrała chłopców i pojechała do rodziców! Wyglądasz, jak półtorej nieszczęścia! Wstyd mi za ciebie, Szymon!
Miałem dość. Podniosłem się z kanapy i poszedłem w kierunku sypialni.
- Mama da mi spokój - odezwałem się.
- Dam ci spokój! Ja ci zaraz dam spokój!
Podeszła do szafy, wyciągnęła z niej duży, kąpielowy ręcznik. Po chwili była już w mojej sypialni. Uszykowała dla mnie czyste ubrania i bieliznę.
- Szymon, pod prysznic! - powiedziała głosem nieznoszącym sprzeciwu.
Zwlokłem się z łóżka. Chwiejnym krokiem poszedłem do łazienki.
Po chłodnej kąpieli poczułem się o niebo lepiej. Gdy wyszedłem z łazienki, na stole czekało na mnie przygotowane przez mamę śniadanie.
- Nie wstyd ci? - odezwała się do mnie oskarżycielskim tonem.
- Wstyd - odpowiedziałem na odczepnego.
- O co się posprzeczaliście?
- Nie mamy sprawa...
W tym miejscu uraziłem dumę swojej rodzicielki, która podniosła się z krzesła i podeszła do okna.
- Nie moja sprawa... Nie moja sprawa? - powtórzyła moje słowa. - Oczywiście! Moja synowa będąca w siódmym miesiącu ciąży ucieka z dziećmi na drugi koniec Polski a ty mi mówisz, że nie moja sprawa?!
- Po pierwsze, Lusia nie jest w siódmym miesiącu ciąży tylko w szóstym, a po drugie Poznań nie jest tak daleko jak mamie się wydaje... Po trzecie, boli mnie głowa i prosiłbym, żeby mama na mnie nie krzyczała...
- Brak mi słów na ciebie, Szymon - odparła. - Wstyd mi za ciebie... Żeby tak się schlać, brak słów!
No i doczekałem się. Po tych słowach mama opuściła mój dom. Jej wizyta ani trochę nie podniosła mnie na duchu. W zasadzie, zaraz po jej wyjściu zastanawiałem się nad tym, czy nie wyciągnąć z barku kolejnej butelki wódki. Koniec końców posłuchałem głosu rozsądku.
Wziąłem w rękę swój iPhone i poszedłem do sypialni. Usiadłem na łóżku, spojrzałem w wyświetlacz telefonu. Od razu poraził mnie milion nieodebranych połączeń od mamy. Lusia nie telefonowała ani razu. Widocznie świetnie się beze mnie bawi. Odłożyłem telefon na stolik. Zasłoniłem w oknach rolety i wszedłem pod koc.
Niech nie myśli, że ja zadzwonię do niej pierwszy. Nie zrobiłem nic niewłaściwego, nie czuję się winny, a że ona jest rozchwiana emocjonalnie to nie moja wina.

Ojczym od matematyki 6Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz