Babka cz 3

705 23 15
                                    

Poszliśmy z Nikodemem na świetlicę, gdzie Klaudia miała tego akurat dyżur. Nikodem był podenerwowany. Znam swoje dziecko. To jasne, że Niko oprócz jedynki ma na sumieniu coś jeszcze. Ciekawiło mnie tylko, co.
Chcąc dodać mu otuchy, potarłem go lekko ręką po ramieniu. 
- Spokojnie Nikoś. Nie ma się czym denerwować - powiedziałem prowadząc go w kierunku naszej polonistki.
Klaudia nie była zaskoczona moim przybyciem. Na mój widok zdjęła z krzesła swoją torebkę i położyła ją na podłodze. Najwyraźniej zależało jej, żebym usiadł obok. Tak też uczyniłem. Niko stanął tuż przy mnie. Miał posępną minę. 
- Doszły mnie słuchy, że ten oto uczeń zarobił dzisiaj u pani jedynkę - odezwałem się. Żal mi było Nikodema. Chciałem poprawić mu trochę humor więc od razu nadałem rozmowie z Klaudią raczej zabawny wydźwięk. - Nie wiemy teraz, co z tym fantem zrobić. Da się to jakoś poprawić? - zapytałem.
Studzińska uniosła głowę do góry. Jej mina potwierdzała moje przypuszczenia. Jedynka za brak pracy domowej to ewidentnie nie jedyny problem mojego syna. Nim kobieta cokolwiek odpowiedziała, pociągnąłem wątek.
- Nikoś zawsze odrabia zadania domowe a język polski jest dla niego priorytetem. Powiedz pani Klaudii, co się stało z twoją pracą domową.
Mój syn wyprostował się. Nabrał powietrza w płuca. Doprawdy, nie rozumiałem, czym on się tak stresuje.
- Marcel wyrwał mi kartkę z zeszytu - odezwał się w końcu. - Źle zrobił, bo ja zrobiłem za niego lekcje, a on tak mi się odpłacił - dodał. Spuściłem na chwilę głowę na dół. To dziecko czasem mnie po prostu załamuje. - No co tata? Przecież mówiłem ci, że zrobiłem lekcje za Marcela... A teraz robisz minę, jakbyś o tym nie wiedział.
Nabrałem wody w usta a Klaudia uśmiechnęła się.
- Ym... Każdą jedynkę można u mnie poprawić. Niech Nikodem przyniesie na jutro zeszyt z pracą domową, a wezmę tę jedynkę w kółko. To znaczy, nie będę jej brała pod uwagę. Nikodem to pracowity i sumienny uczeń, a noga może się podwinąć każdemu... Tak więc, nie ma sprawy... 
Uśmiechnąłem się. Pokiwałem głową.
- Widzisz synu? Niepotrzebnie się tak denerwowałeś - odezwałem się przyciągając Nikodema bliżej siebie. Momentalnie poczułem, jaki jest spięty. - Nikoś, co się z tobą dzieje?
- To może ja wyjaśnię - powiedziała Klaudia patrząc surowo na moje dziecko. Nikodem natychmiast zrobił się czerwony na buzi. Złapałem go za przedramię i posadziłem na swoim kolanie. Tak na wszelki wypadek, gdyby przyszło mu do głowy, żeby zwiać. - Ja nie mogę faworyzować Nikodema - ciągnęła dalej. Przytaknąłem jej. - Moi uczniowie wiedzą, że dwa razy w ciągu półrocza mogą zgłosić nieprzygotowanie, ale muszą to zrobić przed lekcją. Nikodem powiedział mi o tym, że nie ma pracy domowej, ale zrobił to dopiero, kiedy zajrzałam w jego zeszyt. Zwróciłam mu uwagę, że czas na zgłaszanie nieprzygotowania minął. A Nikodem na to, że albo wpiszę mu nieprzygotowanie, albo zgłosi panu dyrektorowi, że spóźniłam się na lekcje. 
Ręce mi opadły. Nie wiem, kto w tym momencie miał na policzkach większe rumieńce - ja czy mój syn. Spojrzałem na niego wymownie. Gapił się w podłogę.
- Nic nie powiesz? - zwróciłem się do niego. 
- Przepraszam panią - szepnął.
Studzińska zrobiła wielkie oczy. Najwyraźniej nie spodziewała się, że Nikodem jest taki skory do przeprosin. Niko miewa wyskoki i nieraz jego zachowanie jest nieadekwatne do wieku, ale w gruncie rzeczy to naprawdę mądry chłopiec. Wie, kiedy należy spuścić głowę na dół i pokornie przyznać się do błędu. 
Ponieważ się z nim rozmówiłem, postanowiłem już do tej sprawy nie wracać. Pożegnałem Klaudię i mieliśmy już jechać do domu. Obiecałem przecież Lusi, że po pracy zabiorę ją na zakupy.
Ale gdzie jest Marcel?

Ojczym od matematyki 6Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz